W czasie wysłuchania publicznego bardzo dużo mówiło się o tym, że Unia Europejska to instytucja, w której bardzo szanuje się demokrację. Wyrażano radość, że dzięki inicjatywie ustawodawczej proces demokratyzacji wciąż jest większy. Jednocześnie już samo wysłuchanie pokazało, że tej demokracji w Unii nie ma wiele. Postawiono niejako naprzeciw siebie prawie dwa miliony podpisów Europejczyków i kilku urzędników. To właśnie głos tych kilku osób zdecyduje, czy głos ludzi zostanie uwzględniony i inicjatywa zostanie przekazana do Parlamentu Europejskiego, czy od razu zostanie na tym etapie odrzucony. Czy tak powinna wyglądać demokracja?
Wydaje mi się, że nic nie jest stracone i są duże szanse na to, że jednak politycy – zwłaszcza że mamy przed sobą wybory do PE – zdecydują się przekazać inicjatywę do PE. Wówczas dalsze procedowanie miałoby miejsce już w nowym PE.
Dziś widzieliśmy, że zwłaszcza w drugiej części wysłuchania, które było poświęcone pomocy rozwojowej, członkowie KE zostali niemal przyparci do muru. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego tematu, przedstawiając konkretne statystyki i projekty pokazujące, że za nasze pieniądze w krajach rozwijających się zabijane są dzieci nienarodzone. Argumenty, którymi chcieli odeprzeć nasze, były po prostu śmieszne i łatwe do obalenia. Pozostaje tylko żal, że nie dopuszczono z powodu braku czasu do głosu naszych ekspertów w pierwszej części, poświęconej komórkom macierzystym.
Ważne jest jednak to, jak podkreślił jeden z polskich europosłów, że w czasie wysłuchania padały bardzo ważne słowa, broniące życia. To były mocne argumenty, a nie, jak próbowano to przedstawiać, katolicki punkt widzenia. Było bardzo burzliwie – było i buczenie, i oklaski, a także owacja dla obrońcy życia.
Na koniec wysłuchania padło stwierdzenie: „Do zobaczenia w Parlamencie Europejskim”, i tego się dziś trzymamy.
Autorka jest członkiem Zarządu Federacji Ruchów Obrony Życia.