Przed warszawskim sądem garnizonowym rozpocznie się dziś proces byłego stalinowskiego sędziego Henryka K., szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej PRL, oskarżonego o bezprawne pozbawianie wolności trojga działaczy antykomunistycznych.
Pion śledczy warszawskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej oskarża Henryka K. o to, że jako sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie w okresie od marca 1952 r. do czerwca 1953 r. nie kontrolował właściwie przedłużania tymczasowych aresztowań.
Chodzi o śledztwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego prowadzone „przeciwko Leonowi Ch., Barbarze M. i Janowi O., co skutkowało bezprawnym pozbawieniem wolności pokrzywdzonych z powodu ich wcześniejszej działalności na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego w strukturach organizacji niepodległościowych”. Pokrzywdzeni byli członkami organizacji: Obrońcy Korony, Podziemna Organizacja Wolność i Niepodległość, PSL i AK.
IPN skierował akt oskarżenia do sądu 28 czerwca br. Byłemu sędziemu, który nie przyznał się do zarzutów, grozi kara do 10 lat więzienia.
Henryk K. pracował w stalinowskim wymiarze sprawiedliwości, m.in. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, znanym w tym okresie przede wszystkim z niesławnych sesji wyjazdowych, na których niejednokrotnie wymierzano kary śmierci. Potem trafił do izby wojskowej Sądu Najwyższego. U schyłku PRL zdążył jeszcze w latach 1984-1990 być naczelnym prokuratorem wojskowym, a w okresie 1985-1989 sędzią Trybunału Stanu.
Profesor Krzysztof Szwagrzyk z IPN wskazuje, że K. trafił do stalinowskiego sądownictwa bez ukończenia studiów prawniczych, a jedynie po ukończeniu fakultetu wojskowego we Wrocławiu (1949-1950). Dopiero dwa lata później został ekspresowo magistrem prawa Uniwersytetu Łódzkiego. W tym czasie był już asesorem wojskowego sądu w Łodzi. Historyk podkreśla, że właśnie tacy ludzie, młodzi, po krótkim przygotowaniu, cieszyli się zaufaniem kolejnych ekip komunistycznych, decydując o obliczu wojskowego wymiaru sprawiedliwości i pełniąc, jak K., najwyższe funkcje.
Upust swoim zapatrywaniom dał K. u schyłku PRL w lipcu 1989 r., kiedy jako naczelny prokurator wojskowy odmówił uznania rtm. Witolda Pileckiego za niewinnego. „Nie negując zasług Witolda Pileckiego w czasie wojny i aktywnej walki z okupantem hitlerowskim, niestety brak jest podstaw do pełnej rehabilitacji wyżej wymienionego w odniesieniu do jego działalności w latach powojennych” – stwierdził w swojej odpowiedzi. Historyk IPN Jacek Pawłowicz upublicznia ten, jego zdaniem, „haniebny dokument” w albumie o rotmistrzu.
IPN chciał postawić zarzuty, już kiedy K. był szefem prokuratury wojskowej. Miały dotyczyć udziału w bezprawnym pozbawieniu wolności 5 szpiegów wymienionych w czerwcu 1985 r. na Mariana Zacharskiego. Jednak śledztwo utknęło po decyzji prokuratorskiego sądu dyscyplinarnego z 2011 r., odmawiającego uchylenia immunitetu K.