Nie wszyscy funkcjonariusze BOR lecący do Smoleńska mieli kamizelki kuloodporne.
„Tajemnica” kamizelek oficerów BOR rozwikłana. Według doniesień „Rzeczpospolitej”, Biuro Ochrony Rządu nie odzyskało wszystkich kamizelek kuloodpornych należących do funkcjonariuszy, którzy zginęli w katastrofie samolotu Tu-154M. Gazeta uznała, że niejednoznaczny przekaz prokuratury wojskowej i BOR w tym zakresie pozwala sądzić, iż znany jest los czterech kamizelek, które odebrało Biuro, a kolejne cztery najprawdopodobniej zaginęły.
Tymczasem, jak zasugerował w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” mjr Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR, pojawiająca się w mediach liczba ośmiu kamizelek powoduje niejasny przekaz dotyczący losów tego elementu wyposażenia Biura. Rzecznik wprawdzie uznał, że nie może ujawnić liczby kamizelek, jakie były zabrane na pokład Tu-154M, gdyż wskazywałoby to na metody działań Biura. Ale też przyznał, że nie wszyscy funkcjonariusze lecący do Smoleńska takie kamizelki posiadali.
Fakty są takie, że 1 czerwca 2012 roku Żandarmeria Wojskowa przekazała do depozytu BOR cztery kamizelki kuloodporne funkcjonariuszy Biura, którzy zginęli w katastrofie rządowego samolotu Tu-154M. Na potwierdzenie tego zostały sporządzone protokoły przyjęcia-przekazania, a fakt ten został odpowiednio pokwitowany. W dokumentach z przekazania rzeczywiście figuruje osiem pozycji opisanych „Nr… – kamizelka kuloodporna koloru białego”. Tylko to – jak tłumaczył Piotr Stachańczyk, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych – wynika „z numerowanej części przedniej oraz tylnej przedmiotowego sprzętu uzbrojenia”. Takie stanowisko Stachańczyk przekazał poseł Jolancie Szczypińskiej (PiS) pod koniec stycznia br. w odpowiedzi na jej interpelację.
– Stosownie do informacji przekazanych przez Biuro Ochrony Rządu obecnie dwie kamizelki znajdują się w depozycie BOR (nie zostały one zniszczone ani zutylizowane), natomiast pozostałe kamizelki na prośbę dwóch rodzin ww. funkcjonariuszy BOR zostały w dniu 9 listopada 2012 roku, zgodnie z dyspozycją szefa BOR, przekazane ww. rodzinom z depozytu formacji – dodał wiceminister. Były zatem cztery odnalezione kamizelki i cztery wróciły do BOR. I poza listą z przekazania kamizelek nie ma przesłanek, by wskazywać na istnienie kolejnych czterech, rzekomo zabranych na pokład Tu-154M.
Naczelna Prokuratura Wojskowa, pytana przez „Nasz Dziennik” jeszcze rok temu o losy kamizelek BOR, wyjaśniała, że „kamizelki kuloodporne, należące do funkcjonariuszy BOR, znalazły się wśród rzeczy, których stan wywołał podejrzenie, iż mogą stwarzać niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia osób”. To podobnie jak przedmioty zdjęte ze zwłok w trakcie prowadzonych badań sądowo-medycznych w Moskwie. – Po przeprowadzeniu stosownej procedury oczyszczającej te rzeczy z wykrytych i zidentyfikowanych na nich substancji chemicznych i biologicznych (…) zostały przekazane rodzinom ofiar, którym uprzednio okazano je celem zidentyfikowania. Wymienione kamizelki kuloodporne Żandarmeria Wojskowa przekazała przedstawicielom Biura Ochrony Rządu w dniu 1 czerwca 2012 roku – zaznaczyła NPW.
Przy okazji to stanowisko prokuratury po części wyjaśnia, dlaczego kamizelki nie były poddawane – tak jak broń BOR – szczegółowym badaniom. Po procesie dekontaminacji trudno było na nich szukać jakichś chemicznych śladów. Tym bardziej dziwi, iż prokuratura wojskowa podczas poniedziałkowej konferencji uznała tylko, że brak badań wynikał z takiej decyzji biegłych.