logo
logo

Zdjęcie: M.Borawski/ Nasz Dziennik

Szarża w Ossowie

Piątek, 16 sierpnia 2013 (02:00)

Ponad 160 rekonstruktorów wzięło wczoraj udział w odtworzeniu batalii pod Ossowem, kluczowego momentu Bitwy Warszawskiej, która w 1920 r. zatrzymała bolszewicką nawałnicę.

 

– Ten moment bitwy jest najważniejszy i należy go pokazywać. W tym roku nowością była scenografia kilku wiejskich zabudowań, które potem przechodziły z rąk do rąk – relacjonuje Jarosław Stryjek, który jest jednym z organizatorów tegorocznej rekonstrukcji kluczowego epizodu bitwy i autorem scenariusza.

Stryjek podkreśla, że w tym roku zmieniła się skala imprezy. Z roku na rok przybywa chętnych do odtwarzania wydarzeń z 1920 roku.

– Zmienia się skala przedsięwzięcia. Dociera do nas coraz szersze grono rekonstruktorów. Mamy ludzi z Przemyśla, Poznania, Bydgoszczy, Gostynina, Łowicza, Krakowa, którzy wcielają się w żołnierzy formacji biorących udział w słynnej bitwie – relacjonuje.

Wczorajszej rekonstrukcji przyglądało się blisko dwadzieścia tysięcy widzów. Można spokojnie stwierdzić, że większej liczby widzów pola pod Ossowem nie pomieszczą.

Impreza od wielu lat cieszy się wielkim zainteresowaniem. Organizatorzy zwracają uwagę, że są ograniczeni polem i nie mają możliwości powiększenia terenu, na którym odbywa się widowisko.

Wczoraj na polu bitwy pokazali się oprócz harcerskich oddziałów ochotniczych, oddziałów piechoty również powstańcy śląscy, strzelcy wielkopolscy w błękitnych mundurach armii gen. Józefa Hallera. Nie mogło zabraknąć oczywiście jazdy. Była kawaleria, a więc 201. Pułk Szwoleżerów, jedna z jednostek ochotniczych z 1920 r., dzielna, bitna, zasłużona w kampanii prowadzonej przez wojsko polskie na Mazowszu i Mazowszu Północnym.

– Mamy też kozaków dońskich pięknie prezentujących się w swoich mundurach, a także bolszewickich marynarzy, których mundury dość rzadko można spotkać podczas tego rodzaju rekonstrukcji – mówi Stryjek.

Rolę kozaków przejęli wczoraj m.in. jeźdźcy angażujący się w działalność grupy podtrzymującej tradycje 20. Pułku Ułanów.

– Na co dzień mamy polskie mundury, nawet teraz mam na sobie bryczesy kawaleryjskie, ale robię za kozaka. To zupełnie inny rodzaj jazdy, niewiele mający wspólnego z polskimi ułanami. Nawet siodła mieli inne od naszych twardych wojskowych kulbak. Nie mówiąc o regulaminach i sposobie walki – opowiada jeden z rekonstruktorów.

Wczorajszy epizod oczywiście zakończył się tryumfem polskiej armii ochotniczej i szarżą polskiej kawalerii. By dobrze wprowadzić publiczność w atmosferę czasu sierpnia roku 1920, narrację rozpoczęto, cofając się 6 lat, do wybuchu I wojny światowej, w której efekcie zdruzgotanie potęg zaborczych, przede wszystkim carskiej Rosji i wilhelmińskich Niemiec, pozwoliło Polsce wrócić na mapę Europy.

Narrator tłumaczył, że ceną za niepodległość były trwające u granic odradzającej się Polski konflikty. Ich apogeum i momentem krytycznym była nieudana wyprawa kijowska i zwycięska obrona przedpól Warszawy przed inwazją bolszewickiej Rosji.

Maciej Walaszczyk, Ossów

Nasz Dziennik