Już w sierpniu mogą ruszyć poszukiwania miejsca pochówku Danuty Siedzikówny „Inki”. Tropy prowadzą do Gdańska.
Profesor Krzysztof Szwagrzyk, pełnomocnik prezesa Instytutu Pamięci IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego, powiedział o tych planach w Telewizji Trwam. Szczegóły przedsięwzięcia są dopracowywane.
– Będę mówił o tym, co zostało zrobione, a nie o tym, co zamierzamy. Nasza praca wymaga dokładności, czasu, docierania do różnych miejsc, zatem za wcześnie mówić o tym, co będzie – zastrzega prof. Szwagrzyk.
Wiadomo jedynie, że poszukiwania najprawdopodobniej rozpoczną się w sierpniu w Gdańsku. To tam, do więzienia przy ul. Kurkowej, prowadzą ostatnie ślady „Inki”.
Danuta Siedzikówna trafiła tam 20 lipca 1946 r. jako więzień specjalny i została osadzona w celi dla więźniów politycznych. Po niespełna dwutygodniowym śledztwie i szybkim procesie młoda sanitariuszka 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej dowodzonej przez mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” została skazana na śmierć.
W ostatnim grypsie przekazała znajomym: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba…”. 28 sierpnia 1946 r. została rozstrzelana, a następnie dobita strzałem w głowę przez dowódcę plutonu egzekucyjnego ppor. Franciszka Sawickiego. Wiadomości o przebiegu egzekucji zachowały się dzięki relacjom świadków, do których dotarł IPN: ks. Mariana Prusaka, który spowiadał „Inkę” przed egzekucją, i Alojzego Nowickiego, b. zastępcy naczelnika więzienia w Gdańsku. Jeszcze przed śmiercią „Inka” krzyknęła: „Niech żyje Polska!”. Szczątki Danuty Siedzikówny zostały potraktowane tak, jak w przypadku innych żołnierzy wyklętych, a miejsce jej pochówku UB utajnił. Przez lata pamięć o niej była bezczeszczona. „Inkę” przedstawiano jako przestępcę i członka pospolitej bandy.
Powrót po bohaterów
Gdzie pochowano „Inkę”? Nie wiadomo. Sądzono, że jej szczątki spoczywają przy murze więzienia na Kurkowej. Trop okazał się nietrafiony. Poszukiwania mogił żołnierzy wyklętych nie należą do łatwych. Zamordowanych grzebano bowiem potajemnie, w bezimiennych i masowych grobach. UB na mogiły wybierał miejsca na obrzeżach cmentarzy, z dala od innych grobów lub miejsca niedostępne dla osób postronnych. Wielu zostało pogrzebanych w miejscach kaźni.
Podobnie działo się w Gdańsku. W ubiegłym roku gdański IPN wydał książkę „Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku (1946-1955)”, w której dr Dariusz Burczyk wskazywał, że m.in. rozstrzelani więźniowie, podobnie jak ci licznie umierający w wyniku epidemii tyfusu, byli chowani w dole przeciwpancernym, znajdującym się na terenie sąsiadujących z więzieniem Fortów Grodzisko.
Jak wskazywał, po zapełnieniu dołu ciała chowano także na znajdujących się niedaleko cmentarzach. „Zwłoki kilkorga ze skazanych przekazano – po wcześniejszym uzgodnieniu – na potrzeby Akademii Medycznej w Gdańsku” – napisał w swojej książce Burczyk. W czasie swojej działalności Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku wydał prawie 4 tys. wyroków skazujących, wobec t65 osób orzeczono wyrok śmierci, a 33 z nich wykonano.
Na karę śmierci skazano m.in. pięciu członków oddziału Stanisława Kulika „Tarzana”, trzech członków organizacji „Semper Fidelis Victoria”, czterech członków organizacji Ośrodek Mobilizacyjny Wileńskiego Okręgu AK i ośmiu Polskiej Organizacji Podziemnej „Wolność”, działającej w latach 1950-1951 na terenie województwa gdańskiego. To, co może okazać się istotne w poszukiwaniach „Inki”, to fakt, że wśród skazanych na śmierć przez WSR w Gdańsku, na których wykonano wyrok, była tylko jedna kotbieta i była nią właśnie Danuta Siedzikówna „Inka”.
Zespół, którym kieruje prof. Szwagrzyk, oprócz – najbardziej zaawansowanych – prac ekshumacyjnych na Łączce na warszawskich Powązkach zamierza szukać miejsc pochówków ofiar komunizmu w całej Polsce.
– Najbliższe wyzwania, które przed nami stoją, to badanie siedziby Urzędu Bezpieczeństwa w Kępnie w Wielkopolsce. To są prace poszukiwawcze na terenie Białegostoku, gdzie w pobliżu więzienia prowadzić będziemy poszukiwania miejsc pochówku straconych, zamordowanych w więzieniu w Białymstoku. To po Warszawie drugie miejsce, gdzie tak wiele ofiar komunizmu zostało gdzieś pod ziemią ukrytych. To są także działania w pobliżu Narewki na Białostocczyźnie. Na Opolszczyźnie po raz kolejny wracamy po ludzi z oddziału „Bartka” – mówił w Telewizji Trwam prof. Szwagrzyk.
Prace na Łączce pozwoliły dotychczas na odnalezienie szczątków dwustu osób, siedem z nich udało się już zidentyfikować. Kolejne nazwiska znane są tylko badaczom, szersza informacja na temat poczynionych ustaleń zostanie przekazana opinii publicznej w ciągu maksymalnie trzech miesięcy.