Maria Ochman, przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”
Od kilkunastu dni, za pośrednictwem „jedynie słusznych” publikatorów - czy tego chcemy, czy nie, przeżywamy 24. rocznicę tzw. wyborów kontraktowych.
Słowo „wolność” odmieniane jest przez wszystkie przypadki i wydawałoby się komuś, kto nie zna problemów współczesnej Polski, iż istotnie rok 1989 przeniósł nas do arkadii pełnej szczęśliwości.
Za okrągłostołowy kompromis z komunistami i magdalenkowy układ powinniśmy dziękować „bohaterom” tamtych czasów – również tym, którzy do dziś nie zostali osądzeni za zbrodnie wyrządzone własnemu Narodowi.
Doskonale pamiętam tamten czas i tamte nadzieje, ten olbrzymi społeczny entuzjazm, to zaangażowanie i wiarę milionów Polaków, którzy uwierzyli ówczesnym liderom opozycji i ich doradcom.
Uwierzyli, że Polska może być wolna i niepodległa, że może być Polska solidarna. Te skradzione nadzieje, roztrwonienie tego potencjału społecznego, który gotów był góry przenosić, to największy grzech ówczesnych elit. Ci, którzy uwierzyli – robotnicy, rolnicy, pracownicy tzw. sfery budżetowej, którzy byli kołem zamachowym Sierpnia – dla dobra Polski i przyszłych pokoleń – znosili kolejne reformy, transformacje, restrukturyzacje. Dziś są na marginesie życia.
Przyjmowali zmiany z nadzieją, że pewnie musi boleć, ale może chociaż naszym dzieciom będzie lepiej. W zamian za liczne wyrzeczenia pozbawieni zostali nie tylko miejsc pracy, ale również prawa do godnej emerytury i opieki zdrowotnej. A ich dzieci i wnuki zasilają rynki pracy w Europie i nigdy nie będą podporą ich samotnej starości.
Dlatego nie świętuję 4 czerwca i nie wychylę z panem prezydentem okolicznościowego toastu. Zapewne obecne elity, zresztą te same, co wtedy, mają powody do świętowania. Dla nas to czas gorzkich refleksji nad ukradzioną nadzieją i rozkradzioną Polską.
Wpis opublikowany na BlogAiD