Dozór policyjny, 30 godzin aresztu i zarzut usiłowania obrazy rosyjskiego ambasadora dla trzech mieszkańców Wałbrzycha. Powód? W trakcie wizyty dyplomaty próbowali rozwinąć transparent z napisem: „Za Wilno, za Katyń, Grodno, za Lwów zapłaci czerwona hołota”.
Ponaddobowym aresztem, dozorem policyjnym i zarzutami prokuratorskimi zakończyła się próba rozwinięcia transparentu „Za Wilno, za Katyń, Grodno, za Lwów zapłaci czerwona hołota” w obecności rosyjskiego ambasadora. Akcję zorganizowali kibice Górnika Wałbrzych. Żaden z nich nie miał wcześniej konfliktu z prawem.
– Od samego rana grupy młodych ludzi były zatrzymywane przez patrole policyjne, legitymowane i zastraszane. Grupa młodzieży w wieku 15-18 lat przebywająca przed cmentarzem wojsk sowieckich była zmuszona do opuszczenia terenu przy cmentarzu po słowach funkcjonariuszy policji: „Wyp......, bo was zawiniemy i zrobimy sprawę” – relacjonuje wałbrzyski radny Cezary Kuriata.
25 i 26 listopada w Wałbrzychu gościł ambasador Federacji Rosyjskiej Aleksander Aleksiejew. Przyjechał uroczyście otworzyć odnowiony cmentarz sowieckich żołnierzy, którzy nie zginęli w bitwie, ale od odniesionych ran lub umarli na tyfus. Tak czy inaczej są symbolem powojennej okupacji, terroru i gwałtów. Wielka pompa, jaka towarzyszyła wizycie Aleksiejewa, już sama w sobie jest szokująca.
Do zabezpieczenia wizyty solidnie przygotowała się też wałbrzyska policja. Jak można przeczytać na stronie internetowej Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu, „nad bezpieczeństwem oraz prawidłowym przebiegiem wizyty Pana Ambasadora oraz osób towarzyszących czuwali wałbrzyscy policjanci. Funkcjonariusze prewencji, ruchu drogowego oraz służby kryminalnej, prewencyjnie i operacyjnie zabezpieczali miejsca wizyt oraz przejazdu ambasadora Federacji Rosyjskiej. Zadaniem wałbrzyskiej policji było niedopuszczenie do wystąpienia aktów chuligaństwa oraz wszelkiego naruszenia ładu i porządku publicznego”.
Nadgorliwa policja
– Wie pan, to jest jak za komuny, która wraca – relacjonuje Rafał Lewandowski. Mężczyzna z dwoma kolegami postanowił powitać rosyjskiego ambasadora przed wałbrzyskim ratuszem i rozwinąć transparent z napisem, o którym już wyżej pisaliśmy, oraz emblematami sierpa i młota wpisanymi w znak zakazu.
Kibice, by nie zostać posądzeni przez stróżów prawa o jego złamanie, wybrali się na „powitanie” ambasadora we trzech. Chodziło im o to, by nikt nie zarzucił im nielegalnego zgromadzenia. – Nie chcieliśmy dać policji podstawy do interwencji. Ale mieliśmy świadomość, że tajniacy nas śledzą, a potem szybko zareagowali po tym, jak chcieliśmy rozwinąć transparent. Właściwie to nawet nie został rozłożony – opowiada kibic.
– Został tym mężczyznom postawiony zarzut, że wspólnie i w porozumieniu usiłowali nawoływać do nienawiści na tle różnic narodowościowych oraz próby publicznego znieważenia obywateli Federacji Rosyjskiej z uwagi na przynależność narodową w ten sposób, że przed urzędem miejskim próbowali rozwinąć ten transparent – potwierdza prok. Ewa Ścierzyńska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Jak dodaje, cel nie został osiągnięty z uwagi na „interwencję policji”.
Sprawa jest o tyle ciekawa, że treść transparentu jest antykomunistyczna i antysowiecka, nie antyrosyjska. Słynna opozycyjna pieśń z czasu stanu wojennego odwoływała się w tym fragmencie do „Marszu oddziału ’Zapory’”, w którym żołnierze mjr. Hieronima Dekutowskiego śpiewali: „Za Zamek, za Katyń, za Sybir, za krew/ Zapłaci ’Zapory’ piechota”. To nawiązanie do szalejącego w Polsce po 1944 r. sowieckiego terroru.
Jak w PRL
Po wyjściu z aresztu mężczyźni postanowili szukać pomocy i zgłosili się do mec. Piotra Sosińskiego (PiS), radnego dolnośląskiego sejmiku wojewódzkiego. W ocenie adwokata, zarówno reakcja policji, jak i postawione zarzuty mają charakter represyjny i kojarzą się z czasami PRL. – Treść transparentu ma mocno antykomunistyczny i antysowiecki charakter, ale nie ma w nim jakiegokolwiek nawoływania do nienawiści narodowościowej. Tam nie było przecież przekreślonego np. godła Rosji. Jestem mocno zaskoczony faktem pozbawiania wolności na tak długi czas tych ludzi – komentuje prawnik.
W jego ocenie, organy ścigania potraktowały mężczyzn jak pospolitych przestępców. Nie próbowano im stawiać zarzutu z kodeksu wykroczeń, ale sięgnięto po repertuar bardzo ostrych środków: areszt i kodeks karny. Mężczyźni zostali zatrzymani przez policję, przetrzymywano ich w areszcie ponad 30 godzin.
– Nie tłumaczono nam właściwie, dlaczego siedzimy. Potem okazało się, że prokurator nie miał czasu do nas przyjechać, by przedstawić zarzuty – relacjonuje Rafał Lewandowski. Co więcej, prokurator wydał również postanowienie o oddaniu ich pod dozór policyjny. – Gdy nas zatrzymano, już na komendzie jeden z funkcjonariuszy mówił nam: „Po prostu macie za swoje”. Decyzję o tej akcji podjął jeden z dowódców, który gdy tylko zobaczył nas przed ratuszem, był bardzo zelektryzowany. Rozwinęliśmy może dwa metry transparentu i tylko usłyszeliśmy komendę: „Dobra, zawijamy ich”. Teraz mamy mieć sprawę sądową – mówi nasz rozmówca.
Mężczyźni stali spokojnie, nie wznosili okrzyków, nie posiadali środków pirotechnicznych.
Wizyta rosyjskiego ambasadora w Wałbrzychu miała kuriozalną oprawę. Aleksiejew wygłosił wykład na temat „Stosunków dyplomatycznych Federacji Rosyjskiej z Polską”. – Nikt nie przyszedłby ratować Polski za taką cenę, jaką my ponieśliśmy w czasie II wojny światowej – oświadczył ambasador, tłumacząc, dlaczego należy się cześć sowieckim żołnierzom.
Ani słowa o pakcie Ribbentrop-Mołotow, 17 września i sowieckiej agresji, masowych deportacjach, zbrodniach czy masowych gwałtach czerwonoarmistów.
Ambasador mówił też o problemach w kontaktach polsko-rosyjskich. W jego ocenie, zła wola sprawia, że te stosunki są, „delikatnie mówiąc, średnie”. – Najbardziej boli mnie, że kontakty młodzieży polskiej i rosyjskiej są takie rzadkie. Ubolewam nad tym, bo to kolejne pokolenia powinny dbać o dobre kontakty między naszymi państwami – wyjaśniał, podkreślając, że pomiędzy Polską a Rosją powinien być ruch bezwizowy. W jego ocenie, mała ilość odwiedzin młodych Polaków w Rosji jest „absolutną katastrofą”.
Remont cmentarza czerwonoarmistów, sfinansowany ze środków rosyjskich, wspierał wałbrzyski oddział Stowarzyszenia Współpracy Polska-Wschód, które kontynuuje działalność dawnego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W ciągu najbliższych 2 lat ma powstać również monografia ukazująca historię nekropolii. Tyle że Sowieci nie ginęli podczas działań wojennych, ale od odniesionych ran lub w wyniku tyfusu i syfilisu. W książce Joanny Lamparskiej „Dolny Śląsk, jakiego nie znacie” jest mowa o 70 sołdatach, którzy zmarli po spożyciu spirytusu przemysłowego w Sokołowsku. Bardzo charakterystyczne jest, że losami cmentarza zajęto się dokładnie miesiąc po katastrofie smoleńskiej na fali propagowanej przez Bronisława Komorowskiego i „Gazetę Wyborczą” akcji zapalania zniczy na grobach czerwonoarmistów. Wynikiem tego była również renowacja grobu bolszewickich żołnierzy w Ossowie. W Wałbrzychu akcja ma swój finał w postaci wizyty rosyjskiego ambasadora i represji wobec polskich obywateli.
Specopieka
Zdaniem Krzysztofa Szczerskiego, byłego wiceministra spraw zagranicznych i posła z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, Rosja bezwzględnie realizuje swoją politykę historyczną. Również za pomocą szczególnej dbałości o pomniki i groby.
– Dziś nie do pomyślenia jest, by akcja przeniesienia grobów czerwonoarmistów z krakowskich Plant mogła się udać. A może zostanie przywrócony tam pomnik marszałka Koniewa? – komentuje poseł PiS. W jego ocenie, historia z podpaleniem budki strażniczej przy rosyjskiej ambasadzie podczas Marszu Niepodległości, rosyjskie roszczenia i żądania przeprosin oraz fatalna postawa polskich władz w tym kontekście pokazują, że Rosjanie żądają specjalnego traktowania. – W efekcie tego wizyta ambasadora staje się wizytą specjalnego znaczenia, podczas której należy robić wszystko, by pan ambasador się nie obraził, a każde zagrożenie jest z góry usuwane – dodaje poseł Szczerski.