logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Zimna wojna na Bałtyku

Wtorek, 21 października 2014 (02:18)

Szwecja prowadzi poszukiwania rosyjskiej łodzi podwodnej na swoich wodach terytorialnych. Moskwa zaprzecza, że to jej jednostka, choć z portu wyszedł rosyjski statek „Profesor Logaczew” przeznaczony do poszukiwań podwodnych.

Szwecja twierdzi, że na Bałtyku zidentyfikowano działania obcego okrętu podwodnego, prawdopodobnie rosyjskiego. Zdaniem szwedzkiej armii, w ciągu ostatnich dni dokonano trzech wiarygodnych obserwacji zagranicznej jednostki, która operowała na wodach terytorialnych tego kraju. Trwająca od piątku wojskowa operacja ma być kontynuowana, ale nie potwierdzono pojawiających się w szwedzkich mediach informacji o poszukiwaniu uszkodzonego rosyjskiego okrętu podwodnego. Zdaniem prof. Romualda Szeremietiewa, trudno spodziewać się u wybrzeży Szwecji innej jednostki jak rosyjska. W jego ocenie, rosyjska aktywność na Bałtyku i liczne prowokacje w powietrzu to nic nowego.

– Polityka Rosji polega na ciągłym denerwowaniu sąsiadów. Bałtyk jest ważnym kierunkiem strategicznym, jeśli idzie o bezpieczeństwo, i w związku z tym rosyjska flota oraz lotnictwo są na tym obszarze bardzo aktywne. To wszystko ma nas irytować i budować poczucie zagrożenia. Nic nowego w tym nie ma poza jednym, że ilość tych „środków irytujących” wzrasta – podkreśla były minister obrony narodowej.

Tajemniczy obiekt

Dotąd do szczególnie widocznych prowokacji dochodziło na granicy krajów bałtyckich. Dwa dni temu kontradmirał Anders Grenstad powiedział, że w ostatnich dniach dokonano wiarygodnych obserwacji tajemniczego obiektu w trzech różnych miejscach. Nazwał on archipelag sztokholmski „obszarem zainteresowania obcego państwa”, ale nie sprecyzował, o jakie państwo chodzi. Szwedzkie siły zbrojne zaprezentowały w niedzielę inne zdjęcie mogące świadczyć o obcej aktywności podwodnej w archipelagu sztokholmskim. Na wykonanej z lądu z dużej odległości fotografii widać niewielki obiekt wynurzający się z wody.

Jacek Bartosiak, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych i zarazem współautor analizy „Geografia wojskowa Bałtyku”, uważa, że sytuacja, jaka wyłania się z medialnej „mgły informacyjnej”, pokazuje, że na Bałtyku dzieje się coś niepokojącego.

– Na pewno coś się tam dzieje i są to o wiele poważniejsze sprawy niż naruszanie przestrzeni powietrznej przez Rosjan. Może być to jakiś rodzaj rosyjskiej manifestacji siły. Wiemy, że od pewnego czasu Szwecja zmieniła swoje podejście w kwestiach bezpieczeństwa narodowego w związku z obecną sytuacją. Mamy jednak tutaj mało danych, równie dobrze dezinformować mogą nas Rosjanie, jak i Szwedzi – podkreśla analityk.

Jego zdaniem, operujący tam okręt podwodny wyposażony w zaawansowany sprzęt elektroniczny jest w stanie wyłapywać z terytorium Szwecji wszelkiego rodzaju impulsy i sygnały z wirtualnej przestrzeni tego kraju. Według Bartosiaka, powagę sytuacji ukazuje geograficzny rejon ewentualnego zaginięcie rosyjskiego okrętu podwodnego. Chodzi o Archipelag Sztokholmski, który gęsto usłany jest różnego rodzaju wysepkami. – Na mapie widzimy wiele wysepek, które dają wiele możliwości umiejscowienia wśród trudnych do wykrycia nich baz, składów broni. Są one w niedalekim sąsiedztwie od Wysp Alandzkich, które należą do Finlandii. Daje to pole do zabawy w kotka i myszkę, choćby dlatego, że duża ilość wysp, cieśnin zaburza możliwości sonaru – ocenia Bartosiak.

Łódź nie do wykrycia

Wśród około 24 tys. wysp, wysepek i szkierów łatwo się ukryć, a przez Archipelag Sztokholmski biegną farwatery – drogi wodne, którymi idą statki z Bałtyku do portu w Sztokholmie. Zdaniem ekspertów, mała łódź podwodna ukryta na dnie jest nie do wykrycia dla poszukujących jej okrętów. Jednak w akcję tropienia obcej łodzi zaangażowano jednostki szwedzkiej marynarki wojennej, w tym korwetę rakietową HMS „Visby”, śmigłowce i amfibie.

Czy działania Rosjan grożą również Polsce, której flota i miasta takie jak Gdynia czy Gdańsk są położone bardzo blisko Kaliningradu? Zdaniem Romualda Szeremietiewa, tego rodzaju taktyka zawsze jest groźna. – Rosja działa właśnie w taki sposób, ponieważ używa broni w relacjach ze swoimi sąsiadami. Naruszanie przestrzeni morskiej czy powietrznej może do takiego konfliktu doprowadzić nawet zupełnie niespodziewanie dla obu stron – tłumaczy.

W jego ocenie, przypadek aktywności rosyjskich okrętów podwodnych wobec Szwecji jest o tyle wyjątkowy, że dotyczy kraju, który nie jest członkiem NATO.

– Szwecja jest neutralna i o tyle jesteśmy w bezpieczniejszej sytuacji. Z kolei naruszanie przestrzeni powietrznej krajów bałtyckich, które do Sojuszu należą, oznacza, że trzeba po prostu oczekiwać, że Rosja będzie dzięki prowokacjom utrzymywać stan napięcia za pomocą tego rodzaju środków – podkreśla ekspert.

Jacek Bartosiak nie ma wątpliwości, że dla Polski rodzi to konieczność budowy siły zdolnej do wojny podwodnej i skutecznych działań przeciw okrętom wroga. Dlatego rekomenduje konieczność zakupu dla armii przynajmniej dwóch wysokiej klasy łodzi podwodnych i śmigłowców. – Musimy nie tylko mieć możliwości ujawniać taką wrogą działalność, ale również mieć zdolność podpływania pod Kronsztad czy Sankt Petersburg – podkreśla ekspert NCSS.

Manewry na morzu

Co ciekawe, od wczoraj na Bałtyku trwają manewry Okrętowej Grupy Zadaniowej. Jak informuje Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych, ćwiczenia OGZ prowadzone są zazwyczaj w krajowym składzie. Tym razem jednak do polskich okrętów dołączą jednostki z Holandii i Litwy. Jak tłumaczy kpt. marynarki Przemysław Płonecki z 3. Flotylli Okrętów, ma to związek z przedsięwzięciem realizowanym przez Holendrów. – Ich okręty weszły na Bałtyk, by odbyć cykl ćwiczeń z siłami okolicznych państw – zaznacza. Dlatego przez trzy dni razem z polskimi jednostkami potrenuje holenderska fregata HNLMS „Evertsen”, okręt patrolowy HNLMS „Zeeland” i okręt zaopatrzenia HNLMS „Amsterdam”. Będą im towarzyszyły litewskie okręty patrolowe LTU „Dzukas” i LTU „Aukstaitis”. Polska marynarka wystawia do ćwiczeń fregatę rakietową ORP „Gen. T. Kościuszko”, okręty rakietowe ORP „Grom” i „Piorun”, okręt podwodny ORP „Sokół”, ratowniczy ORP „Zbyszko” oraz holownik. Siły te zostaną uzupełnione o lotnictwo morskie: śmigłowce Mi-14PŁ, SH-2G oraz samolot patrolowo-rozpoznawczy Bryza.

Najwięcej informacji na temat ewentualnej rosyjskiej prowokacji podały w sobotę i niedzielę szwedzkie media. Dziennik „Svenska Dagbladet” napisał, że już w czwartek szwedzkie służby nasłuchu radiowego wychwyciły rozmowę w języku rosyjskim na częstotliwości wykorzystywanej przez Rosję w sytuacjach alarmowych. Następnego dnia około południa namierzono „obcy obiekt” w rejonie zatoki Kanholmsfjärden i rozpoczęto poszukiwania. Wieczorem znów wychwycono rozmowę, tym razem zaszyfrowaną. Połączenie odbywało się między obiektem a rosyjskim obwodem kaliningradzkim.

„Svenska Dagbladet” napisała, że być może poszukiwana jest niewielka jednostka podwodna, która może być powiązana ze statkiem-matką NS „Concord”. Chodzi o rosyjski tankowiec, który od kilku dni znajduje się na wodach międzynarodowych Bałtyku właśnie w pobliżu archipelagu sztokholmskiego. Ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej oficjalnie zaprzecza doniesieniom o swoim okręcie podwodnym, który według nieoficjalnych informacji zatonął na wodach terytorialnych Szwecji. Jednocześnie jednak z portu w Petersburgu wypłynął rosyjski statek „Profesor Logaczew” wyposażony w sprzęt do podwodnych poszukiwań. Według szwedzkich mediów, jego cel to właśnie miejsce przypuszczalnego zatonięcia okrętu podwodnego.

Maciej Walaszczyk

Nasz Dziennik