Premier zapowiada reformę służb specjalnych. To prolog kontrolowanego oddania władzy czy wieloletnich rządów przy pomocy służb? – zastanawiają się komentatorzy.
Rząd zapowiada zmiany w ustawach o służbach specjalnych. Jak tłumaczył po posiedzeniu Kolegium ds. Służb Specjalnych szef MSW, kompetencje służb zbyt często się dublują, dlatego reorganizacja ma polegać na ich doprecyzowaniu i rozdziale.
– Proponujemy, aby Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego była wyspecjalizowana w zagrożeniach terrorystycznych, kontrwywiadzie i ochronie informacji niejawnych. Chcemy też pozbawić ABW uprawnień do ścigania zorganizowanej przestępczości. To uprawnienie przeniesiemy do policji – wyliczał Bartłomiej Sienkiewicz.
Kolegium przyjęło w środę założenia reformy służb specjalnych. Premier chce, by odpowiedni pakiet ustaw jeszcze w tym roku przyjął Sejm. Jest w nich zapowiedź „ograniczenia monitoringu obywateli” (kontroli rozmów telefonicznych i podsłuchów) oraz powołania „apolitycznego zespołu kontrolnego operacyjnej pracy służb”.
Zdaniem posła Marka Opioły (PiS), w „założeniach do założeń” nie ma zbyt wielu konkretów. Szef sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych wskazuje jednak na groźbę destabilizacji systemu bezpieczeństwa.
– System obecny jest oczywiście dość dysfunkcyjny, ale przekazanie policji kompetencji ABW w chwili, gdy targają nią wielkie afery, a służba jest w poważnym kryzysie, może sprawić, że nie poradzi sobie z postawionymi przed nią zadaniami – ocenia.
Po raz pierwszy o reformie specsłużb Donald Tusk mówił w ubiegłym roku, po wybuchu afery Amber Gold. Potem przyszła rezygnacja Krzysztofa Bondaryka z funkcji szefa ABW i ściągnięcie do MSW Bartłomieja Sienkiewicza, byłego oficera Urzędu Ochrony Państwa.
Gotowi na wybory?
– To kolejny etap spektaklu, który trwa już prawie rok – przypomina płk Andrzej Kowalski, były szef SKW, oficer ABW i UOP. W jego ocenie, tak skrojony plan jest równoznaczny z przyznaniem się do stanu inercji w służbach przez ostatnich 6 lat.
– Można odnieść wrażenie, że słabnące notowania, nie tylko w sondażach, ale i wewnątrz partii, spowodowały sięgnięcie po skuteczne narzędzia wzmocnienia władzy. Czy to nie jest przypadkiem przygotowanie do wyborów? – pyta nasz rozmówca.
Kowalski przypomina, że ciągle nie wiemy, kto zarobił na piramidzie finansowej. – Czy odpowiedź na to pytanie jest w sprawie najściślej ukrytą tajemnicą? ABW mogła mieć wiedzę na ten temat, być może były jakieś próby wyjaśnienia tego stanu rzeczy. Właśnie to mogło spowodować, że los ABW został przesądzony – dodaje.
Premier tłumaczy, że reforma ma być odpowiedzią na wyzwania ostatnich lat, w tym masowe podsłuchy i kontrole rozmów telefonicznych. – Kwestia praw i wolności obywateli, ochrony przed nadmierną inwigilacją i monitoringiem wymaga zmian – oświadczył Tusk.
Przechowywanie danych telekomunikacyjnych ma zostać zredukowane do roku, a nagrań z monitoringu do 40 dni. Ustawa ma też dokładnie określić zasady dostępu do nich oraz zakazać instalowania monitoringu w łazienkach, przebieralniach, pokojach hotelowych, gabinetach lekarskich czy na klatkach schodowych.
W ocenie Kowalskiego, to samooskarżenie się rządu. Z drugiej strony, jeśli w niedalekiej przyszłości służby odkryją, że za rządów obecnej koalicji doszło do bardzo poważnych przestępstw, niewiele będzie można ustalić, bo nie będzie już danych istotnych dla podjęcia wstępnych czynności np. ustalenia kręgu osób zaangażowanych w grupę przestępczą, a do tego służą dane z billingów.
Cenzus 16 milionów
Donald Tusk przyznał w środę, że afera Amber Gold i „brak energii w przeciwdziałaniu zjawisku” jest jednym z powodów zmian. Dorzucił do tego niekorzystne dla byłego szefostwa CBA wyroki sądowe, m.in. w sprawie Beaty Sawickiej. Na czym ma więc polegać reforma?
ABW ma się już nie zajmować ściganiem mafii i zorganizowanych grup przestępczych, w tym handlujących narkotykami. Te sprawy ma przejąć policja i CBŚ. Korupcję ścigać ma CBA, a ABW ma się skupić na dostarczaniu informacji, ale przy niepozbawianiu jej uprawnień śledczych w największych sprawach – o wartości powyżej 16 mln zł – i dotyczących zagrożenia bezpieczeństwa państwa.
– A dlaczego nie 18 mln złotych? Przecież to całkowicie nieprofesjonalny argument, który nie powinien mieć miejsca w określaniu zakresu działania służb. Do 16 mln zł zajmuje się sprawą policja – łagodniejszy kłopot dla złodziei – a od 16 mln zł trzeba uważać, bo można podpaść ABW – zastanawia się Andrzej Kowalski.
W jego ocenie, to oznaka braku pomysłu na klucz, którym należy się posłużyć w zadaniowaniu służb. – Jeśli obcy wywiad przeprowadzi w Polsce operację złodziejską do kwoty 16 mln zł, to nie będzie objęty działaniami ABW, podobnie mafia, grupy przestępcze czy terroryści – pyta były oficer służb specjalnych.
W wyniku tej reorganizacji część funkcjonariuszy przejdzie do policji i CBŚ, a część wzmocni pion informacyjny w ABW. Do policji trafi też większość prowadzonych dziś przez Agencję śledztw, a ta zredukuje je do poziomu 60. Zdaniem Kowalskiego, przesunięcie funkcjonariuszy, którzy zajmowali się pracą śledczą, do „wczesnego rozpoznawania zagrożeń” będzie skuteczne tylko na papierze.
– Prawnik, który będzie skutecznie pozyskiwał wyprzedzające informacje, istnieje tylko w wyobraźni polityków, którzy biorą się za „porządki” w służbach – mówi.
Kowalski przypomina, że ze statystyk rocznego raportu ABW wynika, że wspomnianych 60 śledztw to zapewne sprawy „terrorystyczne” i niektóre gospodarcze. Ale nie ma wśród nich spraw „szpiegowskich”.
– Jak więc chce minister wzmacniać kontrwywiad, jeżeli od co najmniej 6 lat był piątym kołem u wozu? Wyszkolenie oficera w kontrwywiadzie, do poziomu skutecznego prowadzenia działań operacyjnych, zajmuje minimum 3 lata. Najważniejsze sprawy szpiegowskie w USA prowadzą oficerowie z kilkunastoletnim stażem. Oczywiście, u nas są zdolni ludzie, ale obawiam się, że nie w służbie, z której w ciągu kilku ostatnich lat odeszło kilkuset funkcjonariuszy – wskazuje.
Szef MSW zapowiedział, że ABW będzie podlegała ministrowi spraw wewnętrznych na tej samej zasadzie jak SKW i SWW podlegają ministrowi obrony. Pod nadzorem premiera byłyby nadal jedynie dwie służby: Agencja Wywiadu i Centralne Biuro Antykorupcyjne. Zdaniem Marka Opioły, trwałe przyporządkowanie ABW ministrowi spraw wewnętrznych to zły pomysł, który cofa system do lat 90.
– To jest jedna z proponowanych zmian, która mnie bardzo niepokoi – przyznaje Opioła. Podobnego zdania jest pułkownik Kowalski. Według niego, podporządkowanie służb nie ma znaczenia i nie wpływa na ich jakość pracy. Co najwyżej wydłuża procedury administracyjne.
– Można jednak spojrzeć na to z innej strony. Ułatwia to premierowi ręczne sterowanie służbami, co w kontekście wzmagającej się przed wyborami konfrontacji politycznej może mieć kolosalne, a może nawet rozstrzygające znaczenie – ocenia.
Operacje tajnych służb ma kontrolować niezależny i niepodlegający władzy wykonawczej sześcioosobowy zespół, powoływany przez Sejm na sześcioletnią kadencję, spośród sędziów i osób mających doświadczenie w kontroli wymiaru sprawiedliwości lub bezpieczeństwa państwa. Prawo wglądu w czynności operacyjno-rozpoznawcze przysługiwałoby temu gremium na wniosek marszałków Sejmu i Senatu, premiera i sejmowej komisji ds. służb. W miejsce koordynatora ds. służb specjalnych ma powstać Komitet Rady Ministrów ds. bezpieczeństwa państwa.
– Kolegium ds. Służb Specjalnych to jedyne ciało, na którym spotykała się władza wykonawcza, ale również obserwatorzy, jak przewodniczący Komisji ds. Służb Specjalnych, szef BBN czy szef Kancelarii Prezydenta. Jest to jedyne miejsce, gdzie instytucje te się spotykały i wymieniały informacje na temat bezpieczeństwa państwa. Teraz ma być ona zlikwidowana. A sam komitet będzie po prostu narzędziem w rękach premiera –mówi Opioła.
Zdaniem Andrzeja Kowalskiego, zapowiedź budowy nowego organu nadzorującego służby wygląda na przygotowanie do operacji oddania władzy. W tej logice ktoś inny wprawdzie będzie miał służby specjalne, ale wcześniej rządzący będą je kontrolować w takim zakresie, by móc je kompletnie paraliżować.
– Można powiedzieć, że najpierw PO zniszczyła kontrolę parlamentarną nad służbami przez zablokowanie wejścia do składu komisji posłów desygnowanych przez opozycję, potem nastąpiła zmiana zasad wyznaczania osoby przewodniczącego komisji, a ostatnio wprowadzono do prezydium komisji drugiego wiceprzewodniczącego z partii koalicyjnej. Teraz stworzy się ciało „niezależne”. To działanie fasadowe, ale w skutkach bardzo groźne dla demokratycznych zasad kontroli nad władzą wykonawczą – ocenia były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.