Hitlerowcy rozstrzelali całą wspólnotę: 15 ojców, 9 braci, 5 kleryków i 1 nowicjusza. W środę minęło 70 lat od śmierci 30 redemptorystów z klasztoru na warszawskiej Woli.
Umierali z dziesiątkami tysięcy mieszkańców Woli, których Niemcy wymordowali w pierwszych dniach sierpnia.
– Chwała wam, bohaterom, świadkom trwania przy człowieku i Bogu, pasjonatom wolności. Chwała wam patriotom, braciom – powiedział o. Janusz Sok, prowincjał Prowincji Warszawskiej Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela, podczas uroczystości upamiętniających te dramatyczne zdarzenia.
Tego dnia w kościele św. Klemensa Hofbauera, skąd zakonnicy zostali wyprowadzeni przed świtem, wokół ołtarza zgromadzili się ojcowie redemptoryści wraz z setkami parafian i mieszkańców Woli. Prosili Boga przede wszystkim o taką miłość do Ojczyzny, jaką mieli pomordowani.
Nadzieja umiera ostatnia
Nikt z nas nie wie, przed jaką próbą zostanie postawiony. – Ten klasztor kiedyś przed laty tętnił życiem. Był to jeden z najważniejszych klasztorów redemptorystów w Polsce. Bardzo liczna wspólnota, formacja. Jeden ze współbraci lubił przygrywać na fisharmonii czy na fortepianie ulubione kozaki i krakowiaki. Przecież w klasztorze nie tylko się modlono. Ojciec Kotyński, a i dziś mamy ojca o tym samym nazwisku, upodobał sobie siedzenie całymi godzinami w kaplicy. Odkrył, jak to miło jest prowadzić niekończące się rozmowy z Panem Bogiem – mówił w homilii o. Janusz Sok.
Wybuchła wojna. Potem Powstanie Warszawskie, które obudziło wielkie nadzieje na wolność. Klasztor się zmieniał. – W dniach Powstania w tym kościele ludzi było więcej, zwłaszcza młodych mężczyzn, w kurtkach, przepasanych pasami. Spowiadali się i znikali na ulicach Warszawy. Wielu ludzi prosiło też o schronienie. W ogrodzie schowana była broń i żywność – zauważył o. Sok.
Informacje o męczeńskiej drodze zakonników przypomina portal Prowincji Warszawskiej Redemptorystów: w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego w klasztorze przy ul. Karolkowej powstał punkt powstańczy. Ojcowie przenieśli się do piwnic, udzielając pomocy i schronienia okolicznej ludności. 5 sierpnia oddziały powstańców były zmuszone wycofać się w kierunku Starego Miasta.
Mieszkańcy klasztoru mieli świadomość, że mogą umrzeć. – Jest taka piękna modlitwa, którą zakonnicy odmawiają wieczorami. Przełożony, gdy odmawiali ją razem – a należy przypuszczać, że było tak 5 sierpnia, w wigilię święta Przemienienia Pańskiego – błogosławiąc wspólnotę na koniec dnia, wypowiedział słowa: „Noc spokojną i śmierć szczęśliwą niech da wam Bóg wszechmogący”. Było to kilka godzin przed drugą godziną w nocy, gdy po nich przyszli hitlerowcy – powiedział ojciec prowincjał. – Bo zawsze trzeba być przygotowanym na śmierć – dodał.
Nad ranem 6 sierpnia Niemcy otoczyli klasztor i przeprowadzili wszystkich pod eskortą do kościoła św. Wojciecha przy ul. Wolskiej, gdzie był urządzony obóz przejściowy. Redemptoryści zostali oddzieleni od grupy. Zginęli od strzałów w tył głowy, na terenie pobliskiej fabryki Kirchmayera i Marczewskiego. Jako jedyny ocalał o. Jan Piekarski, który jeszcze przed wybuchem walk został wysłany za miasto. W zgromadzeniu przeżył 71 lat, zmarł w 2012 roku.
Niebo nie jest puste
Powstańcy i pomordowani są dla nas nauczycielami, jak kochać Ojczyznę. – Daj nam, Panie Boże, taką siłę, która sprawi, że nie zwątpimy, że dla tej Ojczyzny warto się poświęcać, że to nasza ukochana Ojczyzna. Choćby nam zarzucano nacjonalizm. Przecież powstańcom zarzuca się do dzisiaj, że to taka zwyczajna niepotrzebna awantura. Czy ludzie, którzy tak mówią, rozumieją, co znaczą słowa: honor, patriotyzm, wolność? Jak oni te słowa rozumieją? – pytał o. Janusz Sok.
Świadkowie tragicznych wydarzeń sprzed 70 lat podkreślali pomoc świadczoną w klasztorze podczas Powstania. „Ojcowie do końca spowiadali, odprawiali Msze Święte, wydawali skromne posiłki, dawali schronienie przerażonym parafianom i mieszkańcom Woli w piwnicach klasztornych i w pomieszczeniach pod kościołem. Spodziewali się, że po wkroczeniu Niemców do klasztoru czeka ich śmierć, mieli propozycje ucieczki do Śródmieścia, a jednak wytrwali do końca” – przypomina portal Redemptor.pl.
– Dziękujemy wam, bohaterowie tych dni, dziękujemy wam, drodzy współbracia, ojcowie redemptoryści. Dumni jesteśmy z was. Dziękujemy za wasze życie, zwłaszcza w tych ostatnich dniach: za te wysłuchane spowiedzi, za słowa pociechy i umocnienia – że jednak warto, że nie można się poddawać. Są sprawy, za które nawet życie warto oddać. Dziękujemy za to bycie wśród ludzi i dla ludzi. Choć wiązało się to ze świadomością, że być może trzeba będzie życie oddać – powiedział o. Janusz Sok.
Śmierć w święto Przemienia Pańskiego jest jeszcze jednym znakiem. – Niebo nie jest puste. […] Ci zakonnicy, jak czytamy w zeznaniach świadków, tuż przed rozstrzelaniem przy kościele św. Wojciecha, stali spokojnie. Wiedzieli, że umrą. Ale ktoś przecież na nich czeka, za dobre życie ich nagrodzi. Bóg, do którego się modlili, z którym rozmawiali, o którym mówili. Bóg. Przyjaciel. […] Dramatyczna śmierć i jakże piękne powitanie w niebie w ramionach Chrystusa – konkludował kaznodzieja.
Na zakończenie uroczystości zebrani uczcili pamięć tych dzielnych Polaków złożeniem wieńców przy pomniku Pomordowanych Mieszkańców Woli, który znajduje się przy kościele św. Klemensa.
Przed Mszą Świętą odbył się koncert pt. „70 lat pamięci o walczących i pomordowanych na Woli”, który poprowadziła Marzena Białobrzeska.