logo
logo

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Dowodu na wybuch nie ma

Wtorek, 8 kwietnia 2014 (02:05)

Biegli wykluczają wybuch na pokładzie Tu-154M, ale prokuratura nie zamyka wątku „udziału osób trzecich”, odsyłając do postanowienia końcowego śledztwa.

 

Z opinii biegłych Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji wynika, że na pokładzie tupolewa nie doszło do wybuchu. Opinię fizykochemiczną eksperci z CLKP wydali po zbadaniu ponad 700 próbek. – Były to próbki pobrane ze szczątków samolotu Tu-154 nr 101, próbki gleby zabezpieczone z miejsca katastrofy i z miejsc do niej przyległych, próbki pobrane z pnia brzozy i tkwiących w niej fragmentów metalowych, próbki z foteli samolotów – wyliczał wczoraj płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Zbadano także próbki pobrane z ciał ofiar ekshumowanych w Polsce. Biegli mieli również dostęp do przedmiotów z miejsca katastrofy znajdują- cych się w Centrum Szkolenia Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim.

– W przekazanych do analizy próbkach z ciał nie ujawniono śladów materiałów wybuchowych – zaznaczył płk Szeląg, wyliczając trotyl, heksogen, nitroglicerynę, pentryt i „substancje będące produktami ich degradacji”. – Szczątki samolotu Tu-154 nr 101 zlokalizowane w budynku laboratorium, na placu pod namiotem i w trójkomorowej szopie na lotnisku wojskowym Smoleńsk Północny nie noszą śladów wskazujących na działanie wybuchu punktowego pochodzącego od skondensowanych materiałów wybuchowych w strefach kruszącej i bliskiego oddziaływania – powiedział szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej. Nie można jednak ocenić uszkodzeń mechanicznych ze względu „na zbyt duże podobieństwo wywołane uderzeniem samolotu o ziemię”.

Rozłożenie szczątków samolotu i ułożenie ciał ofiar „nie noszą cech charakterystycznych dla wybuchu przestrzennego”, czyli „działań paliwo-powietrznych lub pyłowo-powietrznych” mogących mieć miejsce w kadłubie samolotu.

Biegli odnieśli się również do wskazań używanego w badaniach w Smoleńsku spektrometru ruchliwości jonów. Szeląg, przytaczając opinie ekspertów, stwierdził, że działają one tak, że „każdy związek chemiczny, z którego w procesie jonizacji powstają jony zbliżone do ruchliwości jonów wygenerowanej z cząstek materiałów wybuchowych, może być źródłem fałszywie pozytywnego alarmu”. Jeżeli w danym miejscu znajduje się dużo związków chemicznych, to „wzrasta prawdopodobieństwo takiego zdarzenia”.

Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej dodał, że prokuratorzy wykonali wszystkie zaplanowane czynności w zakresie tego wątku. Jednak gdyby pojawiło się coś nowego, mogą wrócić do dalszych badań.

Zenon Baranowski

Nasz Dziennik