Genetycy zidentyfikowali szczątki kolejnych dziewięciu ofiar komunistycznego terroru pogrzebanych na Łączce. Wśród nich są legendarni dowódcy AK i WiN: mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko” i mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”.
Pracom na Powązkach towarzyszy niezwykła symbolika. Wczoraj okazało się, że to trumnę ze szczątkami mjr. Dekutowskiego niesiono jako pierwszą po ubiegłorocznym etapie ekshumacji. – W ten symboliczny sposób „Zapora” stanął na czele oddziału, by z tych dołów hańby, dołów śmierci wyprowadzić żołnierzy – mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk z IPN.
Jak podkreślił prezes IPN dr Łukasz Kamiński, za sprawą kolejnych identyfikacji ofiar komunizmu żołnierze, których chciano wymazać z polskiej historii, powracają do naszej świadomości. – Każde kolejne nazwisko powoduje, że to, co chcieli osiągnąć zbrodniarze, czyli zapomnienie, pochowanie w nieznanym miejscu, zostaje przezwyciężone. Jest to też działanie skierowane ku przyszłości, powracają te osoby, a wraz z nimi powracają historie ich życia – powiedział Kamiński.
Oprócz „Zapory” i „Łupaszki” udało się zidentyfikować również siedmiu innych żołnierzy zamordowanych przez funkcjonariuszy UB. Są to: Władysław Borowiec „Żbik”, Henryk Borowy-Borowski „Trzmiel”, Zygfryd Kuliński „Albin”, Józef Łukaszewicz „Walek”, Henryk Pawłowski „Henryk Orłowski”, Wacław Walicki „111” i Ryszard Widelski „Irydion”.
– Znamy ich imiona, nazwiska i twarze. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli przedstawić kolejnych, którzy zasługują na naszą pamięć – podkreślił prof. Krzysztof Szwagrzyk z IPN, kierujący pracami poszukiwawczymi w miejscach pochówków ofiar terroru komunistycznego.
Historyk zaznaczył, że w przypadku wszystkich zidentyfikowanych żołnierzy egzekucję wykonano tzw. metodą katyńską, czyli strzałem w potylicę z bliskiej odległości.
Szczątki dowódcy 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza, na którym wyrok śmierci wykonano 8 lutego 1951 r. w warszawskim więzieniu na Mokotowie, odnaleziono w drugim etapie ekshumacji w maju tego roku. Spoczywały tuż przy asfaltowej alejce przebiegającej przez cmentarz Wojskowy na Powązkach. – Jego ciało wrzucono do dołu twarzą do ziemi – powiedział prof. Szwagrzyk. Dodał, że stan zachowania jego czaszki wskazuje na to, że strzał musiał zostać oddany z bardzo wysoka. Zdaniem historyka, zdaje się to potwierdzać przekazy, mówiące, że kat odprowadzał skazańców do piwnicy i tam, stojąc wyżej, oddawał strzał.
Tego typu obrażenia, wskazujące na oddanie pojedynczego strzału z pozycji powyżej więźnia, ma także czaszka mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, cichociemnego, dowódcy oddziałów AK i WiN. Nie można potwierdzić, że strzelano do niego, kiedy znajdował się w worku zawieszonym pod sufitem. – Nie znaleźliśmy obrażeń świadczących o takiej egzekucji – stwierdził prof. Krzysztof Szwagrzyk.
Szczątki „Zapory” odnaleziono w dole nr 16 znajdującym się tuż przed pomnikiem upamiętniającym ofiary stalinowskiego terroru wraz z siedmioma innymi szkieletami. Z tego dołu zidentyfikowano już dwóch jego towarzyszy z oddziału, których zamordowano wraz z „Zaporą” 7 marca 1949 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie. „Zapora” został pochowany jako pierwszy.
– Mieliśmy z identyfikacją majora „Zapory” wiele problemów. Materiał, który pobraliśmy, nie dawał takiej pewności – przyznał prof. Krzysztof Szwagrzyk. Dodał, że dzięki pobraniu w maju próbek od zmarłych rodziców Dekutowskiego możemy to „nazwisko, tego wielkiego Polaka, ogłosić”.
„Zapora” wyprowadza żołnierzy
Profesor Szwagrzyk przypomina, że gdy uroczyście wyprowadzano szczątki odnalezione po pierwszym etapie ekshumacji z Łączki, wówczas jako pierwszą wyniesiono trumienkę – jak się okazało – właśnie ze szczątkami Dekutowskiego. –W ten symboliczny sposób „Zapora” stanął na czele oddziału, by z tych dołów hańby, dołów śmierci wyprowadzić żołnierzy –podkreślił historyk IPN.
Ciała zamordowanych były bezładnie wrzucane do dołów, na co wskazuje stan zachowania szczątków innego zidentyfikowanego – Władysława Borowca „Żbika”. –W tym dole doszło do połączenia szczątków ofiar, potrzeba było wiele wysiłku, żeby zostały wydobyte – mówi prof. Szwagrzyk. Razem z Borowcem znalazło pochówek pięć osób z dwóch egzekucji.
Łukaszewicza znaleziono w dole, w którym leżało sześć ciał, a Pawłowskiego wraz z dwoma innymi żołnierzami. Podobnie innych.
Dzielne rodziny
Rodziny obecne na konferencji dziękowały badaczom za ich trud. – Bez ich pasji nie byłoby tego –podkreśliła Krystyna Frąszczak, siostrzenica mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.
– Byłam sanitariuszką u „Łupaszki” od samego początku, od momentu utworzenia przez niego oddziału, i do końca byłam w jego oddziale tutaj, na Podlasiu. Mieliśmy wziąć ślub, ale do tego nie doszło. Razem z nim zostałam aresztowana. „Łupaszko” próbował kilkakrotnie wyjechać na Zachód, ale mu się nie udało – podkreślała wzruszona Lidia Lwow-Eberle. – Zostaliśmy osadzeni w więzieniu w Warszawie na Rakowieckiej. Tu nas rozdzielono. Spotkałam się z nim raz w więzieniu. Powiedział mi wtedy, że bardzo kocha swoją matkę. Wiedziałam, że siedzi w celi śmierci i że czeka go śmierć – opowiada „Naszemu Dziennikowi” była sanitariuszka. I dodaje: – „Łupaszko” był wspaniałym człowiekiem. Wesoły, lubił tańczyć, opowiadać dowcipy. A jednocześnie był bardzo wymagający. Dyscyplina w naszym oddziale była wojskowa.
Krystyna Frąszczak zaznacza, że w jej rodzinie wujek zawsze był traktowany jak bohater. – Wiadomo, jakie były czasy, ale mimo komunistycznej propagandy, mimo nakładanej na naszą rodzinę hańby, nigdy w to nie wątpiliśmy – powiedziała. –Moja mama, nauczycielka, nie mogła dostać pracy w zawodzie. Powiedziano jej szczerze, że osoba z takiej reakcyjnej rodziny nie może uczyć młodzieży – opowiada.
Janina Lewicka, siostra Zygfryda Kulińskiego ps. „Albin”, ze łzami w oczach powiedziała, że wreszcie, po wielu latach, będzie mogła 1listopada, w uroczystość Wszystkich Świętych, zapalić świeczkę bratu w miejscu, gdzie są jego szczątki. –Teraz będę wiedziała, gdzie mu światełko postawić – mówiła dziennikarzom łamiącym się głosem.
„Nie jesteśmy żadną ’bandą’, jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich. Niejeden z waszych ojców i braci jest z nami” – mówił do żołnierzy mjr „Łupaszko” w marcu 1946 roku.
Jak poinformował IPN, nad identyfikacjami pracuje około 20 specjalistów z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu oraz Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Materiał genetyczny do badań porównawczych pobrano od ponad 300 osób, a spośród wydobytych ok. 200 osób z Łączki sporządzono ponad 100 profili genetycznych. Łącznie z nazwiskami podanymi wczoraj zidentyfikowano już 16 osób.
W latach powojennych zginęło w walce lub zostało zamordowanych przez NKWD i UB ponad 20 tysięcy żołnierzy podziemia niepodległościowego. Miejsca pochówków wielu tych bohaterów są do dzisiaj nieznane. Nie da się dokładnie policzyć, ile osób zmarło na skutek represji, jakim ich poddano. Byli maltretowani w więzieniach, obozach pracy, część deportowano do Związku Sowieckiego, gdzie trafili do łagrów. Dotyczyło to kilkuset tysięcy osób walczących o wolną Polskę.