logo
logo

Zdjęcie: Polski Związek Koszykówki/ Inne

Teraz Czechy

Środa, 11 września 2019 (23:08)

Aktualizacja: Niedziela, 29 września 2019 (13:32)

Czesi będą rywalami polskich koszykarzy w meczu, którego zwycięzca zagra w sobotę o piąte miejsce na mistrzostwach świata w Chinach. Miejsce, które nie da niestety olimpijskiej kwalifikacji, choć taka szansa do dziś istniała.

Biało-Czerwoni z rywalizacji o medale odpadli wczoraj, przegrywając ćwierćfinałowy pojedynek z Hiszpanią. Po wszystkim byli oczywiście rozczarowani, ponieważ tak jest, gdy ktoś obdziera z marzeń, ale też mieli prawo nosić dumnie głowy, bo z pojedynku z rywalem wielkim, koszykarską potęgą, zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, zasługując na pochwały, jakie na nich spływały. Hiszpanie jutro rozpoczną bój o medale, a nasi walkę o piąte miejsce na mistrzostwach. Do dziś wydawało się, że może ono dać bezpośrednią kwalifikację na igrzyska w Tokio. Z trwającego właśnie turnieju w Chinach zdobędą ją dwie najlepsze reprezentacje z Europy. Pierwszą na pewno zgarną Hiszpanie, a drugą – niestety Francja. „Trójkolorowi” sprawili bowiem ogromną niespodziankę, pokonując w ćwierćfinale USA 89:79. Była to sensacja, nawet pamiętając o tym, że Amerykanie zjawili się w Chinach bez gwiazd NBA, tylko z zawodnikami bardziej drugiego planu – acz i tak, zdawało się, poza zasięgiem kogokolwiek. Dziś jednak okazało się, że Francuzi znaleźli na nich skuteczny sposób, choć w czwartej kwarcie przegrywali 71:76. Tę odsłonę ostatecznie wygrali, jednak aż 26:13, ucierając nosa wielkim faworytom.

W ten sposób doszło nie tylko do zaskakującego rozstrzygnięcia, ale i zamknięta została lista olimpijskich zwycięzców mistrzostw świata. Bilety do Tokio zdobyły bowiem Francja i Hiszpania, dwie najlepsze drużyny z Europy, USA i Argentyna – dwie najlepsze ekipy z Ameryk, jak również Australia, Iran oraz Nigeria. Co ciekawe, Iran został w turnieju sklasyfikowany na 23. miejscu, ale okazał się najlepszą ekipą z Azji.

Polska, co ważne, nie straciła jednak szans na wyjazd do Tokio. Powalczy o bilety w niedalekiej przyszłości, w jednym z turniejów kwalifikacyjnych. Niesamowicie jednak ciężkich.

Zanim jednak to nastąpi, jutro nasi zagrają o to, by w sobotę powalczyć o piątą lokatę na mundialu. Ich rywalem będą Czesi, którzy dziś przegrali z Australią 70:82. Południowi sąsiedzi trochę przypominają naszą drużynę, z tą jednak różnicą, iż mają w składzie człowieka z NBA – i to znakomitego. Tomas Satoransky, bo o nim mowa, na co dzień występuje w Chicago Bulls, jest prawdziwym motorem napędowym zespołu, reżyserem, kreatorem jego poczynań. – Będziemy musieli zrobić wszystko, by nie zagrał na swoim poziomie – przyznał Mateusz Ponitka, lider reprezentacji Polski.

Atutem Biało-Czerwonych może być świeżość. Oni swój ćwierćfinał rozgrywali wczoraj, Czesi dziś. Z pewnością rywale będą jeszcze odczuwali jego trudy w nogach, szczególnie, że to nie początek, a koniec długiego, wyczerpującego turnieju. – Trener Mike powiedział, że naszym celem jest wygrać co najmniej jeszcze jeden mecz. Mam nadzieję, że starczy nam energii i ten cel uda nam się zrealizować. Przynajmniej – dodał Ponitka.

Zwycięzca meczu Polska – Czechy w sobotę zagra o piąte miejsce z lepszym z pary USA – Serbia. Pokonani zagrają w pojedynku o siódmą lokatę.

Piotr Skrobisz

NaszDziennik.pl