Attaché wojskowi państw NATO akredytowani w Moskwie uczestniczyli w obchodach rocznicy zbrodni katyńskiej. Po raz pierwszy w historii tych uroczystości.
W imieniu całego korpusu wojskowego Sojuszu Północnoatlantyckiego i stowarzyszenia attaché wojskowych w Rosji przybyli przedstawiciele USA, Francji, Niemiec, Włoch, Holandii, Belgii, Węgier, Słowacji i Estonii. – Decyzję o przyjeździe podjęliśmy bardzo szybko, gdy tylko dowiedzieliśmy się od polskiego kolegi o rocznicy mordu na polskich oficerach. Nie ukrywam, że miał to być gest znaczący i nawiązujący do aktualnej sytuacji politycznej. Właściwa ocena i odniesienie się do przeszłości pozwala nam właściwie zachować się w przyszłości – mówi „Naszemu Dziennikowi” gen. Peter Zwack, attaché obrony USA.
Obecność delegacji sojuszniczych to nowy i dość niespodziewany element w prostym programie katyńskich obchodów. Polscy organizatorzy uroczystości nie kryli zadowolenia. – Jesteśmy niezwykle wdzięczni za waszą obecność dziś w Lesie Katyńskim. W ten sposób podkreślamy i demonstrujemy naszą jedność, wspólne rozumienie historii, wojennej powinności i podzielanych wartości – zwrócił się po angielsku do wojskowych w rzadko widzianych tu mundurach ambasador Wojciech Zajączkowski.
Zapewne nie przypadkiem w wystąpieniu sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa prof. Andrzeja Kunerta dominowały refleksje historyczne wychodzące poza tematykę ściśle katyńską.
– Polska, która była pierwszym i najwierniejszym aliantem zwycięskiej koalicji antynazistowskiej od pierwszego do ostatniego dnia wojny, Polska nazywana natchnieniem świata, Polska walcząca niemal na wszystkich frontach i pozostawiająca groby swoich żołnierzy w 43 krajach świata, która swój udział w wojnie okupiła stratami sięgającymi 20 proc. ludności, opłaciła utratą połowy terytorium jako jedyne państwo alianckie – stwierdził. Przypomniał następnie zwycięski szlak bojowy armii gen. Władysława Andersa, złożonej w całości z jeńców, więźniów i zesłańców. – Żołnierze polscy, nie mogąc wtedy zanieść wolności Polsce, przynieśli ją wielu miastom w Europie. Panów obecność jest zarówno pośmiertnym oddaniem sprawiedliwości tym ofiarom, jak i bardzo pięknym gestem i znakiem, który zaprzecza tamtemu czasowi, gdy wolny świat o nich zapomniał – dodał Kunert.
W Katyniu jednak przede wszystkim modliliśmy się. Zarówno na Polskim Cmentarzu Wojennym, jak i w rosyjskiej części memoriału, w której leży ok. 10 tys. ofiar stalinizmu z obwodu smoleńskiego, odprawiono nabożeństwa katolickie i prawosławne. Cerkiew reprezentował biskup smoleński i wiaziemski metropolita Izydor. Na ołtarzu będącym częścią pomnika katyńskiego odprawiona została Msza Święta. – Nie możemy zgłębić tak do końca, jaki jest ból bliskich, żon, dzieci, które oczekiwały powrotu swojego ojca z niewoli. Nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, co czuły cztery lata temu i czują do dziś rodziny ofiar katastrofy samolotu. Pozostaje modlitwa.
Ważna jest też prawda. Chcielibyśmy poznać pełną prawdę. Wciąż wielu rzeczy nie wiemy o zbrodni katyńskiej, ciągle trwa śledztwo w sprawie katastrofy. Tylko na prawdzie można budować relacje między ludźmi i między narodami. Niczego nie zbuduje się na kłamstwie i półprawdzie. Minęło tyle lat od zbrodni katyńskiej, minęły cztery lata od katastrofy. Można zapytać, w którym miejscu teraz jesteśmy, w którym miejscu jest Polska – mówił w homilii proboszcz smoleńskiej parafii katolickiej o. Ptolemeusz Kuczmik OFM. Zaznaczył, że dla ludzi wierzących najważniejszą odpowiedzią na tajemnicę osobistych i narodowych tragedii jest Miłosierdzie Boże i dar chrześcijańskiego przebaczenia.
Kłopoty z Bykownią
Poza oficjalnymi delegacjami jak zawsze obecni byli polscy mieszkańcy Smoleńska. Duży wyjazd rodzin katyńskich do Rosji po raz ostatni ROPWiM zorganizowała w 2011 r., wówczas byli tu prezydenci Polski i Rosji. W kolejnym roku pielgrzymka kolejowa pojechała do Kijowa w związku z otwarciem cmentarza w Bykowni.
Szef ROPWiM zapowiada, że jeśli kolejny katyński pociąg zostanie zorganizowany, to najwyżej w 2015 r., i to ponownie do Kijowa.
Według Kunerta, obecnie najważniejszą kwestią problematyczną związaną ze zbrodnią katyńską jest miejsce pochówku ofiar z nieodnalezionej dotąd tzw. listy białoruskiej. Podejrzewa się, że mogą to być Kuropaty pod Mińskiem, wskazuje się także inne lokalizacje. Dla prof. Kunerta znaczy to o wiele więcej niż odtajnienie i przekazanie Polsce brakujących 35 tomów akt rosyjskiego śledztwa katyńskiego, które według niego nie spowodują istotnego zwrotu w naszej wiedzy o Katyniu.
– Po Katyniu, Miednoje, Charkowie i Bykowni pozostaje do zidentyfikowania i przeprowadzenia ekshumacji piąte miejsce – wszystko na to wskazuje, że jedno gdzieś na Białorusi. Dla tych niemal 3 tysięcy nie ma jeszcze tabliczek w miejscu, gdzie zostali pogrzebani – mówi Kunert. Problemem jest jednak brak współpracy ze strony miejscowych władz. – Oficjalne stanowisko strony białoruskiej jest takie, że postawiła warunek wyłączności w przeprowadzaniu ekshumacji, na co my się nie możemy zgodzić. Przedstawiliśmy nasze dość bogate doświadczenia z ostatniego czasu, czyli żmudne i pracochłonne przygotowania do budowy cmentarza w Bykowni, gdzie wzięliśmy na siebie całość poszukiwań i ekshumacji, oczywiście z udziałem strony ukraińskiej. Zaproponowaliśmy stronie białoruskiej identyczne rozwiązanie – tłumaczy.
Ekshumacje w Bykowni prowadził zespół prof. Andrzeja Koli, a przedstawiciele Ukrainy nie tylko je obserwowali, ale to firma ukraińska specjalizująca się w poszukiwaniach archeologicznych wykonywała fizycznie większość prac ziemnych. Żeby Białorusini się na coś takiego zgodzili, konieczne będą rozmowy „trudne i żmudne”, a obecnie jesteśmy na etapie „rozmów przygotowujących rozmowy”.
Nieco inny charakter mają trudności związane z dalszymi miejscami pochówku polskich ofiar na Ukrainie. Odnalezionych w Bykowni ciał polskich więźniów jest mniej niż pozycji listy ukraińskiej, a zatem pogrzebano ich w nieznanych dotąd miejscach. Jednak ROPWiM przerwała wszelkie poszukiwania na Ukrainie z powodu niestabilnej sytuacji w kraju. Zmiany władzy w Kijowie powodują, że ROPWiM nie ma odpowiedniego partnera do długoplanowych uzgodnień.
Milczący gubernator
Przed ceremoniami w Katyniu odbyła się krótka uroczystość na miejscu katastrofy smoleńskiej. Odmówiono modlitwy obu wyznań, złożono wieńce i zapalono znicze. Stronę rosyjską reprezentował gubernator obwodu smoleńskiego Aleksiej Ostrowski. Nie chciał jednak rozmawiać z dziennikarzami na temat pomnika ofiar katastrofy i planów zagospodarowania terenu. Od dwóch lat to administracja obwodowa jest właścicielem lotniska, miała tu uruchomić jeszcze w ubiegłym roku, na huczne obchody 1150-lecia miasta, międzynarodowy port lotniczy. Tymczasem lotnisko jest zamknięte, a nowe budynki trwale uniemożliwiają operacje lotnicze.
Wyjaśnił się los fragmentu poszycia Tu-154M, który utknął w jednym z drzew. To przy nim od trzech lat składane są wieńce przez polskie delegacje. – Wiadomo, co się z nim stało. To drzewo jest spróchniałe i ten kawałek zaczął wypadać. Żeby jacyś zbieracze pamiątek nie przywłaszczyli go sobie, został zdjęty i przekazany Komitetowi Śledczemu w porozumieniu z polską prokuraturą – poinformował ambasador Zajączkowski.
Jutro przyjeżdża do Smoleńska około 150-osobowa grupa młodzieży z poznańskich szkół. – W niedzielę z ich udziałem odbędzie się ważne dla nas wszystkich wydarzenie – Katyński Marsz Pamięci. Dojeżdżamy do Gniezdowa i stamtąd wyruszamy pieszo do Katynia – mówi Rościsława Tymań, przewodnicząca Domu Polskiego. Gniezdowo to stacja kolejowa, na której wyładowywano transporty skazanych na śmierć polskich jeńców z Kozielska. Wcześniej Polacy spotkają się na koncercie w domu kultury z polską młodzieżą ze Smoleńska działającą w organizacji Dom Polski oraz rosyjskimi kolegami z dwóch szkół, w których uczy się języka polskiego.