logo
logo

Zdjęcie: R.Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Syndrom zatrzaśniętych archiwów

Środa, 20 listopada 2013 (02:00)

Z prof. Mieczysławem Rybą, kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. KUL, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Jak Pan ocenia szanse realizacji przez Rosję ponownego wniosku o pomoc prawną w sprawie obławy augustowskiej? Takie wystąpienia zapowiedział białostocki IPN.

– Jestem przekonany, że bez pomocy prawnej Rosji nie ma możliwości dokończenia tego śledztwa. Pamiętajmy jednak, że takie śledztwo mogłoby kończyć się nawet postawieniem jakichś zarzutów konkretnym osobom, które podejmowały w tej sprawie określone decyzje. Problem leży w woli politycznej Rosji. Zarówno system sądowniczy, jak i całe państwo jest tak naprawdę uzależnione od tego, co zwiemy „centralą w Moskwie”. A centrala moskiewska prowadzi pewną, bardzo konkretną politykę historyczną.

Czyli jaką?

– Ta polityka historyczna ma m.in. jeden bardzo ważny wspólny mianownik. Według niej wojska Armii Czerwonej wyzwalały Europę – szczególnie Wschodnią i Środkową – od dominacji hitlerowskiej. Traktowane to jest jako czynnik bezwzględny, wielka zasługa Rosji dla Europy. Również Rosja współczesna chce odgrywać w tej Europie bardzo dużą rolę, stąd ta historia ma dawać absolutnie pozytywny wizerunkowo klimat dla prowadzenia tego typu polityki. W związku z tym, o ile ewentualne zbrodnie komunizmu, dokonywane wewnątrz Rosji, jak i sam komunizm mogą być w jakiś sposób potępiane, o tyle działania na zewnątrz w stosunku do innego państwa, szczególnie jeśli bierzemy pod uwagę kontekst II wojny światowej, nie mogą wizerunkowo szkodzić Rosji. Tutaj pojawia się blokada, która ma umożliwiać Rosji kreowanie swojego wyzwolicielskiego wizerunku, co Rosjanie robią konsekwentnie. Jeśli na górze nie będzie zmiany decyzji w tym zakresie, to nie wydaje mi się, żeby na poziomie prawnym, władz sądowych czy jakichkolwiek innych w Rosji zapadła decyzja korzystna dla Polaków.

 

Poza względami polityki wizerunkowej Rosji coś jeszcze może mieć wpływ na odmowę pomocy prawnej?

– W grę może też wchodzić, podnoszony przez Polaków, problem ścigania zbrodniarzy, jak również elementy odszkodowawcze. Chociaż, jak widzimy, na arenie europejskiej też nie znajdujemy wsparcia, bo w sprawie katyńskiej Trybunał nie udzielił nam pomocy. Sprawa ewentualnych odszkodowań jest oczywiście drugorzędna, aczkolwiek też istnieje. Najważniejszy jest jednak, jak wspomniałem, wizerunek Rosji. Armia Czerwona i jednostki NKWD, które również funkcjonowały w obszarze działań wojennych, nie popełniały ich zdaniem zbrodni, a szczególnie takich, które moglibyśmy zaliczyć do kategorii zbrodni przeciwko ludzkości.

To znaczy, że każde podnoszenie sprawy Katynia czy „małego Katynia”, bo takim mianem określana jest często obława, drażni Rosjan?

– Właśnie tak. Ten duży Katyń w jakiś sposób może jeszcze by łyknęli z uwagi na różnorakie uwarunkowania, kwestie symboliczne przyznane już za Borysa Jelcyna. Natomiast dalsze obnażanie ich różnych zbrodni pokazałoby, że Armia Czerwona wcale nie wyzwalała, tylko zaprowadzała na zajętych terenach, w tym polskich, nową okupację, podobną co do represyjności do okupacji niemieckiej. Wtedy mit wyzwolicielski Armii Czerwonej zostałby absolutnie podważony, do czego Rosjanie nie chcą dopuścić.

W toku śledztwa augustowskiego pojawił się wątek lidzki. Czy pomoc prawna ze strony Białorusi cokolwiek może tu pomóc?

– Nie sądzę, by Białoruś przy obecnej władzy miała na ten temat inne zdanie niż Rosja. Głównych dokumentów w kwestii obławy augustowskiej z pewnością trzeba jednak szukać w Moskwie, a jak wspomniałem, bez zgody władz politycznych Rosji bardzo trudno tego typu rzeczy osiągać.

 

Ale przecież ujawnienie przez Rosję listy zabitych podczas obławy i miejsca ich spoczynku mogłoby zostać odebrane jako ludzki gest wobec bliskich ofiar.

– Z pewnością. Ale pamiętajmy, że ujawnienie takich dokumentów to otwarcie pewnej szczeliny, w którą mogłyby się wedrzeć działania polskie. Jeśli oni mają wiedzę, gdzie spoczywają ofiary, to na pewno mają jakieś dokumenty. Jeżeli je posiadają, to należałoby żądać ich ujawnienia, czego mogą chcieć uniknąć, gdyż w tych dokumentach mogą być jeszcze jakieś inne rzeczy, bardzo istotne dla całego śledztwa. Dlatego humanitaryzm w takich zasadach polityki rosyjskiej nie odgrywa żadnej większej roli, w ich azjatyckim sposobie politykowania te kryteria nie są istotne.

To co nam pozostaje? Jesteśmy bezradni?

– Oczywiście trzeba naciskać Rosjan, mówić jasnym głosem, słyszanym również na zewnątrz, i dokonywać takich działań poszukiwawczych i dokumentacyjnych, które są możliwe na gruncie polskim. Łącznie z działaniami związanymi z upamiętnieniem tych ofiar, bo to jest niezwykle ważne nie tylko dla tego regionu, ale i dla całej pamięci historycznej Polaków. Jeśli Rosjanie prowadzą kłamliwą politykę historyczną w tym zakresie, to my powinniśmy prowadzić politykę historyczną prawdziwą. Nie tylko w takim znaczeniu, że prawdę zna wąska grupa historyków, lecz dbać o ciągłe upamiętnianie tej zbrodni.

 

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Czartoryski-Sziler

Nasz Dziennik