logo
logo
zdjęcie

Janusz Szewczak

Pomoc, ale bez złamanego grosza

Sobota, 14 listopada 2015 (05:23)

Europa chce zaproponować Turcji fundusz uchodźczy w kwocie 3 mld euro. Taka kwota ma przekonać Ankarę do większej współpracy przy rozwiązywaniu problemów migracji. Swój udział w tym ma mieć także Polska. Otóż Komisja Europejska chce, abyśmy dołożyli do funduszu 71,2 mln euro.

Unia Europejska nie ma żadnego pomysłu na rozwiązanie kwestii uchodźców. Sprawa podejścia do problemu uchodźców jest kompromitacją kanclerz Angeli Merkel. Niemcy wiedzieli doskonale, co dzieje się w Grecji. Zamiast ratować Ateny, woleli ratować zagraniczne banki. Nie interesowało ich to, że pod Akropol przybywało setki tysięcy migrantów.

Odpowiedzialność za sprawę migrantów w Europie bezdyskusyjnie ponosi kanclerz Niemiec. To ona dotychczas realizowała obłędną politykę „przybywajcie do nas do raju”. Przybrało to aż tak wielką skalę, że Bawarczycy się wściekli i zaczęli protestować.

Teraz okazuje się, że trzeba za to płacić. Niemcy są bardzo bogatym krajem. Stać ich, by zapłacić za nas, i to nie 70 milionów euro, ale 7 miliardów euro. Chcieli czynić raj dla uchodźców, niech to robią, choćby na terenie Niemiec Wschodnich, gdzie miasta się wyludniają i straszą pustostanami.

Polski na to nie stać. Nie stać nas na to choćby ze względu na polskie dzieci. Wiele z nich umiera, bo rodzice nie mieli na operację albo dlatego, że szpital nie miał z czego opłacić dyżurów lekarzy lub wyczerpały się limity. Chorzy na raka czekają na niezbędne lekarstwa od kilku miesięcy do kilku lat. My mamy na co wydawać. Zasadniczym błędem Ewy Kopacz i jej rządu było zgodzenie się na przyjęcie uchodźców. Niech oni się dołożą do funduszu dla Turcji z własnych majątków zgromadzonych przez 8 lat sprawowania administracji nad państwem. Polacy jednak nie powinni dać na to złamanego grosza.

Oczywiście powinniśmy i możemy wspierać europejskie inicjatywy w Turcji. Ale tylko wtedy, gdy trzeba będzie dostarczyć leki, opatrunki, koce, namioty, jedzenie itd. Nie możemy stworzyć precedensu dopłacania do uchodźców, których zaprosiła kanclerz Merkel.

Jeżeli Merkel chce działać, to już dawno powinna uszczelnić zewnętrzne granice Unii Europejskiej. To na to powinny iść setki milionów euro. Trzeba odstąpić od „programu”, w którym wystarczy, że ktoś przepłynie kilka metrów na tratwie, to bierzemy go na utrzymanie. Kanclerz Niemiec musi zwrócić uwagę na fakt, że Afryka Północna i Bliski Wschód są ciągle zdestabilizowane politycznie. To właśnie sprawia, że nikt nie kontroluje przewozu ludzi oraz nikt nie walczy z ich przemytem.

Stary Kontynent potrzebuje mocnych przywódców, a nie tych, którzy uważają, że multi-kulti to najlepsze rozwiązanie dla chrześcijańskiej Europy. Trzeba wreszcie zadbać o Europejczyków, bo na Starym Kontynencie są miliony bezrobotnych i ze względów finansowych wykluczonych z życia publicznego. Jak więc mamy się troszczyć o obywateli innych kontynentów?

To jest kwestia pewnej postawy, którą zaprezentował premier Węgier Viktor Orbán. Wydaje się, że to najbardziej dalekowzroczny polityk europejski, a zarazem jeden z najważniejszych i najmocniejszych intelektualnie. Sprawę uchodźców zaczęli załatwiać po swojemu. Postawili mur i zdecydowanie ograniczyli problem. Słowenia, która tak ochoczo patrzyła na Berlin i napadała na Budapeszt, dzisiaj sama buduje zasieki na granicy.

To, co dzieje się w Europie, to jest nowa wędrówka ludów i kolonizacja bez wystrzałów. Jest to więc niesłychanie niebezpieczna sytuacja dla Europejczyków, a szczególnie dla ich chrześcijańskiej części. Teraz trzeba się domagać, żeby ci, którzy podejmowali złe decyzje, ponieśli odpowiedzialność za swoje działania. To dotyczy szczególnie Berlina i Paryża. Jeżeli Europa nie chce rewolty politycznej o ostrym antyemigranckim nastawieniu, to powinna zacząć wreszcie myśleć. 

Janusz Szewczak

Autor jest ekonomistą i posłem Prawa i Sprawiedliwości.

NaszDziennik.pl