Z Leszkiem Żebrowskim, historykiem, rozmawia Anna Ambroziak
Jakie znaczenie miała Bitwa Warszawska dla losów Polski i Europy?
– Faktem jest, że ta bitwa była tak naprawdę pierwszym wielkim sprawdzianem nowej państwowości, sprawdzianem dla Polski kształtującej na nowo swój byt po ponadstuletniej niewoli. To było nasze być albo nie być. W obliczu zagrożenia ze wschodu Naród Polski zjednoczył się w obronie własnego kraju, własnej Ojczyzny. Naród był solidarny – zjednoczyły się wszystkie warstwy społeczne, ludzie, którzy byli przez lata poddawani wynarodawianiu, zaczęli myśleć w kategoriach jednego spójnego państwa. To byli inteligenci, chłopi, to była część robotników. Wszyscy pokazali, że państwo jest dla nich wartością bezwzględną, że wartościami takimi są wolność i godność. I że tych wartości chcą bronić, że nie chcą ponownej niewoli. Trudno jest rozważać wprost, jakie Bitwa Warszawska miała znaczenie dla Europy – to okazałoby się tak naprawdę wtedy, gdybyśmy ją przegrali. Ale dla Polski było to bardzo wyraźne być albo nie być.
Co młode pokolenie powinno wiedzieć na temat wydarzeń tamtego okresu, jak powinno opowiadać się tę historię?
– Przypominanie tamtych wydarzeń, w moim przekonaniu, powinno odbywać się w sposób dostępny i nowoczesny, dopasowany do mentalności nowego pokolenia, które jest zupełnie inne od tego, które tamte wydarzenia znało bezpośrednio z opowieści ludzi, którzy przeżyli wojnę polsko-bolszewicką. Niestety, polska szkoła promuje dziś rzeczy, które są albo zupełnie niepotrzebne, albo wręcz szkodliwe. Mam tu na myśli oczywiście to mówienie o prawach mniejszości czy tolerancji, która przedstawia się w odwróconym znaczeniu. Szkoła odchodzi dziś niestety od nauczania systemu wartości, które są trwałe i niezmienne. Dlatego niezbędny jest elementarny stan wiedzy, świadomości. Mówiąc o wiedzy elementarnej, mam na myśli rzeczy oczywiste, które były fundamentem kształtowania się II Rzeczypospolitej, czyli także wiedza o wydarzeniach z 1920 roku. I chodzi tu nie tylko o przypominanie dokonań poszczególnych dowódców, ale podkreślanie, że było to starcie dwóch cywilizacji.
Ten aspekt zderzenia cywilizacji Wschodu i Zachodu zupełnie zniknął z centralnych obchodów Święta Wojska Polskiego. Była mowa o polityce wycofywania naszych żołnierzy z obcych misji i modernizacji armii polskiej. I ani słowa o walce w wymiarze duchowym.
– Dlatego od kilku lat nie oglądam już relacji z obchodów centralnych świąt narodowych. Tego rodzaju płytkie przemówienia zrażają tylko młodych ludzi do interesowania się historią własnego kraju. Kiedy słucha się prezydenta Komorowskiego, który na okrągło opowiada te same rzeczy, jak jakiś gminny sekretarz z lat 70. PRL, to ma się wrażenie, że robi on to tylko po to, by – mówiąc kolokwialnie – mieć pewne rzeczy z głowy i szybko zapomnieć, co mówił. Dlatego tak istotna w dzisiejszych czasach jest rola rodziny – to tu zaczyna się edukacja historyczna młodego pokolenia. Oczywiście nie wszyscy historię znają dogłębnie, ale pewien poziom elementarny musi być zachowany.
W Ossowie właściwie nie było delegacji państwowej, przyjechał tylko jeden delegat ze Sztabu Generalnego i MON – zapewne ze względu na odsłonięcie popiersia gen. Franciszka Gągora.
– Rząd reprezentują ludzie, którzy nie rozumieją siły tradycji. To, że ktoś był potencjalnie związany z ugrupowaniem opozycyjnym, nie znaczy wcale, że był mniej wartościowy. Historii tak kawałkować nie można i nie można tak traktować ludzi, którzy złożyli wysoką ofiarę – nie wszystkich byłoby stać na to, by służyć w wojsku, by cieszyć się tam wysokim autorytetem, by otrzymać stopień generalski. A o tym niestety rząd zdaje się zapominać.