logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Chcą żyć na koszt Europy

Wtorek, 22 września 2015 (03:11)

Aktualizacja: Poniedziałek, 7 marca 2016 (12:23)

Z Andrzejem Maciejewskim, ekspertem w obszarze polityki z Instytutu Sobieskiego, rozmawia Rafał Stefaniuk

Premier Ewa Kopacz wygłosiła orędzie, w którym przekonywała, że musimy uczestniczyć w procesie przyjęcia uchodźców i że nie mamy czego się obawiać. Tłumaczyła, że Polska nie przyjmie emigrantów ekonomicznych. Czuje się Pan spokojniejszy po wystąpieniu Kopacz?

– Przeciwnie, jestem bardzo niespokojny, podobnie jak zdecydowana większość naszych rodaków. W ostatnich tygodniach jesteśmy świadkami tego, że Unia nie działa. Teraz otwiera się szeroko drzwi do Europy. Skoro premier zapewnia, że przyjęte osoby będą zweryfikowane, to na jakiej podstawie tak twierdzi? Jak to zostanie dokonane? Tego nie da się zweryfikować. W tej grupie są osoby, które zagrażają bezpieczeństwu Polski i Europy. W formie, która w tej chwili istnieje na Starym Kontynencie, nie ma szans na przeprowadzenie skutecznego odsiania. Niestety zastąpiono mądrą politykę emigracyjną chęcią realizacji poprawności politycznej. To, co robi Ewa Kopacz, jest to wpisywanie się w politykę Niemiec. Celem uchodźców nie jest Polska. Ich celem są dużo bogatsze Niemcy.

Dlatego też Berlin wyszedł z pomysłem zrównania świadczeń dla azylantów i uchodźców w całej UE.

– Kanclerz Angela Merkel przestała się ukrywać, że jest tą, która kreuje politykę na terenie Unii. Jeszcze kilka miesięcy temu próbowano ukrywać dominującą rolę Berlina i Paryża we Wspólnocie, teraz Merkel już się nie kryje. Teraz przez swoich ministrów i zaufane osoby próbuje naciskać i straszyć, a co więcej, wymaga, żeby tak było. Chciałbym, żeby polski rząd powiedział twardo, że my się na taki dyktat nie zgadzamy.

Kiedy rząd ma to powiedzieć? W zeszłym tygodniu odbył się bardzo ważny szczyt unijnych ministrów spraw wewnętrznych w sprawie uchodźców. Zabrakło na nim minister Teresy Piotrowskiej. A to już w sumie jej szósta absencja…

– Zastępował ją wiceminister  Piotr Stachańczyk. Osobiście uważam, że to nawet lepiej, gdyż jest on bardziej kompetentną osobą… A na poważnie, to jest to nasz wspólny dramat, że rząd jest w bezwładzie. Bez względu na barwy polityczne czy poglądy powinniśmy patrzeć na politykę z perspektywy państwa polskiego. Jesteśmy poza solidarnością europejską, bo ta jest tylko jednostronna. Czy Unia jest z nami solidarna chociażby w kwestii gazu? Sytuacja z solidarnością europejską jest taka, że już nawet Jerzy Buzek się obudził i stwierdził, że Nord Stream II jest poważnym zagrożeniem. Musimy kreować polską politykę, a nie jak dotychczas przyjmować wszystko, co nam podadzą.  Gdy dalej będziemy uprawiać taką politykę jak obecnie, to nie ma znaczenia, czy minister Piotrowska będzie na szczycie unijnym czy nie.

Decyzją Donalda Tuska problem kwot uchodźców ma być rozwiązany na wtorkowym spotkaniu unijnych ministrów spraw wewnętrznych. Podczas niego kraje Grupy Wyszehradzkiej nie będą mieć prawa weta. Czyją politykę realizuje więc tzw. prezydent Europy?

– Swoją. Donald Tusk walczy o drugą kadencję. Pamiętajmy, że czas szybko mija. Tę drugą kadencję trzeba sobie wywalczyć. Bez poparcia Berlina Tusk może o niej zapomnieć.

Prezentowanie odmiennego zdania niż rząd w sprawie imigrantów jest oceniane przez koalicję rządzącą jako wpisywanie się w kampanię wyborczą. W Brukseli i nad Wisłą kluczem jest kampania?

– Dzisiaj wszystko, co zostanie powiedziane, będzie traktowane jako element kampanii wyborczej. Sytuacja jest taka, że jeszcze miesiąc musimy wytrzymać. To nie zmienia faktu, że społeczeństwo ma prawo czuć się zaniepokojone otwarciem granic na emigrantów.   

Mimo wszystko nie znajduje Pan argumentów, które pozwoliłyby spojrzeć na proces przyjmowania uchodźców z optymizmem?

– Gdyby Europa działała sprawnie, to przestrzegałaby prawa. Mamy pewne procedury nadawania statusu uchodźców i trzeba ich przestrzegać. Selekcja powinna rozpocząć się w ambasadach na terenie państw, z których osoby te chcą wyjechać. Morze Śródziemne należy poddać kontroli i każda osoba, która chce się dostać do Europy nielegalnie, musi być deportowana do kraju, z którego przybyła. Dlaczego nie przyjmuje ich Liga Arabska? Bo jest świadoma tego, że większość z tych osób nie ucieka przed wojną. To są głównie osoby wątpliwe.

Jednak często używany jest argument, że wyludniająca się Europa potrzebuje dodatkowej krwi, chociażby po to, aby utrzymać przerośnięty system emerytalny.

– Skoro tam jest wojna i zdrowe, młode chłopy uciekają z tamtych terenów, nie chcąc walczyć za ojczyznę czy swoje kobiety, to czy oni będą chcieli walczyć i budować Europę? Oczywiście, że tego nie będą robić. Każdy, kto kieruje się wartościami, nie porzuca swoich rodzin i ziemi, ale walczy. Zrozumiałbym sytuację, w której znaleźliby się w Europie i prosili o dozbrojenie i wyszkolenie, aby mogli walczyć z IS o swój kraj. Tego nie usłyszymy. Jadą więc tu tylko po to, aby żyć na garnuszku Europy. Jakie korzyści możemy odnieść z osób, które chcą, aby tylko im było lepiej?

Dziękuję za rozmowę.

Rafał Stefaniuk

NaszDziennik.pl