Wielokanałowy konwerter analogowo-cyfrowy, studyjny interfejs firmy Roland – to urządzenie użyte przez biegłych do skopiowania zapisu nośnika magnetycznego z rejestratora głosowego Tu-154M – ustalił „Nasz Dziennik”.
Każdy z czterech kanałów skrzynki ma zostać odsłuchany odrębnie.
Konwerter biegli przywieźli ze sobą do Moskwy. Śledczy liczą, że przy jego użyciu uda się uzyskać lepszą kopię nagrań. Jak tłumaczy ppłk Karol Kopczyk, główny referent śledztwa smoleńskiego, czynności, które od ponad tygodnia wykonują polscy biegli, polegają na wykonaniu kopii cyfrowej z zapisu analogowego. Kopiowanie czarnej skrzynki odbywa się za pomocą metody „polegającej na wykorzystaniu profesjonalnych procedur kalibracji i optymalizacji zapisu studyjnego wielośladowego sprzętu nagraniowego wykorzystującego bardzo wysokie parametry konwersji analogowo-cyfrowej, koniecznej do uzyskania możliwie najlepszej jakości dowodowego nagrania”.
Konwerter jest podłączony do magnetofonu typu MARS-NW. To urządzenie produkcji rosyjskiej. Za jego pomocą biegli odtwarzają oryginalny zapis z taśmy, który w tym samy czasie jest digitalizowany przez konwerter analogowo-cyfrowy. Nagranie jest zapisywane na dysku komputerowym. Prokurator Kopczyk zapewnia, że sprzęt został sprawdzony pod kątem technicznym, a z czynności sporządzono odrębny protokół. Tak samo jak z przygotowania taśmy do odtwarzania i nagrywania.
Przed rozpoczęciem kopiowania biegli użyli przywiezionej ze sobą tzw. taśmy testowej (zawiera sygnały, które diagnozują stan techniczny magnetofonu). Magnetofon MARS-NW był już wcześniej używany przez polskich specjalistów podczas badania rejestratorów pokładowych w Moskwie w czerwcu 2011 roku. W badaniu uczestniczyli wtedy prokurator wojskowy, biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie i z zakresu badania pokładowych rejestratorów parametrycznych. Wykonana w 2011 r. kopia czarnej skrzynki okazała się jednak słabej jakości, co nie pozwoliło odczytać całości. Było to niemożliwe z powodu wysokiego poziomu szumów, tła i zakłóceń, a także zbierania dźwięków przez 3 mikrofony. Śledczy liczą, że przy użyciu lepszego sprzętu uda się uzyskać lepszą kopię.
– Konwerter analogowo-cyfrowy, studyjny interfejs firmy Roland to sprzęt z tzw. wyższej półki. Nie ma bowiem czegoś takiego jak stricte sprzęt fonoskopijny, jeśli chodzi o rejestrację czy odsłuch, to korzystamy zwykle właśnie ze sprzętu pierwotnie przeznaczonego i wykorzystywanego w muzyce – mówi Bogdan Rozborski, ekspert z zakresu fonoskopii. – Pytanie tylko, dlaczego tego typu sprzętu nie zastosowano wcześniej przy kopiowaniu nagrań z czarnej skrzynki? Czyżby w tak krótkim czasie technika poszła aż tak bardzo do przodu? – zastanawia się mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik części rodzin ofiar.
Pytany o to ppłk Karol Kopczyk odpowiada, że na konieczność wykonania kolejnej kopii wskazał biegły. A konkretnie – jak ustalił „Nasz Dziennik” – Andrzej Artymowicz, biegły z zakresu przetwarzania dźwięku z zapisu analogowego na cyfrowy, brat Pawła Artymowicza, znanego oponenta parlamentarnego zespołu smoleńskiego. To on zasugerował zastosowanie określonego typu konwertera.
– Biegli poszukiwali możliwości wykonania lepszej kopii. Ustalili, że takie możliwości są, i chcieli je wykorzystać – podkreśla Kopczyk.
Tyle że wielokanałowe konwertery (szesnastokanałowe i więcej) są dostępne na rynku od co najmniej 20 lat, stosuje się je do digitalizowania wielościeżkowych taśm studyjnych. Była więc możliwość skorzystania z tego sprzętu i przed trzema laty. Nasuwa się więc automatycznie pytanie o kwalifikacje ekspertów IES, którzy wcześniej kopiowali skrzynkę. Czy nowa kopia zniweluje braki poprzedniej, pozwoli na odczytanie dotąd niejasnych fraz i przypisanie ich konkretnym osobom? Zdaniem prokuratora, jest jeszcze za wcześnie, by o tym mówić, sprawa wyjaśni się, kiedy biegli odsłuchają nagrania.
– W chwili obecnej podawanie jakichkolwiek informacji byłoby czystą spekulacją – ucina ppłk Karol Kopczyk. Tak więc na opinie biegłych trzeba będzie zaczekać. Jak długo? Jeszcze nie wiadomo. Opinia fonoskopijna IES w zakresie odczytu cyfrowej kopii zapisu z rejestratora fonicznego CVR (ang. cocpit voice recorder) MARS-BM trafiła do prokuratury w grudniu 2011 r., pół roku po skopiowaniu nagrań.
Rosjanie nagrywają
Kopiowanie nagrań odbywa się w pomieszczeniach Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, ale nie w pomieszczeniu dźwiękoszczelnym. Biegli uznali, że nie wpłynie to na jakość nagrania. Docelowo ma zostać wykonanych siedem kopii zapisu. W czynnościach uczestniczą Rosjanie. Wszystko jest nagrywane przy użyciu 3 kamer cyfrowych. Zapis z tych nośników, jak również kopie nagrań będą dostępne dla obu stron, polskiej i rosyjskiej. Polska grupa przebywa w Moskwie od ponad tygodnia.
Biegli mają zakończyć prace dzisiaj. W sobotę wracają do kraju. Nośniki z nagraniem najpierw zostaną przekazane Prokuraturze Generalnej Federacji Rosyjskiej, stamtąd – polskiej Prokuraturze Generalnej, by w końcu trafić do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wtedy zajmą się nimi biegli. To typowa ścieżka przekazywania materiałów zebranych przez polskich biegłych na terenie Federacji Rosyjskiej – wyjątek stanowiło przekazanie próbek z wraku tupolewa: te zostały przekazane bezpośrednio polskim śledczym. Na podstawie nowych kopii zostanie sporządzona całkiem nowa transkrypcja zapisu dźwiękowego z rejestratora MARS-BM, sporządzą ją ci sami biegli, którzy uczestniczą w procesie kopiowania nagrań, materiał zostanie dołączony do akt śledztwa smoleńskiego.
Cztery kanały osobno
Rosyjski katastroficzny rejestrator głosu MARS-BM składa się z dwóch szpul na taśmę, modułu głowic kasująco-nagrywających i obudowy spełniającej wymagania ICAO dotyczące czarnych skrzynek, a więc dużej odporności na wodę, ogień, temperaturę, przeciążenia i zgniatanie. Do tego dochodzi blok sterujący ze wzmacniaczami sygnałów. Do pomarańczowej kapsuły podłącza się przewody z sygnałem pokładowych radiostacji UKF oraz z 3 zamontowanych w kabinie mikrofonów. Jeszcze inny przewód łączy rejestrator głosowy z parametrycznym, który co pół minuty dostarcza zakodowane informacje o upływie czasu.
Taśma w MARS-BM ma 8 ścieżek, równocześnie dokonuje się zapis na czterech z nich. Na czterech ścieżkach zapisuje się dźwięk z czterech przetwarzanych przez MARS-BM kanałów dźwiękowych. Pierwsze dwa to obie radiostacje, trzeci gromadzi sygnał z mikrofonów w kabinie, a czwarty – taktowanie przez zegar rejestratora FDR. Biegli pracujący w Moskwie kopiują wszystkie cztery kanały.
– Tak by każdą ścieżkę można było odsłuchiwać osobno – wyjaśnia ppłk Kopczyk. Zdaniem Rozborskiego, to bardzo istotna kwestia. – Ścieżki nie mogą się na siebie nakładać. Musi być możliwość ich śledzenia każdej z osobna. Dopiero wtedy, kiedy dokładnie się je pozna, każdą oddzielnie, można je synchronizować – ocenia ekspert.
Z tekstu transkrypcji sporządzonej przez ekspertów krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych wynika, że wyseparowano ścieżkę radiową od nagrania rozmów w kokpicie. Jednak nie oddzielono od siebie wypowiedzi z kabiny od tła akustycznego, czyli od wszelkich innych odgłosów, jak np. przełączanie pewnych urządzeń samolotu (m.in. przełącznika włączania i wyłączania reflektorów). Tego, zdaniem ekspertów, być nie powinno.
– A czasami wszystkie te niuanse akustyczne są bardziej wymowne niż słowa, jednoznacznie opisują sytuację, jaka ma miejsce w kabinie. Tymczasem akustykę potraktowano w tej transkrypcji po macoszemu, szczególnie jeśli chodzi o ostatnie sekundy nagrania – zaznacza Rozborski.