logo
logo
zdjęcie

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Potrzeba prawdy o Wołyniu

Środa, 19 czerwca 2013 (20:26)

Z prof. dr. hab. Mieczysławem Rybą, kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, rozmawia Izabela Kozłowska

 

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, wiceminister spraw zagranicznych, w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej stwierdziła, że „dla strony ukraińskiej byłoby trudne do przyjęcia połączenie rocznicy apogeum zbrodni wołyńskiej z Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian, ponieważ polscy obywatele na Kresach cierpieli nie tylko z powodu nacjonalizmu ukraińskiego, ale również totalitaryzmu sowieckiego i nazistowskiego”...

– Nieprawdą jest, że jeśli my upamiętnimy zbrodnie ukraińskie na ludności polskiej, to relatywizujemy albo zapominamy o tym, że wcześniej Sowieci robili wywózki na tym terenie i dokonano tu innych, różnorakich zbrodni. Jedno nie wyklucza drugiego. Ta argumentacja jest niezrozumiała. Sytuacja jest podobna do tej, gdybyśmy mówili, że skoro upamiętniamy Powstanie Warszawskie, to jest to krzywdzące dla Niemców, bowiem Sowieci dokonywali zbrodni na żołnierzach podziemia niepodległościowego. I jeśli mówimy o Niemcach w Powstaniu Warszawskim, to tak naprawdę relatywizujemy to, co zwiemy zbrodniami sowieckimi. Taka argumentacja absolutnie nie ma podstawy w rzeczywistości.

Zwróćmy uwagę, że o zbrodniach sowieckich i niemieckich powiedziane zostało już bardzo dużo. Z kolei zbrodnie dokonane przez OUN – UPA nie są tak jednoznacznie nazwane mianem ludobójstwa, a skala ich okrucieństwa nawet przewyższała to, co dokonywali Sowieci i Niemcy. Wydawało się przez długi okres, że przemilczanie pewnych kwestii z tym związanych będzie bazą do tzw. pojednania polsko-ukraińskiego. Tymczasem nierozliczenie tych kwestii powoduje, że sprawa ta w dalszym ciągu ciąży na relacjach między naszymi krajami.

W tym samym wywiadzie wiceminister powiedziała, że „upamiętnianie UPA na Ukrainie, tak trudne dla nas do przyjęcia, nie wiąże się zazwyczaj z antypolskimi intencjami” i dodała, że nawet w środowiskach nacjonalistycznych dostrzegana jest i doceniana „pozytywna rola Polski w zbliżaniu Ukrainy do Unii Europejskiej”.

– Współczesne nurty nacjonalistyczne, nawiązując do UPA, często nie definiują tego nawiązania jako odniesienie antypolskie, ale jako antysowieckie czy antyrosyjskie. Niestety kontekst historyczny był taki, że OUN – UPA nie tylko występowała przeciwko Sowietom i walczyła z nimi o niepodległość. Należy to podkreślić, że walka ta przybierała zbrodnicze metody, co dokładnie obrazują czystki dokonane na Wołyniu. Nie można zapominać zbrodni.

Jak powinna wyglądać wrażliwość w budowaniu relacji polsko-ukraińskich?

– Niezaprzeczalnie Polska i Ukraina potrzebują dobrych, wzajemnych stosunków. Mitem jest, że da się je ułożyć na kanwie pewnych przemilczeń historycznych. Pamiętajmy o tym, że wrażliwość – jeśli ma być – to musi dotyczyć ofiar zbrodni, a nie tych, którzy zbrodni tych dokonali. Ofiary są najważniejsze.

Dotychczasowa nadwrażliwość w stosunkach polsko-ukraińskich przyczyniła się do tego, że wiele rodzin Kresowian w dalszym ciągu mocno cierpi. Powodem jest to, że III Rzeczpospolita nie piętnuje zbrodniarzy, nie broni pamięci historycznej o tych ofiarach. Wrażliwość nie może stać ponad prawdą.

Tylko w kontekście prawdy da się rozstrzygnąć wydarzenia na Wołyniu. Nadal stoją przed nami fundamentalne pytania: czym była OUN – UPA, czy to była zbrodnicza organizacja, czy nie? I czy zbrodnie przez nią dokonane były ludobójstwem? Oczywiście wiele wskazuje na to, że na te pytania należy odpowiedzieć pozytywnie.

Naturalnie zrozumiałe jest to, że próbujemy ułożyć dobre stosunki polsko-ukraińskie. Jeśli nie dokonamy tego na fundamencie prawdy historycznej, to ten „nieprzecięty, jątrzący się wrzód” będzie ciągle powracał.

Dziękuję za rozmowę.

Izabela Kozłowska

NaszDziennik.pl