Parlament Europejski zatwierdził nowelizację dyrektywy gazowej, która dotyczy gazociągu Nord Stream 2. Co z solidarnością unijną?
– Od dłuższego czasu zasada solidarności nie jest przestrzegana w Unii Europejskiej. Jest to tym bardziej niepokojące, że zasada ta miała być jednym z fundamentów funkcjonowania Wspólnoty Europejskiej – przynajmniej tak przedstawiają to politycy unijni. Natomiast – w tym wypadku – możemy mówić o solidarności dużych państw, często solidarności niemiecko-francuskiej, ale to nie ma nic wspólnego z solidarnością z innymi krajami. Mam tu na myśli przede wszystkim kraje Europy Środkowej, a zatem zamiast solidarności mamy politykę egoizmu unijnego, który polega na tzw. wdrażaniu prawa wspólnotowego pod dyktando mocniejszych.
Jaki sens ma ta dyrektywa?
– Dyrektywa przyjęta przez Parlament Europejski stwarza duże możliwości interpretacyjne dla Komisji Europejskiej, ale tak naprawdę dla Niemiec. Co więcej, ta dyrektywa wzmacnia pozycję Komisji Europejskiej, która będzie mogła pełnić rolę arbitra, a wszelkie zastrzeżenia rozstrzygane będą w oparciu o własne interpretacje – powołując się na unijne prawo – tak jak to było przy okazji tzw. praworządności. Nie będzie mowy o zablokowaniu tego politycznego projektu i współpracy niemiecko-rosyjskiej, co jest bardzo niebezpieczne. Mamy zatem dalsze umocowanie Komisji Europejskiej, natomiast wydaje się, że w związku z tym nie będzie żadnych istotnych zmian na arenie europejskiej.
Co konkretnie ma Pan na myśli?
– Niektóre środowiska wiążą – moim zdaniem – zbyt duże nadzieje z wyborami do Parlamentu Europejskiego, wietrząc radykalną zmianę układu politycznego. Otóż nie, prognozy potwierdzają, że oczywiście frakcja socjalistów, frakcja chadeków nie będą miały większości ponad 50 procent, ale można się spodziewać, że nadal będą najsilniejszymi. Poza tym znaczącą rolę będzie odgrywała – nadal – frakcja liberałów ze znanym z niechęci do obecnego rządu w Polsce Guyem Verhofstadtem na czele. Dalej na unijnej scenie znajdą się lewicowe czy skrajnie lewicowe ugrupowania – jak Zieloni. Oczywiście ugrupowania – nazwijmy – narodowe, konserwatywne czy antysystemowe zwiększą swój stan posiadania i zgodnie z prognozami może to być ok. 60 mandatów, co stanowić może 8, maksymalnie 9 procent składu europarlamentu. Natomiast jeśli chodzi o przewodnictwo w Komisji Europejskiej, to walka rozegra się między kandydatem Europejskiej Partii Ludowej Manfredem Weberem, a kandydatem socjalistów Fransem Timmermansem. Wydaje się, że Weber tę walkę wygra, a tym samym – jeśli chodzi o Komisję Europejską i politykę wobec Nord Stream 2 – to będzie ona nadal realizowana. Po wyborach ze strony Komisji Europejskiej nie należy się spodziewać jakichkolwiek działań, które mogłyby zatrzymać ten szkodliwy niemiecko-rosyjski projekt.
Wygląda na to, że za poparcie dla ACTA2 kanclerz Merkel kupiła sobie poparcie Paryża dla Nord Stream 2…
– Wydawało się, że sprawy mogły przebiegać w innym kierunku, ale niestety nastąpiło przyspieszenie w kwestii Nord Stream 2. To znamienne, że prace w europarlamencie w tym zakresie zostały przyspieszone, ale według mnie nie jest to przypadek. Mimo sprzeciwów budowa Nard Stream 2 jest kontynuowana, również zapowiedź Stanów Zjednoczonych odnośnie do sankcji wobec firm, które uczestniczą w tym projekcie, niestety nie zostały zrealizowane i poza deklaracjami nie ma efektów w postaci konkretnych działań. To pokazuje też mocną pozycję Niemiec w Unii Europejskiej.
Gazociąg jest sprzeczny z interesami państw Unii i Polski…
– Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości, że ten niemiecko-rosyjski projekt jest sprzeczny z interesami zarówno Polski, ale też z interesami państw bałtyckich i w ogóle krajów Europy Środkowej, ale również z interesami całej Unii Europejskiej. Tym bardziej jest zastanawiające, że ta polityka jest nadal prowadzona. Jest to tym bardziej dziwne, że jeszcze nie tak dawno Komisja Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego przyjęła raport, w którym oceniła, że gazociąg Nord Stream 2 zagraża Unii Europejskiej i zwiększa jej uzależnienie do gazu z Rosji. W związku z tym zaapelowała o wstrzymanie tej inwestycji. Jest jasne, że inwestycja ta zwiększa zależność Unii od dostaw rosyjskiego gazu, co zagraża rynkowi wewnętrznemu, a ponadto jest niezgodna z unijną polityką energetyczną. Tym bardziej dziwne jest, że teraz wynik głosowania jest taki, a nie inny.
Niemiecko-rosyjskie interesy okazują się ważniejsze?
– Niestety, wszystko na to wskazuje. Niemcy są główną lokomotywą polityki i gospodarki unijnej, widać jednak, że relacje z Moskwą są dla Berlina ważniejsze niż solidarność w ramach Unii Europejskiej. I to jest niepokojące.
Czy Berlin nie dostrzega, że Putin gra na rozbicie Unii?
– Zwracał na to uwagę prezydent Donald Trump, widać jednak, że Berlin ignoruje te ostrzeżenia i układa się z Moskwą. Można tu zastosować pewne odniesienia historyczne – mianowicie w 1922 roku doszło do porozumienia niemiecko-rosyjskiego w Rapallo, porozumienia gospodarczego i wojskowego, które było zwiastunem załamywania się porządku wersalskiego. Teraz okazuje się, że Unia Europejska importuje większość gazu z Rosji i kwestia tej współpracy ma już wymiar nie tylko gospodarczy, ale przede wszystkim wymiar polityczny, dotyczy bowiem bezpieczeństwa energetycznego i bezpieczeństwa w ogóle państw członkowskich.
Parlament Europejski przyjął też szkodliwy m.in. dla Polski tzw. Pakiet Mobilności. Mamy zatem niemiecko-francuskiego dyktatu ciąg dalszy?
– Nowe przepisy w ramach tzw. Pakietu Mobilności są bardzo niekorzystne, uderzą w polskie firmy transportowe, chodzi m.in. o czas pracy kierowców i wypoczynku, płacę minimalną i wzrost biurokracji. Konsekwencje mogą być zatem bardzo poważne. Ale to też jest przykład, który pokazuje, że niemiecko-francuski tandem jest zbyt silny dla reszty państw unijnych. Tak czy inaczej wydawało się – tak przedstawiali to europosłowie Prawa i Sprawiedliwości, że poprawki przez nich zgłaszane zyskają aprobatę, a przynajmniej tak było we wstępnej fazie, ale w rezultacie stało się jednak inaczej. I to też jest przykład solidarności unijnej – tym razem w wymiarze firm transportowych. Pewnym dysonansem jest również fakt, że Czesi i Słowacy zagłosowali za przyjęciem tzw. Pakietu Mobilności.
Europosłowie PiS zapowiedzieli, że zaskarżą tryb głosowania do unijnego Trybunału Sprawiedliwości.
– Przy tym głosowaniu niewątpliwie doszło do złamania traktatu o Unii Europejskiej, ponieważ naruszono zasadę praworządności, złamany też został regulamin europarlamentu jeśli chodzi o poprawki, które powinny być głosowane odrębnie, a były głosowane w jednym bloku. Niestety, nie jest to pierwszy przypadek głosowania w Parlamencie Europejskim, gdzie procedury są łamane. To dowód, że ludzie, którzy mają usta pełne słów o demokracji, o praworządności, sami tych zasad nie stosują. Jest to niewątpliwie przykład złamania procedur głosowania. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Pokazuje to, że brukselskie elity i unijni decydenci mają za nic prawo i zasady, co więcej, wolą stosować je wobec innych, ale nie u siebie. Zarówno nowelizacja dyrektywy gazowej, jak też przyjęcie tzw. Pakietu Mobilności dobrze nie wróżą na przyszłość, ponieważ wzmacniają pozycję Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego kosztem państw członkowskich, co z solidarnością unijną nie ma nic wspólnego, a ponadto pokazują dyktat niemiecko-francuski, który ma decydujący głos, jeśli chodzi o Unię Europejską.