Dwoje naukowców negatywnie zrecenzowało opinię fizykochemiczną wykluczającą obecność materiałów wybuchowych na Tu-154M.
Na podstawie badań wykonanych przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji nie można było wykluczyć obecności materiałów wybuchowych na pokładzie samolotu Tu-154M – twierdzą prof. Krystyna Kamieńska-Trela i prof. Sławomir Szymański. Na zlecenie mec. Piotra Pszczółkowskiego podjęli się oceny działań specjalistów CLKP.
W ocenie recenzentów, których tezy omówił tygodnik „w Sieci”, CLKP popełniło błąd, przyjmując, że stwierdzenie obecności materiału wybuchowego w danej próbce będzie możliwe jedynie, gdy pozytywny wynik dadzą badania czterema metodami chromatograficznymi, jakim każda próbka została poddana. Policyjni technicy mieli też błędnie podejść do badań detektorem TEA, reagującym na obecność związków zawierających azot. CLKP sygnały tego urządzenia zinterpretowało jako wskazanie obecności ftalany, węglowodorów, terpentyny oraz kwasu fosforowego (niezawierających azotu).
Producent urządzenia uznał, że takich substancji wykryć ono nie może. Według recenzentów, wskazania TEA mogły być symptomem obecności heksogenu (RDX). Analogiczne błędy technicy mieli popełnić w badaniu próbek metodą ECD. Tu wiele sygnałów wskazujących na obecność heksogenu miało zostać zignorowanych. Recenzenci zarzucili też opinii CLKP brak staranności prowadzonych badań i naruszenie obowiązujących, elementarnych procedur. Twierdzą, że zbytnio spieszono się podczas chromatografii gazowej, którą skracano nawet do połowy czasu niezbędnego do badania i oczyszczenia urządzenia przed kolejnym cyklem. Recenzenci podnoszą, że podczas prac nie stosowano do każdej próbki takiego samego zestawu wykresów wzorcowych, z którymi porównywane były wyniki próbek. W ocenie naukowców, takie działanie powodowało, że wykluczenie obecności materiałów wybuchowych było proste.
Recenzja naukowców trafiła do prokuratury wojskowej wraz z wnioskiem mec. Pszczółkowskiego o wykonanie ponownych badań. Naukowcy pracujący dla pełnomocnika deklarują gotowość współpracy ze śledczymi. Pytana o stanowisko Naczelna Prokuratura Wojskowa podkreśla, że będzie mogła zająć stanowisko dopiero po analizie wniosku pełnomocnika. – Przed chwilą wpłynął wniosek i materiały, a prokuratorzy przystąpili do ich analizy. To wszystko, co na obecnym etapie mamy do przekazania w przedmiotowej sprawie – powiedział w poniedziałek ppłk Janusz Wójcik, p.o. rzecznik prasowy NPW.
Dokumentacja została wysłana do prokuratury pocztą priorytetową w piątek. To kilka stron zawierających najważniejsze wnioski, a także obszerne załączniki o charakterze technicznym, dokumentujące błędy znalezione w opinii CLKP.
Mecenas Pszczółkowski wnioski profesorów będące wynikiem dwumiesięcznych analiz uważa za druzgocące. Jak wyjaśnił, przede wszystkim metoda badań przyjęta przez CLKP jest metodologicznie zła, a jedno z prowadzonych badań dających dokładniejsze wyniki zostało przeprowadzone tylko w kierunku wykrycia trotylu. Nie wiadomo, jakiego wzorca użyto w badaniach chromatograficznych, bo nie został on opisany. Co więcej, ów wzorzec w czasie badań zmieniał się, a różnice sięgają od 35 do 23 znaków. Zaniechano także codziennej kalibracji wzorca, a nieskalibrowany „rekordzista” funkcjonował przez 24 dni. Jak zaznaczył pełnomocnik, recenzenci wskazali też, że część uzyskanych wykresów jest niepełnych (są od góry obcięte). – To świadczy o tzw. przeładowaniu kolumny, czyli wrzucono za dużo materiału. Za badanie chromatograficzne tej jakości, a mówimy tu o ponad 20 proc. w tej opinii, student nie otrzymałby zaliczenia. Jednak na podstawie takich badań biegli uznali, że nie stwierdzili obecności materiałów wybuchowych w badanych próbkach – dodał nasz rozmówca.