logo
logo
zdjęcie

Zdjęcie: Wikimedia/Talmoryair/ Wikipedia

Odznaczenia Yad Vashem dla kapłanów

Sobota, 7 lipca 2012 (08:34)

W Instytucie Yad Vashem rozpoczęto badania dotyczące ks. Mikołaja Ferenca oraz ks. Antoniego Kani, którzy ukrywali Żydów na plebaniach. Ewa Trauenstein ocalona dzięki pomocy kapłanów wystąpiła z prośbą o przyznanie im najwyższego izraelskiego odznaczenia Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Ksiądz Mikołaj Ferenc, proboszcz z Markowej położonej na Ukrainie na południe od Lwowa, oraz ks. Antoni Kania z pobliskiej Nowej Huty dali na plebanii schronienie dwóm osobom wyznania mojżeszowego.

Instytut Yad Vashem bada sprawę proboszczów, którym zapewne już wkrótce zostanie przyznany pośmiertnie tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, o co poprosiła Ewa Trauenstein, wyrażając wdzięczność za pomoc okazaną z narażeniem życia.

W liczącym ponad 160 stron maszynopisie zawarła swoje wspomnienia. Wiedząc o plebanii w Markowej "otwartej dla każdego", na początku wakacji 1943 roku udała się po pomoc do znanego jej mężowi ks. Mikołaja Ferenca. Poprosiła o schronienie.

Jak relacjonuje kobieta, ksiądz proboszcz nie zastanawiał się długo, tylko powiedział: "Przyjmując panią do domu, wiem, że grozi mi śmierć - ale jestem wysłannikiem Boga i nie zaznałbym spokoju, gdybym pani odmówił u mnie schronienia. Plebania jest otwarta dla każdego potrzebującego pomocy" (s. 129).

Ewa Trauenstein pozostała więc w Markowej, a po krótkim czasie dołączył do niej jej kilkunastoletni syn Lonek, którego nazywano tam "Romek". Ksiądz Ferenc, by uniknąć pomówień i podejrzeń, przedstawił kobietę jaką żonę swojego przyjaciela porucznika, który zginął podczas wojny, ona zaś wychowuje syna swojej siostry, którą wywieziono w głąb Rosji. Lonek więc zwracał się do swej mamy "ciociu". Aby rozwiać wszelkie podejrzenia, Ewa Trauenstein chodziła często do kościoła, gdzie siadała w pierwszej ławce razem z gospodynią Eugenią Stefańską. Jej syn zaś został ministrantem i codziennie służył do Mszy Świętej, a niejednokrotnie zastępował kościelnego.

W ciągu dnia nowi lokatorzy plebanii pomagali gospodyni w pracach związanych z gospodarstwem domowym. Czasami ktoś zgłaszał podejrzenia, ale ksiądz szybko je ucinał.

Taki stan trwał do 14 stycznia 1944 r., kiedy to w nocy wdarli się na plebanię ukraińscy nacjonaliści. Na oczach gospodyni i ukrywanej Żydówki zamordowali bestialsko ks. Ferenca. Chcieli też zamordować Lonka, ale był dobrze ukryty.

Tej nocy nacjonaliści ukraińscy zamordowali w Markowej ok. 40 Polaków. Po pogrzebie ks. Ferenca proboszcz z pobliskiej Nowej Huty ks. Antoni Kania, który wiedział, kim jest Ewa Trauenstein, dał jej i jej synowi schronienie. Gdy i tam sytuacja stała się niebezpieczna, przyjął ich kolejny ksiądz jako pomoc w gospodarstwie domowym, ale nie byli tam długo, bo wkrótce zakończyła się wojna. Przeżyli oboje!


Historia Ewy i Lonka Trauensteinów jest jednym z przykładów pomocy okazanej Żydom przez duchownych. Lista podobnych historii jest bardzo długa. W czasie wojny w ponad 420 domach zakonnych w Polsce ukrywano Żydów. Oprócz tego kilkuset księży diecezjalnych pomagało, wystawiając fałszywe dokumenty lub udzielając schronienia. Wiadomo również, iż ponad 55 księży i sióstr zakonnych w Polsce zostało zamordowanych za pomoc Żydom. Duchowni katoliccy, po rolnikach, stanowią najliczniejszą grupę społeczną, która ukrywała Żydów z narażeniem życia. Według danych z archiwum Instytutu Yad Vashem, ok. 80 proc. odznaczonych medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" to katolicy.

 


Poszukiwana jest rodzina ks. Mikołaja Ferenca. Można kontaktować się, dzwoniąc na numer: 606 744 095.

ks. Paweł Rytel-Andrianik, Jerozolima

Nasz Dziennik