Zgodnie z przewidywaniami podziału na grupy dokonano metodą serpentyny. W pierwszej, czyli A, został umieszczony gospodarz, Japonia, a następnie drużyny rozdzielano według miejsc zajmowanych w rankingu FIVB. Reprezentacja Polski teoretycznie nie powinna, ba, nie ma prawa narzekać, bo trafiła do grupy zdecydowanie łatwiejszej, w której powinna nie tylko spokojnie zapewnić sobie awans do kolejnej rundy, ale i pokonać każdego z rywali. Pełną radość komplikuje jednak pewien „drobny” szczegół. W grupie B znalazły się Brazylia, USA, Rosja, Argentyna, Francja i Tunezja. Cztery potęgi, z których wszystkie marzą o olimpijskich medalach, nawet tych z najcenniejszego kruszcu.
Z grupy A i B do ćwierćfinału awansują cztery najlepsze zespoły. Te, które zajmują pierwsze miejsce, zmierzą się w tej fazie z ekipami, jakie w drugich grupach uplasowały się na czwartej pozycji, a pozostałe pary wyłoni losowanie. Co to oznacza? Wedle wielkiego prawdopodobieństwa, jeśli nie dojdzie do jakichś sensacji, Polska w walce o półfinał i strefę medalową natrafi na jedną z potęg: Brazylię, USA, Rosję lub Francję. Widać tu wyraźnie, że teoretycznie łatwiejsza pierwsza część turnieju oznacza potężne wyzwanie w jego fazie pucharowej.
Ponadto myśląc o medalu, a myślą o złotym, nasi nie mają prawa obawiać się żadnego z rywali – i żaden nie jest poza ich zasięgiem.
Warto tylko, by przed rozpoczęciem rywalizacji w Tokio Biało-Czerwoni zapomnieli o historii. Na igrzyskach występują bowiem regularnie, bez przerwy, od 2004 roku. Czy to do Aten, czy do Pekinu, Londynu i Rio de Janeiro zawsze wybierali się po medal i zawsze odpadali z rywalizacji właśnie w ćwierćfinale.
Igrzyska olimpijskie w Tokio rozpoczną się 24 lipca i potrwają do 9 sierpnia. Mistrzowskiego tytułu bronić będzie Brazylia.