Jeszcze w sobotę Biało-Czerwoni grali w Paryżu o trzecie miejsce mistrzostw Europy. Światowa federacja doskonale zdawała sobie z tego sprawę – przecież teoretycznie nasi mogli grać dzień później w finale – ale z bliskości terminów obu tych imprez nic sobie nie zrobiła. Co z tego, że dzieliła je nieco ponad doba, co z tego, że odbywały się na dwóch różnych końcach świata? Nic. Vital Heynen, trener Polaków, miał świadomość, że nie da rady rozegrać mistrzostw Europy i Pucharu Świata tym samym składem, stąd uczestników kontynentalnego czempionatu, po jego zakończeniu, wysłał na krótkie urlopy, im pozostawiając decyzje dotyczące występu w Japonii. Większość kadrowiczów odpowiedziała twierdząco i w PŚ się pojawi – ale w dalszej jego części. Na razie występują w nim ci, których teoretycznie można by nazwać drugim garniturem narodowej drużyny. Choć w przypadku naszej to mylące określenie, bo teoretycznie rezerwowy skład potrafi odnosić sukcesy na wielkich imprezach, czego potwierdzeniem było choćby medal tegorocznej Ligi Narodów.
Wracając jednak do Pucharu Świata – na razie walczą w nim siatkarze, którzy na ME nie grali. Dzisiejszym ich rywalem była Tunezja i było to spotkanie z gatunku tych, których jedyną niewiadomą są rozmiary zwycięstwa jednej z drużyn, w tym wypadku oczywiście Polski. Pierwszy set tylko to potwierdził, bo podopieczni Heynena zdominowali go całkowicie. Zagrali bardzo dobrze, swobodnie i spokojnie, prowadząc od początku do końca. Ich przewaga ani na moment nie była zagrożona. Być może łatwość, z jaką wygrali tę partię, naszych trochę zdekoncentrowała, bo drugą odsłonę zaczęli fatalnie, od czterech przegranych akcji. Przegrywali też tuż przed drugą przerwą techniczną – 13:16. Na szczęście w porę się otrząsnęli, doprowadzili do remisu 23:23, a ostatnie dwie wymiany skutecznymi atakami zakończył Bartosz Kwolek.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o emocje. W trzecim secie nasi znów zagrali bowiem tak, jak potrafią, a że potrafią wiele – na boisku trwała całkowicie jednostronna walka. Tunezyjczycy nie wierzyli w możliwość wywołania sensacji, ba, nawiązania wyrównanej rywalizacji, Polacy chcieli jak najszybciej postawić kropkę nad i – i postawili, wygrywając tę partię do 12.
W kolejnym meczu, jutro, nasi zmierzą się z Japończykami, a prawdziwy test czekać ich będzie w piątek, gdy zagrają z Amerykanami, obrońcami tytułu. Łącznie, w ciągu 15 dni, nasi – podobnie jak wszyscy uczestnicy PŚ – rozegrają 11 spotkań, systemem każdy z każdym. Polska do tej pory trzykrotnie kończyła tę imprezę w czołowej trójce, ale nigdy jej nie wygrała.
Polska – Tunezja 3:0 (25:16, 25:23, 25:12)
Polska: Grzegorz Łomacz, Bartłomiej Lemański, Łukasz Kaczmarek, Rafał Szymura, Bartosz Kwolek, Norbert Huber i Jakub Popiwczak (libero) oraz Piotr Łukasik, Marcin Janusz, Tomasz Fornal, Michał Szalacha.
Tunezja: Khaled Ben Slimene, Mohamed Ali Ben Othmen Miladi, Hamza Nagga, Ismail Moalla, Selim Mbareki, Mohamed Ayech i Saddem Hmissi (libero) oraz Ali Bongui, Nabil Miladi.