W poniedziałek otrzymaliśmy istotną informację na ważny i budzący emocje temat. „Nasz Dziennik” ujawnił, że opinia uzupełniająca do ekspertyzy Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji nie potwierdza wybuchów na pokładzie rządowego tupolewa 10 kwietnia 2010 r.
Przy tej okazji „Gazeta Wyborcza” zaliczyła żenującą kompromitację na polu warsztatu dziennikarskiego. Jego wymogiem jest m.in. precyzyjne i szybkie przekazanie informacji. W interesującej nas sprawie „Wyborcza” zabierała się do tematu od 31 marca do 2 kwietnia. W tym czasie można przejechać zamojską dorożką do stolicy i z powrotem (często zmieniając konie). Takie tempo pracy redakcji daje mocny argument, że wiadomości nie są przez nią po prostu publikowane, lecz najpierw przesiewane przez ideologiczne sito.
Efekt działania sita (a może przyczyna tak długiego „przesiewania” newsa?) ujawnił się w warstwie warsztatowej tekstu, umieszczonego wczoraj na trzeciej stronie „Gazety Wyborczej”, która jest miejscem dla ważnych autorskich ustaleń każdego dziennika. Nie uznano za stosowne wskazania i powołania się na „Nasz Dziennik”, który jako pierwszy ujawnił istotne informacje zawarte w artykule. W ten sposób „Wyborcza” niebezpieczne zbliżyła się do praktyk internetowego „dziennikarstwa” korzystającego z treści wytworzonych przez inne poważne podmioty i lokującego je w swoich publikatorach bez podania źródła. Takie postępowanie jest uznawane nie tylko za uchybienie warsztatowe, ale też pospolitą nieuczciwość.
Sytuacja ta tym bardziej obciąża redakcję z Czerskiej, że w numerach, w których na próżno szukamy newralgicznej informacji, w tym samym dziale „Wydarzenia” bez zahamowań odmalowuje się wizerunek medialnej konkurencji, nie ukrywając odwetowego charakteru przedsięwzięcia. Chodzi o „Nasz Cykl. Posmoleńskie dzieci. Media”. Wskazuje na to absurdalna ikonografia. Zaczerpnięty z książki „Resortowe dzieci. Media” motyw został przetworzony tak, że patrzą na nas z niego osoby związane z mediami, które bardzo nie podobają się „Wyborczej”. Nielogiczne (czysto złośliwe) umieszczenie krytyków lewicowej ideologii na rewolucyjnej czerwieni i w pachnących totalitaryzmem uniformach pokazuje, jak grubą dratwą fastrygowana jest „Gazetowa” robota. Czyżby rzetelna informacja o smoleńskim śledztwie psuła koncept teatrzyku o strasznych „prawicowych” mediach?
Autor kieruje wydziału edukacji w Starostwie Powiatowym w Świdniku.