We Francji w zamachach terrorystycznych zginęło co najmniej 130 osób. Skala zamachu jest ogromna. Można już jednoznacznie stwierdzić, co zawiodło?
– Służby amerykańskie zapobiegły wielu próbom podobnych zamachów. Teraz niestety nie udało się udaremnić tego wielopunktowego uderzenia. Trudno stwierdzić, co zawiodło w kategorii akurat tego zamachu. Ale w wymiarze ogólnym zawiodła wspólna polityka i strategia wobec tego, jak rozwiązać konflikt na Bliskim Wschodzie. Nierozwiązany konflikt w Iraku doprowadził do narodzin Państwa Islamskiego. Syria zdestabilizowana, podobnie Libia. Francja i jej partnerzy z Unii Europejskiej i NATO podczas arabskiej wiosny prowadzili nieskoordynowane działania poprowadzenia przemian w Afryce Północnej. To wszystko teraz się mści. Zaprowadzenie tam własnych porządków, według własnego sposobu myślenia, bez przemyślanego planu działania, zawsze kończy się koszmarem. A jeden z aktów tego koszmaru mieliśmy wczoraj we Francji.
A jak Pan ocenia działanie służb po zamachu?
– Siły francuskie zachowały porządek w działaniu. Zareagowały bardzo szybko, i to w sposób zdecydowany. Kiedy terroryści mordowali niewinnych ludzi, te wkroczyły do akcji. Za to działanie należą im się słowa uznania. Jednak przesadnie się z tego nie cieszmy, bo ich reakcja była spowodowana śmiercią wielu niewinnych osób.
Dopuszcza Pan trwanie dyktatur, aby zapobiec eskalacji przemocy na świecie?
– Obalenie dyktatora nie ma sensu, kiedy na jego miejsce ma powstać coś o wiele gorszego. Jeżeli wchodzimy do jakiegoś kraju, to bierzemy za to odpowiedzialność. Musimy mieć gotowy plan, co w zamian. Dyktaturę łatwo jest obalić, ale trudniej sprawić, żeby nowa władza nie przyniosła śmierci i cierpienia o jeszcze większej skali. A my teraz mamy rządy terrorystów, którzy nie tylko, że zdestabilizowali region, ale także zdecydowali się przenieść wojnę na terytorium najeźdźców, czyli Europy.
Co chwila Państwo Islamskie grozi kolejnym krajom i słowo przemienia w czyn. Ile osób musi jeszcze zginąć, żeby świat się obudził?
– Mam nadzieję, że już się obudził. Teraz powinien umożliwić każdej niewinnej osobie spokojne życie na terytorium jego ojczyzny. To nie jest rozwiązanie, że będziemy przyjmować uchodźców, a wraz z nimi terrorystów. Nawet zwykli uchodźcy mogą się radykalizować, bo kultura Europy może stanowić dla nich dyskomfort. Teraz obawiam się, że może powtórzyć się scenariusz ogólnoświatowej żałoby, gdzie wszyscy na portalach społecznościowych będą pisać „Jestem Francuzem”. Przy tym dalej nie zauważymy wspólnego działania, a każdy kraj na wojnie będzie próbował realizować swoje interesy. Syria nie może być dłużej poligonem doświadczalnym. Nikt nie ma do tego moralnego prawa. Tam żyją ludzie. Konfrontacja świata Zachodu i Rosji właśnie w kwestii nalotów czy systemu lotniczego dron sprawia, że zapominamy o czynniku ludzkim. To doprowadza do tego, że pokój jest coraz bardziej odległy.
A ponadto jedyną odpowiedzią na terroryzm był marsz solidarności w styczniu tego roku w Paryżu.
– Dokładnie tak. A dodatkowo marsz, który był swoistą prowokacją do następnego aktu terroru. Marsze nie są rozwiązaniem, ale obciążeniem dla służb, które są już mocno przeciążone bieżącymi wydarzeniami. Trzeba podjąć zdecydowane działania. Francja, Wielka Brytania, Niemcy i Włochy są na pierwszej linii ataków terrorystów z Państwa Islamskiego. Ale wiedzmy, że dżihadyści z pewnością nie pogardzą Polską, która jest członkiem NATO, tym bardziej że w przyszłym roku organizujemy spotkanie „niewiernych”, a więc Światowe Dni Młodzieży, na których będzie również Papież. To z pewnością otwiera perspektywę wysłania terrorystów.
Mamy czego się obawiać? Światowe Dni Młodzieży mogą być zagrożone?
– Mamy poważny problem. Dzisiaj słyszałem twierdzenia płynące od naszych służb, że w Polsce nie ma zagrożenia, bo odpowiednie instytucje nawiązały kontakt z Francuzami, a ci powiedzieli, że nie jesteśmy zagrożeni i możemy czuć się bezpiecznie. Dobrze, tylko te same służby francuskie jeszcze wczoraj rano nie wiedziały, że Francja jest zagrożona. Tego typu myślenie służb, które nie potrafią wykryć kelnerów, którzy podsłuchują najważniejsze osoby w państwie, każe wątpić w ich wiarygodność. One są tak wiarygodne jak Biuro Ochrony Rządu, które ustami swojego szefa po katastrofie smoleńskiej stwierdziło, że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo wszystko z ich strony było w porządku. Dochodzi jeszcze kwestia jednostek policyjnych i wojskowych. Te, które we Francji dzisiaj świetnie funkcjonują, u nas mimo wielu starań, także moich, nie doczekały się rozwiązania kwestii prawnych. Chodzi o współpracę policji z wojskiem w czasach pokoju. Kryje się pod tym chociażby kwestia użycia broni, broni z tłumikiem, gazu i materiałów wybuchowych. Nawet nie rozwiązano kwestii odpowiedzialności czy koordynacji działań. Mamy wiele aspektów prawnych, które nie doczekały się rozwiązań. Zamiast tego widzimy pokazowe ćwiczenia, które tak chętnie organizują politycy, oraz zapewnienia, które słyszymy, a które mnie niepokoją, że jesteśmy gotowi na odparcie każdego zagrożenia.
Nie można jednak ulegać panice, tylko trzeba wziąć się ostro do pracy.
– Oczywiście, uleganie panice nie jest teraz wskazane. Pamiętajmy, że mamy narzędzia, ale brakuje systemu i rozwiązań prawnych. Trzeba to w końcu zrobić, a nie udawać, że nie ma problemu.
Gdy śledzi się to, co dzieje się w Europie wokół uchodźców, jakie komentarze przywódców Zachodu towarzyszą tej sprawie, byłby Pan gotów stwierdzić, że Unia będzie w stanie zmienić swoje podejście do islamu?
– Tu ma pan zdecydowanie rację. Obserwujemy prymat politycznej poprawności nad zdrowym rozsądkiem i myśleniem o bezpieczeństwie. Powinno być odwrotnie z zachowaniem proporcji. Najpierw powinniśmy dbać o bezpieczeństwo. Poprawność polityczna powinna być na szarym końcu. Zacznijmy nazywać rzeczy po imieniu. Nawet reportaże emitowane przez przychylne uchodźcom stacje między wierszami pokazują, że w grupie uchodźców jest wielu cwaniaków, którzy żerują na wielkodusznej ludzkiej naturze. Raz przechodzi pod rękę ze staruszką, a drugi raz mija obojętnie dziecko, które leży i jest ranne. Oczywiście los uchodźców jest straszny, ale bardziej przerażające jest wystąpienie naszej minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej, która w mediach zachęca do przyjmowania uchodźców, a jednocześnie nie przedstawia jakiegokolwiek pomysłu, jak miałoby to być realizowane. Rzuca się nam cyfry i statystyki, które nie mówią o koncepcji zagospodarowania tych ludzi. Włodarze miast, którzy by nawet chcieli ich przyjąć, nie wiedzą, na jakich zasadach ma się to odbywać. Jeżeli teraz nie ma planu, to czy będzie, jak oni tu przybędą? Pojawienie się uchodźców bez jakiejkolwiek strategii na początku będzie budziło frustrację, a następnie konkretne zagrożenie.
Zamach w Paryżu może być impulsem do lądowego uderzenia na IS w Syrii i Iraku?
– Uważa się, że takiej możliwości nie ma. Ale uderzeniami robotów i elektroniki nie da się rozwiązać problemów, które tam są. Impuls pewnie będzie, ale nie wierzę, żeby tam weszły regularne dywizje, bo to wiązałoby się z dużymi stratami, a na to nie ma aprobaty społeczeństw zachodnich. Każdy zabity żołnierz Zachodu to byłby spadek słupków poparcia w sondażach, dlatego politycy nie widzą sensu uderzenia z lądu. Nawet gdyby dywizje weszły i pokonały islamistów, to znów wybrzmi aktualne pytanie: „Co dalej?”.
Może warto zdecydować się na wielką koalicję, którą współtworzyć będzie Rosja?
– Taka idea pojawia się raz po raz. Na swoich wykładach też o tym wspominam. Ale istnieje obawa, że gdy tylko zaprosi się Rosję do współpracy w Syrii i Iraku w walce z terrorem, będzie się to wiązało z natychmiastowym odpuszczeniem jej grzechów. A sama Rosja jest terrorystą. Wsparcie Francuzów i Brytyjczyków byłoby poświęceniem także naszych interesów. Putin tę współpracę będzie traktował cynicznie i realizował ją tak długo, jak będzie się pokrywała z jej interesami. Gdy to w jakikolwiek sposób przestanie się Moskwie opłacać, to ta jest w stanie bardzo szybko się odwrócić i zawrzeć nieoficjalną koalicję z drugą stroną. Tak po cichu, żeby nie obniżyć reputacji państwa. Zauważmy, że jej wejściu do Syrii nie towarzyszyła chęć zniszczenia IS, a wsparcia Baszara al-Asada. Wcześniej nawet nie myślano o Państwie Islamskim.