Jak skomentuje Pan Profesor efekty rozmowy Biden – Putin? Kto może się czuć wygranym, a kto zostaje w tyle?
– Byłoby bardzo dziwne, gdyby na tym etapie relacji z Rosją Stany Zjednoczone cofnęły się na tyle daleko, żeby spełnić żądania Moskwy i oddać Putinowi pole w obszarach jego zainteresowań. Wbrew pozorom Ameryka aż tak słaba nie jest. Zresztą Waszyngton i tak oddał niemało – wspomnę tylko układ Start II, dotyczący kontroli zbrojeń, czy ustępstwa w kwestii gazociągu Nord Stream 2. Jednak gdyby administracja Joe Bidena poszła jeszcze dalej w tych ustępstwach i oddała wszystko za darmo Putinowi, to moglibyśmy mówić nawet o końcu polityki amerykańskiej. Faktem jest także to, że Rosja – pobudzona ustępstwami – nie bardzo chce rozmawiać z mniejszymi graczami nieposiadającymi odpowiedniej siły militarnej, tylko stara się – jak za czasów sowieckich – rozmawiać tylko z Amerykanami. To już drugie spotkanie Biden – Putin w ostatnim czasie, co może świadczyć, że rosyjski przywódca na powrót chce wejść do I ligi światowej.
Putin próbuje przywrócić dawną równowagę sił?
– Z całą pewnością chciałby wejść do koncertu mocarstw europejskich. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jedyną realną siłą, która może to powstrzymać, są Stany Zjednoczone. Putin ma też świadomość, że może wrócić do Europy jako podmiot, jako gracz, kosztem Europy Środkowej. Nie ma innej drogi dla stworzenia imperialnej Rosji bez odzyskania wpływu na Ukrainę, ale nie ma też imperialnej Rosji przy silnej Polsce, która jest w stanie oddziaływać na swoje bufory typu Ukraina czy Białoruś. M.in. stąd biorą się żądania Putina, żeby istniejąca przestrzeń bezpieczeństwa została zdjęta z tych państw, co pozwoliłoby mu realizować kolejne swoje cele. Zobaczymy, co będzie dalej, jaki będzie efekt poszczególnych etapów zmagań – tzw. wojny hybrydowej, która nieustająco trwa.
Wygląda, że Joe Biden po poprzednim spotkaniu i rozmowach z Putinem teraz wyciągnął wnioski, bo żądania dotyczące wycofania wojsk amerykańskich ze wschodniej flanki NATO oraz gwarancji nierozszerzania sojuszu na wschód spełzły na niczym. Tylko czy sygnały o stanowczości Bidena to tylko zasłona dymna, a w tle jest jakiś deal?
– Nie można wykluczyć żadnego scenariusza, a więc wszystko może być, tylko rozciągnięte w czasie. Na razie trwa mierzenie sił, co kto może. Putin bada, czy Stany Zjednoczone są gotowe zapewnić bezpieczeństwo swoim sojusznikom, czy też nie, co otworzyłoby mu pole do działania. Sprawdza, czy z sojuszami nie wygrają interesy Amerykanów – zwłaszcza gdy w tle jest rywalizacja z Chinami. W tym względzie Rosja jest brana przez Waszyngton pod uwagę jako potencjalny partner czy w jakiejś perspektywie czasowej nawet sojusznik. Natomiast Rosjanie niespecjalnie chcą się odrywać od Chin, z którymi mają swoje interesy, są też rozczarowani Amerykanami, dlatego chcieliby ich mieć poza Eurazją, za to wejść w ściślejszą kooperację z krajami zachodniej Europy i powrócić do czasów Rosji po kongresie wiedeńskim w XIX wieku. Nie ulega wątpliwości, że mogłoby się to dokonać tylko kosztem wpływów amerykańskich, stąd całe to napięcie na linii Waszyngton – Moskwa. Punktowo jednak dla Stanów Zjednoczonych ważniejsze są dzisiaj Chiny, ale jeśli będą przegrywać z Pekinem w globalnej konfrontacji, to Rosja zawsze jest brana pod uwagę jako potencjalny sojusznik.
Czy Joe Biden z naszego punktu widzenia jest przewidywalnym prezydentem? Czy w ogóle można mu wierzyć?
– Nie ulega wątpliwości, że Joe Biden w czasie krótkiego urzędowania wraz ze swoją administracją popełnił kilka błędów. Na przykład sposób wyprowadzenia wojsk amerykańskich z Afganistanu był katastrofalny od strony wizerunkowej, co rzuca cień na tę prezydenturę. Również miękkość czy uległość wobec Rosji – na samym początku wygląda fatalnie w wykonaniu prezydenta Bidena. Ponadto działania wobec gazociągu Nord Stream 2 są niezrozumiałe. Można się zastanawiać, jaki jest koszt zgody czy przyzwolenia Amerykanów. Być może Joe Biden liczy, że Niemcy, które partycypują w tym gazowym interesie z Rosją, pomogą mu w rywalizacji z Chinami. Tylko na razie tego nie widać. Nie zauważamy, żeby Berlin jakoś specjalnie kwapił się do konfrontacji z Chinami, z którymi prowadzi interesy. Ponadto Joe Biden jest bardzo ideologicznym prezydentem, wręcz bardzo rewolucyjnym. Również jego zaplecze jest skrajnie rewolucyjne – marksistowskie, i z tego punktu widzenia jest to dla nas bardzo niekorzystna sytuacja. Biorąc to pod uwagę, Joe Biden ma także powody pozamerytoryczne, pozageopolityczne do tego, żeby atakować Polskę – szczególnie pod rządami prawicy.
Na początku 2022 roku planowanych jest kilka tur rozmów Rosja – NATO, Stany Zjednoczone – Rosja na różnych szczeblach. Czego możemy się spodziewać?
– Przyznam, że osobiście po tych rozmowach nie spodziewam się niczego dobrego. Chodzi o to, że tego typu spotkania zawsze są groźne – zwłaszcza w momencie, kiedy Sojusz Północnoatlantycki i Stany Zjednoczone – zamiast okazywać siłę i zdecydowanie – zachowują się w sposób uległy. W sytuacji kolejnych żądań Putina dotyczących chociażby ograniczenia liczby wojsk amerykańskich stacjonujących w Polsce i na wschodniej flance NATO Waszyngton, przeciwnie, powinien przerzucić w te rejony kolejnych żołnierzy i podjąć jeszcze większą mobilizację w tym zakresie. Oczywiście, są jakieś deklaracje dotyczące pomocy Ukraińcom, ale jednocześnie wiemy, że dziś już była kanclerz Niemiec Angela Merkel w trakcie swego urzędowania blokowała wsparcie wojskowe dla Kijowa. Mamy zatem kilka nieproporcjonalnych działań, reakcji w stosunku do agresywnych zachowań, jakie manifestuje Rosja i Putin. Rozmowy są, owszem, ważne, one zawsze się toczyły i toczą – z mniejszą bądź większą intensywnością, ale ich wynik dla Zachodu jest na plus tylko wtedy, kiedy Zachód manifestuje swoją siłę, a nie tylko gotowość do rozmów zwłaszcza z tak cwanym i cynicznym graczem, jakim jest Putin. Tak nie można się zachowywać w stosunku do takiego przeciwnika, który rozumie tylko język siły.
Czy Zachód w ogóle wie, jakie środki podjąć, aby zapobiec eskalacji konfliktu i powstrzymać zapędy Putina? Wydaje się, że nie bardzo ma na to pomysł...
– Tutaj istotną rolę mogą odegrać jedynie Stany Zjednoczone. Zupełnie bezbronni – w sensie militarnym – są Niemcy, a także inne kraje zachodnie – może poza Francją, która ma potencjał, ale bardziej nakierowana jest na współpracę z Moskwą. W tej sytuacji tylko Amerykanie – spośród wielkich graczy – są w stanie odpowiednio zareagować, natomiast wszystko inne zależy już od nas, bo w naszym sąsiedztwie nikt inny nie ma wystarczającego potencjału, żeby nam pomóc – w sensie militarnym.
Jakie znaczenie w długofalowej polityce mają rozmowy między Bidenem a Putinem?
– Tak jak wspomniałem, kiedy takie rozmowy się odbywają ponad naszymi głowami, to są one dla nas zawsze bardzo niepokojące. Dla nas uspokajające może być pokazanie siły i zdecydowania przez NATO, natomiast z takich rozmów, jakie się odbywają, może wynikać coś niepokojącego, niekorzystnego dla nas. W tym względzie musimy zrobić absolutnie wszystko, żeby wzmocnić, unowocześnić swój potencjał militarny, potencjał obronny. Przede wszystkim musimy liczyć na siebie, bo może nadejść czas, że się zdziwimy, tak jak zdziwiliśmy się w przypadku Nord Stream 2 i ustępstw Amerykanów. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że sami niewiele możemy zrobić, ale spójrzmy na świat dzikich zwierząt, gdzie zwykle drapieżniki się nie atakują. Lew rzadko atakuje szakala czy hienę, bo zdaje sobie sprawę, że może zostać zraniony, co w konsekwencji utrudni mu polowania i zdobywanie pokarmu. Kalkuluje więc, czy nie odpuścić. Natomiast zwierzęta pokorne – roślinożerne, często giną, stając się łupem drapieżników, którzy nie mają nad nimi litości. I podobnie jest w naszym świecie, w świecie geopolityki, gdzie dobrze, w sposób nowoczesny uzbrojone i zorganizowane państwo, choć potencjalnie mniejsze, jest w stanie odstraszać przeciwnika. Przykładem – niewielki Izrael, który jest mocny na Bliskim Wschodzie i skutecznie potrafi walczyć o swoje interesy.