logo
logo
zdjęcie

Dr Tomasz M. Korczyński

PO nas już tylko POTOP

Środa, 24 września 2014 (09:46)

Sławomir N., bliski współpracownik i przyjaciel Donalda Tuska, podczas nieautoryzowanych rozmów w restauracji „Sowa i Przyjaciele” powiedział Andrzejowi Parafianowiczowi, że potrzebuje jego pomocy. Dla niego 50 tys. nie jest wprawdzie dużą sumą, ale dość kłopotliwą, gdyż wszędobylski i wścibski Urząd Skarbowy czepia się jego żony. Parafianowicz obiecał, że zobaczy, co da się w jego sprawie zrobić. Niestety. Gang kelnerów pokrzyżował plany i podeptał wspaniałą karierę Sławomira N. A tak pięknie rósł!

Dziś natomiast dowiadujemy się, że także zupełnie legalnie (wszystko, co związane z PO, jest zgodne z prawem, prawem Kalego wprawdzie, ale zawsze to jakieś prawo) dotychczasowa wiceprezes PKP Maria Wasiak, która została ministrem infrastruktury w rządzie Ewy Kopacz, otrzyma pół miliona złotych (dokładnie 510 tys. zł), ponieważ odchodzącemu członkowi zarządu spółki, przysługuje odprawa w wysokości rocznych zarobków (Wasiak zarabiała niewiele jak na rzeczywistość PO-wską, zaledwie 42,5 tys. zł).

Jestem pod ogromnym wrażeniem. Wśród ludzi PO duże sumy nie budzą strachu i ich nie paraliżują. Za ogony czy policzki wołu i ślimaki są w stanie wydać kilka tysięcy złotych. Za zegarki szwajcarskie, kubańskie cygara i pięciogwiazdkowe hotele, co oczywiste, jeszcze więcej, ale nie powinno to budzić żadnych kontrowersji, gdyż są to wyłącznie publiczne pieniądze, a kondycja państwa jest świetna, dlatego oburzanie się opinii publicznej za jakieś tam płacenie kartami służbowymi jest na wyrost i przesadzone. Straszna histeria. Zielona wyspa była w dobrych rękach męskich, dobrych, bo piłkarskich, u ojca PO, i teraz też jest w dobrych rękach, dobrych, bo kobiecych, u matki Ewy, matki Polki, matki PO.

Pasmo sukcesów

Jednym z takich sztandarowych sukcesów rządu PO-PSL jest na przykład zarządzanie polskimi kolejami przez spółkę PKP, która działa wprost nienagannie. Pociągi się nie spóźniają, tory nie zamarzają, warunki sanitarne i komfort jazdy takie, że w Kazachstanie i Uzbekistanie nam zazdroszczą, i tylko klimat sprawia, że coś się czasem sypie i psuje. Ale trzeba stanąć w prawdzie, sorry, w końcu to nie jest wina rządu, że taki mamy klimat.

Jak się komuś klimat nie podoba, to może sobie wyjechać z Polski, dajmy na to do Brukseli, i tam szukać lepszych kolei i lepszych apanaży. Niektórym się udaje. Umęczony pasmem sukcesów w polityce krajowej i zagranicznej, która zachęciła do wyjazdu niejednego młodego Polaka, Donald Tusk podzielił los dwóch milionów emigrantów.

Siedem lat ciężkiej i mało intratnej pracy zmęczyło premiera. Nie dziwię mu się. Stworzył zieloną wyspę szczęścia, ale do dziś gwizdy z łódzkiej areny szumią mu w uszach. Siatkarzom szczęścia nie przyniósł i jeden jedyny mecz tych udanych mistrzostw świata przegrali. Wszystko dlatego, że już premierem przestawał być i aura szczęścia powoli wygasała.

Niewdzięczny Naród tego nie zrozumiał albo, jak by powiedział to jego drugi przyjaciel, Miro, ten od cmentarzy i stacji benzynowych, „dziki kraj” nie może zmieścić takiego talentu i formatu. Jak w nim żyć? – Jak żyć, panie premierze? – zapytał swojego odbicia w lustrze Donald Tusk i postanowił podslizować „inglisz”, a potem awansować z jakiegoś mało płatnego stanowiska prezesa Rady Ministrów grajdołka (określenie innego przyjaciela, który został pierwszą osobą w kraju) na prezydenta całej Europy. Dlatego od grudnia będzie zarabiać ponad 100 tys. zł miesięcznie, co jest rekompensatą za trud i znój pracy wykonanej dla Angeli.

Niestraszny nam potop

Z kolei nowa premier, która jako marszałek Sejmu RP pozwoliła sobie swego czasu udzielić nagrody za ciężką pracę dla Polski (na przykład przekopywanie i przesiewanie ziemi na metr głębokości w obcej i złowrogiej Rosji), przejęła teraz jego brzemię.

I znów niewdzięczny Naród nie zrozumiał jej ukraińskiej metafory o domu, matce i dzieciach, nie docenił kobiecej wrażliwości i wyśmiał pierwsze publiczne wystąpienie. W pocieszeniu dopomogą koleżanki z nowego rządu, docenią jej lojalność i wprowadzenie ich do rządu. Im będą bogatsze i suto uposażone, tym wdzięczność będzie większa. Jak to w rodzinie, żeby nam się lepiej żyło. Nam, nie wszystkim. Wprawdzie dziki kraj i grajdoł nie zasługują na takich mężów i żony stanu jak ekipa z PO, do tego jeszcze ten klimat, ale po Warszawie zawsze można ulotnić się do jakiejś stolicy europejskiej. Jest tyle stanowisk do obsadzenia dla kompetentnych i budujących zgodę reprezentantów Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelskiej, że nie ma obaw, coś się wymyśli.

PO nas już tylko POTOP.

Dr Tomasz M. Korczyński

Aktualizacja: Środa, 22 października 2014 (14:21)

NaszDziennik.pl