Z Konradem Szymkiewiczem, głównym pomysłodawcą i współorganizatorem manifestacji pod siedzibą telewizji BBC w Manchesterze rozmawia Marta Milczarska
Skąd wziął się pomysł na manifestację pod siedzibą BBC w Manchesterze w dniu marszu, który odbył w obronie wolnych mediów i Telewizji Trwam w Warszawie?
- Powodów, dla których zdecydowaliśmy się zorganizować pikietę jest wiele. Z jednej strony, śledząc na bieżąco wydarzenia w Polsce dostrzegamy, że wtedy gdy sytuacja ekonomiczna w kraju nie idzie ku lepszemu, ośrodki władzy koncentrują się bardziej nad kontrolą przekazu medialnego i słupków swojej popularności aniżeli na stwarzaniu warunków sprzyjających rozwojowi gospodarczemu.
Zamiast realnie wspierać polskie firmy i przedsiębiorców czy budować solidną infrastrukturę drogowo-kolejową rząd ucieka się do półśrodków, zaciągając kolejne pożyczki, prywatyzując kolejne zakłady a młodym, takim jak ja – doradzając abyśmy poszukali pracy za granicą. Temu wszystkiemu towarzyszy ciągłe ogłupianie ludzi oraz medialny cyrk, poprzez który władza chce do reszty znieczulić instynkt samozachowawczy społeczeństwa a potem, to już tylko sterować nim wedle swego uznania.
Jaki był główny powód waszej manifestacji?
- Dla nas Polaków miłujących Pana Boga - najbardziej niepokojącą kwestią jest tocząca się obecnie w Polsce walka z Kościołem oraz szeroko pojętą cywilizacją chrześcijańską. Nie potrafimy stać z boku kiedy pod otoczką tolerancji, promuje się w przestrzeni publicznej satanizm a wypiera Krzyż. Nie potrafimy spokojnie grillować kiedy partie rządzące w Polsce pod przykrywką walki o prawa kobiet i dzieci powoli forsują legalizację zabijania dzieci poczętych a w tym przecież i kobiet.
Nie możemy również wyrazić zgody na rugowanie historii z umysłów i świadomości młodych Polaków. Mieszkając od kilku lat w Wielkiej Brytanii gołym okiem widzimy olbrzymi deficyt pozytywnych wzorców u tutejszej młodzieży. Czemu więc w Polsce tak zaciekle tępiony jest patriotyzm, który w polskim wydaniu tak często stanowił ucieleśnienie szlachetności i cnót?
Jednakże jednym z głównych powodów naszej manifestacji był fakt dyskryminacji Telewizji Trwam. Telewizji, która jest nośnikiem wartości chrześcijańskich, polskiej racji stanu, czołowym medium ewangelizacyjnym oraz niezależnym źródłem informacji. Uważamy, że w kraju, w którym nadal mieszkają nasi bliscy, i do którego zamierzamy powrócić, powinno znaleźć się miejsce na cyfrowym multipleksie dla tej Telewizji. I jest to zdanie ponad dwóch milionów obywateli.
Jakie odczucia towarzyszyły wam podczas manifestacji pod siedzibą BBC w Wielkiej Brytanii?
- Oprócz stresów związanych z organizacją, i dbaniem o jej prawidłowy przebieg, gdyż jestem współorganizatorem, wrażenia były jak najbardziej pozytywne. Kiedy po odśpiewaniu hymnu i wygłoszeniu naszej argumentacji protestu, towarzyszący nam zespół Sursum Corda zaczął grać utwory patriotyczne, chyba wszyscy z obecnych myślami i duchem przenieśli się do Warszawy. Każdy z kim rozmawiałem czuł, że nasza obecność pod BBC będąca wyrazem solidarności z protestującymi w Warszawie jest potrzebna rodakom w Polsce.
Manifestacja Polaków w Manchesterze miała charakter patriotyczno-religijny…
- Wszyscy byliśmy bardzo pokrzepieni obecnością naszego księdza proboszcza Roberta Pytela, który poprowadził modlitwę różańcową w intencji Ojczyzny. Widok grupy ok. 40 osób z różańcami w ręku i wzrokiem wzniesionym w niebo, pośrodku imperium największej i do przesady politycznie poprawnej telewizji na wyspach był wprost bezcenny.
Teraz w Polsce trwa umniejszanie rangi sobotniego marszu, pomniejszanie liczby uczestników wręcz ośmieszanie ich. Jak na to patrzy Polonia która solidaryzowała się z manifestacją w Warszawie?
- Przekaz medialny odnośnie do marszu nie jest dla mnie zaskoczeniem. Media głównego nurtu w Polsce prawie zgodnie zdegradowały i przemilczały marsz w Warszawie oraz nie odniosły się do meritum postulatów. Rzesza ludzi na proteście w Warszawie pokazuje, że obraz Polski jako „zielonej wyspy” wali się jak domek z kart. Jeśli chodzi o dyskryminację Telewizji Trwam, to polski rząd jak mawiają Anglicy – strzelił sobie w stopę - lub mówiąc językiem rządowym – strzelił sobie gola. Wielu ludzi, którzy nigdy dotąd nie oglądało Telewizji Trwam, widząc skalę protestów, na pewno z ciekawości zajrzy do tej Telewizji a jak zajrzą, to i zobaczą zupełnie inny poziom kultury wypowiedzi oraz zupełnie inny od mainstreamowego punkt widzenia, bo polski.
A jak przebiegła manifestacja w Manchesterze?
- Odnośnie do manifestacji w Manchesterze, bardzo pozytywnym było to, że wbrew stereotypowi większość uczestników stanowili ludzie młodzi. Było nas ok. 40 osób. Frekwencja nie była spektakularna, ale doświadczenie jednak pokazało, że nawet okazja „policzenia się” w grupie 40 osób daje dużo siły i motywację do dalszego działania. Jako dowód wspomnę tylko, że zaraz po manifestacji, 8 osób przeniosło się bezpośrednio pod klinikę aborcyjną w Manchesterze aby tam w ramach akcji 40 dni dla życia, modlić się wspólnie w intencji obrony życia poczętego.
Dziękuję za rozmowę.