Z prof. dr. hab. Mieczysławem Rybą, historykiem, kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II i wykładowcą Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Izabela Kozłowska
Wybory z 4 czerwca 1989 roku można ocenić jako sukces „Solidarności”?
– Owszem, był to sukces, ale jedynie wizerunkowy. Bowiem prawie w 100 proc. „Solidarność” uzyskała wszystkie mandaty możliwe do zdobycia w wyborach kontraktowych. Przy czym ze względu na ten kontraktowy układ to była jedynie jedna trzecia Sejmu, więc absolutnie nie dawało to możliwości zdobycia realnej władzy, chyba że w porozumieniu z komunistami.
Mimo że logika i arytmetyka wskazywały, iż takie formalne przejęcie władzy jest niemożliwe, to uczyniono to. Tadeusz Mazowiecki stanął na czele rządu, który był gabinetem koalicyjnym Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Demokratycznego i Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Warto jednak pamiętać, że w skład tego rządu – w resorty siłowe – weszli ministrowie z PZPR, tak więc był to gabinet koalicyjny – łącznie z komunistami. Sytuacja wyglądała następująco: „Solidarność” nie miała większości, ale miała własnego premiera; natomiast PZPR nie miała szefa rządu, ale miała większość parlamentarną i praktyczną sterowność państwa choćby poprzez resorty siłowe i prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego. Przypomnę - jego wyboru dokonano na skutek decyzji w kręgach lewicy w „Solidarności”, która uznała, że Jaruzelski musi być prezydentem. W związku z czym formalne przejęcie władzy przez „Solidarność” nie dawało realnej władzy.
Brak realnej władzy „Solidarności” przyczynił się do tego, że nie zdecydowano się na dekomunizację?
– Formalne przejęcie władzy przez „Solidarność” w takich okolicznościach skutkowało podjęciem decyzji o braku dekomunizacji i lustracji. To z kolei ponownie zwiększało przewagę komunistów. Co więcej, w tak niekomfortowej sytuacji zdecydowano się na reformy Leszka Balcerowicza. Były one przyjęte większością głosów różnych postkomunistycznych ugrupowań. Koszt tych reform został zrzucony na „Solidarność”. Mówię tu o wielkiej inflacji, bezrobociu, coraz większej biedzie. Wszystko to skutkowało zniechęceniem Polaków do „Solidarności” i atakami wymierzonymi w środowiska solidarnościowe. Wynikało to z tego, że szefem rządu był człowiek „Solidarności”. Tymczasem wszystko odbywało się za sprawą większości, która realnie w Sejmie była stworzona z ugrupowań postkomunistycznych, a także podpisane one były przez postkomunistycznego prezydenta. Wszystko to doprowadziło do tego, że komuniści po czterech latach wrócili do pełni władzy.
Decyzja o tym, że będzie się współtworzyło taką koalicję – mając absolutną mniejszość w Sejmie oraz konsekwentne decyzje o braku dekomunizacji i lustracji – doprowadziły do tego, że tzw. III Rzeczpospolita przez cały czas rozwijała się w cieniu nomenklatury komunistycznej, która została uwłaszczona, a nie rozliczona. Tworzona była w cieniu dawnych powiązań ze służbami specjalnymi; a także w cieniu poczucia niesprawiedliwości za nierozliczone zbrodnie i pewnego rodzaju patologizację życia społecznego, które po komunizmie musiały nastąpić.
Można powiedzieć, że 4 czerwca 1989 roku zmarnowano ten entuzjazm i wiarę Polaków w lepszą przyszłość?
– W tym czasie były ogromne nadzieje, że komunizm zostanie zniwelowany, przerwany, a co najważniejsze, że będzie on sprawiedliwie rozliczony. Jednak wybory z 4 czerwca nie były w stanie tego dokonać. Byłoby to możliwe w sytuacji, kiedy nie brano by wówczas oficjalnie władzy, a następnie doprowadzono do realnie wolnych wyborów. Tylko w ten sposób można było to przerwać. Branie odpowiedzialności za decyzje komunistów było błędem. Wizerunkowo pokazano polskiemu Narodowi, że „Solidarność” rządzi, bo ma swojego premiera. Realnie tak nie było. Mazowiecki jedynie figurował, a zdecydowanie większą sterowność pewnych procesów miał kto inny. Nadzieje były duże, doprowadziły do silnych wewnętrznych konfliktów w „Solidarności”. Pojawiły się oskarżenia o zdradę podczas Okrągłego Stołu, o „dogadanie się” i wejście w układ z komunistami. Pojawiło się rozczarowanie pogłębione kryzysem gospodarczym wynikającym z fatalnych rządów komunistów, a które „Solidarność” wzięła na swoje barki.
Dziękuję za rozmowę.