Do wczoraj dół numer 16 skrywał ponurą tajemnicę. Z płytkiego wykopu IPN podjął ciała siedmiu ludzi „Zapory”. Kilka metrów dalej spod betonu wydobyto szczątki komandorów.
Nazwiska kolejnych 12 żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego z powązkowskiej Łączki ujawnił wczoraj Instytut Pamięci Narodowej.
Są wśród nich ofiary sowieckiej Informacji Wojskowej: komandor Stanisław Mieszkowski, dowódca Floty, i komandor Zbigniew Przybyszewski.
– Zwłok mojego ojca poszukiwałem 60 lat – mówił w trakcie uroczystej prezentacji efektów prac identyfikacyjnych wyraźnie wzruszony dr Witold Mieszkowski, syn komandora. – Dla nas ten dzień jest pierwszym, w którym nie czujemy się obywatelami drugiej kategorii – dodał.
Mieszkowski, Przybyszewski i trzeci komandor Jerzy Staniewicz zostali straceni w 1952 r., w efekcie procesów pokazowych dotyczących rzekomych spisków w wojsku lub szpiegostwa. Ich rehabilitacji i godnego uczczenia domagał się zmarły na emigracji bohaterski wiceadmirał Józef Unrug, dowódca obrony Wybrzeża, który skapitulował jako jeden z ostatnich 2 października 1939 roku.
– Honor marynarki został splamiony przez nieodwracalny krok mordu sądowego popełniony na wychowankach, byłych podwładnych admirała, współobrońcach Helu. Tego admirał nigdy nie zapomniał – stwierdził swego czasu syn wiceadmirała Horacy Unrug.
Szczątki komandorów odnaleziono wiosną ubiegłego roku pod asfaltową aleją na Powązkach Wojskowych. – Zostali uśmierceni metodą katyńską, strzałem w potylicę – relacjonuje prof. Krzysztof Szwagrzyk z IPN, kierujący poszukiwaniami ofiar terroru komunistycznego.
Ludzie „Zapory” w dole nr 16
Genetycy zidentyfikowali też dziesięciu innych żołnierzy podziemia niepodległościowego, których szczątki odnaleziono w kwaterze na Łączce. Wśród nich są: ostatni komendant Wileńskiego Okręgu AK ppłk Antoni Olechnowicz, kolejni towarzysze legendarnego cichociemnego mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”: ppor. Roman Groński, por. Jerzy Miatkowski, por. Edmund Tudruj i por. Arkadiusz Wasilewski.
Wśród rozpoznanych są też oficerowie przedwojennego Wojska Polskiego, którzy padli ofiarą rzekomego spisku w wojsku: mjr Jan Czeredys, ppłk Aleksander Kita i ppłk Marian Orlik. A także żołnierz NSZ Karol Rakoczy i WiN por. Adam Gajdek.
Zidentyfikowani rozmieszczeni byli w pięciu dołach śmierci, w większości pod asfaltową alejką. – Zostali wrzuceni do dołów bez trumny, uśmierceni metodą określaną jako katyńska, strzałem w potylicę z bliskiej odległości – mówił Szwagrzyk.
– Poza jednym przypadkiem wszyscy zostali wrzuceni do dołów twarzą do ziemi, jako jedyny w trumnie został pochowany mjr Jan Czeredys – dodał. „Zapora” wraz z towarzyszami spoczywali w dole nr 16. – Tam pochowano mjr. Dekutowskiego, cichociemnego, i jego podkomendnych – prezentował Szwagrzyk. –W jaki sposób umieszczono ich w wąskim, zbyt małym jak na taką liczbę osób dole? Robiono to, układając ciała ofiar przeciwlegle do siebie – mówił.
Genetycy są bliscy identyfikacji trzeciego komandora. – Robimy wszystko, żeby na kolejnej konferencji identyfikacyjnej ogłosić nazwisko komandora Jerzego Staniewicza – zapewnił Szwagrzyk. Problemem jest jednak znalezienie osób blisko z nim spokrewnionych.
– My musimy mieć materiał porównawczy, musimy mieć rodziny. Jeżeli nie mamy bliskich osób spokrewnionych, to jesteśmy bezsilni. Są osoby, ale to jest dalekie pokrewieństwo i musimy dotrzeć do osób z bliższym pokrewieństwem – mówi nam dr Andrzej Ossowski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, kierujący badaniami identyfikacyjnymi.
– Od dwóch lat udowadniamy, że możliwe jest nie tylko odnalezienie doczesnych szczątków osób zamordowanych, ale także ich identyfikacja, przywrócenie im wbrew planom oprawców własnego imienia i nazwiska. W ten sposób wypełniamy podstawowy obowiązek wobec ofiar, wobec ich bliskich – stwierdził prezes IPN dr Łukasz Kamiński.
– Nie spoczniemy, póki nie wykorzystamy każdej możliwości odnalezienia i zidentyfikowania szczątków naszych bohaterów, godnego ich pogrzebu i przywrócenia ich zbiorowej pamięci Polaków – podkreślił Kamiński.
– Trudno mi się mówi, ale muszę to powiedzieć. Na Łączce stała się rzecz straszna. Kto tam przynajmniej raz był, to odczuwa, te zdjęcia nie oddają tej atmosfery. To musi być miejsce narodowej dumy, a nie tragedii, ale żeby do tego doprowadzić, trzeba by pokonać jeszcze dużo progów – podkreślił Witold Mieszkowski.
Łączka i Wałbrzyska
IPN wraz z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa intensywnie przygotowują się do trzeciego etapu badań na Łączce. Jak podkreśla prof. Szwagrzyk, ciągle w ziemi spoczywa około 90 ofiar terroru stalinowskiego. – Wiosną tego roku, przy niezbędnym wsparciu instytucji państwowych i samorządowych, przeprowadzimy trzeci etap prac na Łączce – zapowiada Kamiński.
– Dopinamy szczegóły, pieniądze są, metoda jest, trzeba jeszcze załatwić sprawy formalne – zapewnia prezes IPN. – Jeżeli pod względem formalnym będziemy gotowi, zaczynamy prace – tłumaczy, dodając, że nie może w tej chwili podać precyzyjnego terminu, ale przypuszczalnie będzie to późna wiosna.
Poważnym problemem jest to, że na części Łączki realizowane były nowe pochówki, często osób z komunistycznego aparatu. Chodzi o aż 195 grobów. Zdaniem niektórych rodzin ofiar należy je zwyczajnie przenieść.
– Uważam, że jednak tych pochowanych pod osłoną stanu wojennego trzeba będzie przenieść i tu będzie rola dla władz miasta, dla zarządu tego cmentarza, po to, żeby ten trzeci etap, który podejmujemy, mam nadzieję wspólnie, się spełnił – twierdzi Mieszkowski.
Ale trzeci etap na Łączce to nie jedyne zamierzenia IPN w tym roku.
– Czekają nas prace poszukiwawcze w bardzo wielu miejscach w Polsce – zaznacza Kamiński.
Badacze chcą przebadać teren na ul. Wałbrzyskiej w Warszawie.
– Ze zdjęcia lotniczego zrobionego wiosną 1947 r. możemy zorientować się, gdzie leży to słynne pole Bokusa, gdzie w latach 1946-1948 pochowano kilkuset więźniów – informuje Szwagrzyk. Z tych fotografii wynika, że znajdowało się tam wówczas ponad 90 grobów. – To jest jedno z miejsc, które chcielibyśmy jeszcze w tym roku móc przebadać . Problem, podobnie jak z Łączką, jest ten sam, tam są już współczesne mogiły – zaznacza Szwagrzyk.
Co z uroczystym pochówkiem?
Planowany na 27 września, w 75.rocznicę utworzenia Polskiego Państwa Podziemnego, uroczysty pochówek żołnierzy zidentyfikowanych po ekshumacjach na Łączce może zostać przesunięty w czasie. Według prezydenta Bronisława Komorowskiego, obecnego na uroczystości ogłoszenia kolejnych identyfikacji w Belwederze, trzeba będzie wyznaczyć datę pochówku, uwzględniając m.in. „postęp w zakresie identyfikacji ofiar”. Komorowski podkreślił, że pochówek ten powinien mieć charakter uroczystości państwowej.
Pozostaje też kwestia odpowiedniego pomnika. Pojawiają się pomysły budowy panteonu.
– Przybyłem tutaj ze swoimi wnukami. To dla nich będzie to, co zrobimy na Łączce wszyscy razem, nie dla nas – podsumował Mieszkowski.
Jak poinformował minister sprawiedliwości Marek Biernacki, w areszcie śledczym przy ul. Rakowieckiej, gdzie w latach 1948-1956 wykonywano wyroki śmierci m.in. na żołnierzach podziemia niepodległościowego, powstanie Muzeum Ofiar Komunizmu. W tym celu w najbliższym czasie budynek zostanie wyłączony z normalnego użytkowania.
Zakończone zostały także prace w podziemiach na ul. Koszykowej, gdzie mieściły się katownie UB. –Może je przejąć Muzeum Powstania Warszawskiego – poinformował Biernacki. Dodał, że resort sprawiedliwości ma je przekazać w tym roku.
Z kolei szef MON Tomasz Siemoniak zapewnił, że w budynku przy ul. Żwirki i Wigry w Warszawie przewidziane jest upamiętnienie Żołnierzy Wyklętych. – Oni są potrzebni jako symbole niezłomności i dochowania przysięgi – podkreślił Siemoniak.
Dotychczas z kwatery na Łączce wydobyto szczątki ok. 200 osób, do sierpnia ubiegłego roku zidentyfikowano 16 osób, w tym słynnych dowódców oddziałów AK i WiN mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”, mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”, a także ostatniego dowódcę Narodowych Sił Zbrojnych ppłk. Stanisława Kasznicę.
TUTAJ dostępne są biogramy ogłoszonych wczoraj nazwisk żołnierzy podziemia niepodległościowego.