logo
logo
zdjęcie

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Prawda się obroni

Środa, 9 kwietnia 2014 (09:28)

Aktualizacja: Środa, 9 kwietnia 2014 (09:43)

Z Andrzejem Melakiem, prezesem Komitetu Katyńskiego, bratem Stefana Melaka, tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej, rozmawia Sylwia Rejmentowska

 

Niebawem będziemy obchodzili czwartą rocznicę katastrofy smoleńskiej. Jakie refleksje i przemyślenia w związku z tą datą Panu towarzyszą?

– Mijają cztery lata od tej tragedii narodowej, a mimo upływu tylu miesięcy niestety nic nie zmieniło się w postępowaniu i nastawieniu rządu Donalda Tuska oraz prezydenta Bronisława Komorowskiego względem katastrofy smoleńskiej. To wywołuje ogromny smutek. Teraz mamy jeszcze więcej informacji, docierają do nas nowe fakty i dowody. To za mało, żeby Smoleńsk przestano relacjonować jako niesubordynację polskich pilotów, którzy niejako dopuścili się zbiorowego samobójstwa. W mediach głównego nurtu nie przebije się żadna inna informacja. Jest tylko jedna, jedyna propagowana narracja pochodząca od rosyjskiego MAK, a potem od komisji Leszka Millera. Ogromnym smutkiem napawa mnie także to, co wyczynia prokuratura. Śledczy, twierdząc, że bez pierwszorzędnych dokumentów w postaci wraku samolotu, czarnych skrzynek itd. można zamknąć śledztwo bez szkody dla jego wyników.

Polacy jednak wzięli sprawy w swoje ręce i równocześnie prowadzone jest tzw. śledztwo społeczne...

– To nasza ogromna radość i nadzieja. To społeczne dochodzenie do prawdy nadzorowane jest przez Zespół Parlamentarny do spraw Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. prowadzony przez posła Antoniego Macierewicza. Uważam, że jest to niezwykłe wprost oddanie naukowców polskich, tych w kraju i tych za granicą. Członkowie zespołu wykazują niezbite, udokumentowane dowody na to, że był to zamach. Był to wybuch na wysokości kilkudziesięciu metrów. Fakty z trudem przebijają się do opinii publicznej. Dzięki nim coraz więcej ludzi jest uświadomionych. Chcący śledzić prace społeczne zmieniają swoją optykę na temat katastrofy smoleńskiej. Prawda się obroni i wyjdzie na jaw.

10 kwietnia 2010 roku to dla Pana rodziny szczególny dzień...

 Oczywiście. W tej katastrofie zginął mój kochany brat. Zginął na służbie, jadąc uczcić bestialsko pomordowanych naszych rodaków. Tych, których szczątki i historię chowa katyńska ziemia. Mój brat Stefan leciał z prezydentem Kaczyńskim w imieniu nas wszystkich, by oddać hołd naszym bohaterom. Poniósł śmierć, reprezentując cały polski Naród. Dlatego też wraz z bliskimi będziemy uczestniczyli we Mszy św. i weźmiemy udział w uroczystościach społecznych. Wyraz tego, że Polacy pamiętają także Stefana ofiarę, jest dla nas bardzo ważny.

Pana brat całe swoje życie poświęcił odkrywaniu prawdy o zbrodni katyńskiej...

– Stefan walczył o tę prawdę. Chciał, aby ona została ujawniona. Dążył do jej odkrycia. To prawda, z którą pomimo wielkich prześladowań, represji i przeciwności Stefan potrafił przebić się do społeczeństwa. Pamięć o oficerach uczciliśmy ze Stefanem wieloma kaplicami i pomnikami, które przerywały obowiązującą zmowę milczenia w Polsce przez kilkadziesiąt lat, przez cały okres PRL.

Rodziny i bliscy nie mogli w PRL uczcić ofiar katyńskich. Pierwszy pomnik, postawiony właśnie przez Stefana i jego braci na Powązkach Wojskowych, powstał 31 lipca 1981 roku. Po kilkunastu godzinach został zagrabiony przez Służbę Bezpieczeństwa i aresztowany na 14 lat. Na swoje miejsce powrócił dopiero 5 września 1995 roku.

Rodziny smoleńskie ofiary zbrodni nad Smoleńskiem uczciły, zawożąc do Smoleńska tablicę i montując ją na głazie, którzy postawili mieszkańcy tego miasta. Po pół roku obecności na tym głazie tablica mówiąca o przyczynach wizyty prezydenta wraz z delegacją w Katyniu i o mordzie katyńskim została w podobny sposób jak pomnik katyński w Warszawie zbeszczeszczona. Rosjanie usunęli ją i umieścili własną, nic niemówiącą o Katyniu, zbrodni ludobójstwa ani o ofiarach tragedii smoleńskiej. Tym samym popełnili straszny błąd. Dzisiaj takich tablic na całym świecie jest ponad 4 tysiące.

Wrak rządowego samolotu Tu-154M nadal pozostaje w rosyjskich rękach. Nie wiadomo, kiedy zostanie sprowadzony do kraju...

– Winny tej sytuacji jest polski rząd i nie mam żadnych wątpliwości. Jest to działanie na szkodę Rzeczypospolitej i interesów polskich. Hańbiące i kompromitujące dla gabinetu Donalda Tuska. W świetle nowych wydarzeń związanych z Ukrainą, Krymem widzimy, jakie są metody działania przyjęte w Rosji. Już chyba nikt nie ma wątpliwości, ile racji miał prezydent Lech Kaczyński, który odważnie w Gruzji powiedział: „Najpierw Gruzja, potem Ukraina, a potem być może i Polska...”. W mojej ocenie, Polska została zagrabiona tego tragicznego dnia 10 kwietnia 2010 roku, Ukraina jest zagrabiana dopiero teraz. Myślę, że tu potwierdza się teoria budowy imperium postsowieckiego. Władimir Putin jest współczesnym Adolfem Hitlerem – groźnym imperialistą, przed którym niejako ustępuje Zachód.

Dziękuję za rozmowę.

SR

NaszDziennik.pl