Wraz z pielgrzymką Franciszka do naszej Ojczyzny Polska stanie się państwem, które najczęściej, bo aż 11 razy, odwiedzili Papieże.
– Nie licząc oczywiście Włoch. Tak, Polsce przypada tu wyjątkowe miejsce, ale o tym przesądził pontyfikat Jana Pawła II. Osiem papieskich pielgrzymek przypadło na okres jego długiego, bo trwającego ponad 26 lat pontyfikatu. Również dwie pozostałe pielgrzymki są dziedzictwem Jana Pawła II.
To ogromny dar, ale też cały czas zadanie.
– Duża częstotliwość pielgrzymek to na pewno dar. Nigdy w historii Polski nie było takiego czasu, co więcej, papieskich pielgrzymek do naszej Ojczyzny wcześniej w ogóle nie było.
Z drugiej strony jest to zobowiązanie. Powinniśmy sobie zadawać pytania nie tylko o przebieg i treść papieskiego nauczania, lecz i o to, co dla nas stąd wynika. Powinniśmy też pójść jeszcze dalej: mając pewną perspektywę czasową, należy poszerzać nasze spojrzenie i dokonywać rzetelnego bilansu recepcji papieskich pielgrzymek w Polsce. Myślę, że pod tym względem pozostaje wiele do zrobienia.
Oddziaływanie pontyfikatu Papieża Polaka i jego pielgrzymek dotyczyło nie tylko naszej Ojczyzny. Przełożyło się na historię Europy, a przez to na historię świata. Osoba i pontyfikat Jana Pawła II miały decydujące znaczenie dla kierunku, w jakim potoczyły się współczesne dzieje ludzkości.
Przy każdej papieskiej pielgrzymce można się zatrzymać i przeprowadzić wiele wywiadów. Zatrzymajmy się przy tej, której 25-lecie obchodzimy w roku obecnej pielgrzymki Papieża Franciszka. W 1991 r. Jan Paweł II, pierwszy raz w suwerennej Polsce, wskazuje na filary wolności: prawdę i Dekalog. To były mocne słowa…
– Tak, również w moim przekonaniu, najważniejszą – jeżeli można podjąć takie stopniowanie – była czwarta pielgrzymka, odbyta w 1991 roku. Zapadła nam w pamięć i jest często przypominana pierwsza pielgrzymka, z roku 1979, oraz słowa wypowiedziane wtedy na placu Zwycięstwa w Warszawie: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. One, oczywiście, są niezwykle nośne, wręcz profetyczne. Nie tylko wyprzedziły, lecz i umożliwiły to dobre, co wydarzyło się później. Jan Paweł II i kardynał Stefan Wyszyński, niezłomny Prymas Tysiąclecia, są ojcami naszej wolności.
Lecz dla Polaków i Kościoła w Polsce bardzo ważna była pielgrzymka w 1991 r., dwa lata po kluczowych przemianach społeczno-politycznych. Podobnie jak pan redaktor uważam, że prawda i Dekalog zostały przez Ojca Świętego wskazane jako dwa filary, na których powinna być budowana odnowiona tożsamość suwerennej Polski.
Na ile to się udało?
– Prawda i Dekalog stanowią skuteczną obronę przed fałszywym pojęciem wolności. Gdy ich brakuje, wolność przeobraża się w nieokiełznaną swobodę, a ta w buńczuczną swawolę. Niestety, boleśnie doświadczamy tych zjawisk. Okazało się bowiem, że właśnie te filary zostały zaatakowane już podczas tamtego pobytu Papieża w Polsce, a w kolejnych latach poddane bardzo ciężkim próbom. Patrząc z perspektywy ćwierćwiecza, trzeba przyznać, że te dwa filary uległy w Polsce głębokiej erozji.
W jakich dziedzinach?
– Z jednej strony to sprawa aksjologii. Pytanie o prawdę to w gruncie rzeczy pytanie o wartości. W kontekście czwartej papieskiej pielgrzymki do Polski i po niej narastało forsowanie poglądu, że nie ma żadnej prawdy, bo każdy ma swoją prawdę. Zatem w gruncie rzeczy jest wszystko jedno, w co i jak się wierzy. A jeżeli nie ma prawdy przez małe „p”, to nie ma również prawdy przez duże „P”, czyli każdy może mieć swojego boga, stworzonego na własne podobieństwo i według własnych potrzeb. Gdy mówiąc sprzeczne rzeczy, wszyscy twierdzą, że mają rację, to znaczy, że nikt jej nie ma, bo prawda – rzekomo – nie istnieje. Niestety, ta skorodowana aksjologia i wynikające z niej zepsute wartościowanie udzieliło się wielu Polakom i, nie kryjmy, wdarło się również do Kościoła, czyniąc niemałe spustoszenia. Mówił o tym często i otwarcie Benedykt XVI, uznając relatywizm za jedno z największych zagrożeń, które wdarły się do ludzkiego myślenia i postępowania.
I z tym związany jest drugi filar wolności – Dekalog.
– Kryzys aksjologiczny, czyli kryzys wartości, powoduje erozję moralności i wynikający z niej kryzys tożsamości. Droga wskazana przez Jana Pawła II w 1991 r. na bazie Dekalogu została od razu mocno zaatakowana. Najpierw były to ataki dość łagodne, np. „Papież nie zna sytuacji w Polsce” czy „Papież jest źle poinformowany” albo „Mamy ważniejsze sprawy”. Natomiast po śmierci Jana Pawła II przybrały na sile, znajdując wyraz, obok innych rzeczy, w głośnym promowaniu zgniłych postaw moralnych i rozmaitych zboczeń. Co więcej, istnieje wrażenie, jakby także Kościół szukał właściwej drogi we współczesnym świecie, jakby także Kościół potrzebował jasnych i wyraźnych drogowskazów. Właśnie taki był najgłębszy sens pontyfikatu Benedykta XVI, który te drogowskazy bezkompromisowo i odważnie ukazywał. Dlatego ciągle potrzebny jest powrót do nauczania Jana Pawła II i jego następcy.
Skoro mówimy o postaci drugiego Papieża, który pielgrzymował do Polski, to warto podkreślić wezwanie Benedykta XVI z 2006 r. skierowane do nas: „Trwajcie mocni w wierze”.
– Benedykt XVI doskonale wyczuwał napięcia, które w Polsce wtedy były i nadal dają o sobie znać. Za życia Jana Pawła II istniało wielkie przywiązanie do jego osoby, obejmujące ogromną większość naszego społeczeństwa. Kontestowanie Jana Pawła II było niezręczne i skazane na porażkę. Ale wzmogło się ono niemal natychmiast po jego śmierci. Benedykt XVI przez długie lata był bardzo bliskim współpracownikiem Jana Pawła II, znał również sytuację w Polsce. Wiedział, że sama pamięć o Janie Pawle II nie jest jedynym ani najważniejszym filarem, na którym można budować tożsamość katolicką i polską. Najważniejsza jest wierność Ewangelii. Bez postawienia Ewangelii na pierwszym miejscu pamięć o Papieżu Polaku może być nie tylko na różne sposoby kontestowana, ale również rozdrabniana, wypaczana i zawłaszczana. W rozmaitych opiniach, poglądach i stanowiskach wielu powoływało się na Jana Pawła II, ale często było to nadużycie. Nie mniej groźna jest także banalizacja osoby i nauczania Ojca Świętego, np. redukowanie go do kremówek. Benedykt XVI wskazał to, co najważniejsze: trwajcie mocni w wierze, czyli zachowajcie wierność tym wartościom, które was ukształtowały, z których wyrośliście, pamiętajcie – to biblijny obraz – o skale, z której zostaliście wyciosani, a tą skałą jest Jezus Chrystus.
Jedną z najważniejszych wartości, których obronę zlecał nam Jan Paweł II, jest dar ludzkiego życia. Pamiętamy bardzo emocjonalne słowa z Kalisza, gdy w 1997 r. Papież wołał, że naród, który zabija własne dzieci, nie ma przyszłości. Czy nie trzeba tych słów przypominać dziś, gdy mamy szansę zapewnienia pełnej prawnej ochrony życia w Polsce?
– Nie tylko w języku polskim, ale we wszystkich językach, na które te słowa są tłumaczone, brzmią one bardzo emocjonalnie. Nie brakuje kręgów i środowisk, którym tak wyraziste postawienie sprawy nie jest na rękę i chcieliby te słowa zmiękczyć albo w ogóle o nich zapomnieć. Papież, jeden spośród nas, znał nas bardzo dobrze, znał też najważniejsze wady i wyzwania, z którymi powinniśmy się zmagać. Lecz gdy wypowiadał się tak dobitnie, w jego słowach znalazły wyraz nie tylko emocje. Warstwa emocjonalna tym dobitniej uwydatnia prawdę o wartości i nienaruszalności ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Sedno tej prawdy ma docierać do każdego, kto się nad tym zastanawia i o tym rozmawia, a zwłaszcza o tym decyduje.
Te słowa trzeba nieustannie i bez zmęczenia przytaczać, i to nie tylko z tego względu, że wypowiedział je Jan Paweł II, ale dlatego, że są prawdziwe i stale aktualne.
Może warto w tym miejscu przywołać temat troski o prawe sumienia Polaków. Ojciec Święty mówił o tym w Skoczowie w 1995 r., gdy wołał: „Polska potrzebuje dzisiaj ludzi sumienia”…
– Krótki pobyt Jana Pawła II w Skoczowie nie był w gruncie rzeczy oficjalną pielgrzymką do Polski. Wcześniejsze papieskie pielgrzymki odbywały się co cztery lata: rok 1979, 1983, 1987, 1991, i kolejna – piąta – wypadała w roku 1995. Ale gdy podjęto przygotowania do niej, a Ojciec Święty wyraził pragnienie, by po pielgrzymce odpocząć w Tatrach, wtedy zaczęto wyliczać, ile taka pielgrzymka kosztuje, mówić, że Polska jest w okresie transformacji, że trzeba skupić się na potrzebach ludzi itd. Ta niewybredna kontestacja dotarła do Jana Pawła II – i do Polski nie przyjechał. Piąta pielgrzymka nie odbyła się więc we właściwym terminie i oficjalnym trybie. Papież przybył do Polski przy okazji wizyty w Republice Czeskiej i kanonizacji Jana Sarkandra. Pobyt w Skoczowie, miejscu urodzenia nowego świętego, trwał zaledwie kilka godzin.
Podczas tego krótkiego pobytu dał się odczuć swoisty ból, który kilkanaście miesięcy wcześniej znalazł wyraz w książce „Przekroczyć próg nadziei”. W rozmowie z Vittorio Messorim Jan Paweł II powiedział: „Kiedy podczas ostatnich odwiedzin w Polsce [chodzi o rok 1991] wybrałem jako temat homilii Dekalog i przykazanie miłości, wszyscy polscy zwolennicy ’programu oświeceniowego’ poczytali mi to za złe. Papież, który stara się przekonywać świat o ludzkim grzechu, staje się dla tej mentalności persona non grata”. To bardzo gorzkie słowa, ale, niestety, nie doczekały się one tak głębokiej refleksji, na jaką zasługują.
Wołanie w Skoczowie o ludzi sumienia z jednej strony wyrosło z tego bólu i swoistego rozczarowania, zaś z drugiej z ogromnego pragnienia przemiany wewnętrznej Polaków oraz nadziei, że jest ona nie tylko potrzebna, lecz i możliwa. Nadziei, że znajdą się Polacy, którzy nie poddadzą się nachalnie i bezwzględnie forsowanej oraz starannie zaplanowanej i sowicie opłacanej antychrześcijańskiej i antykościelnej wizji człowieka i świata. W tej samej rozmowie Jan Paweł II powiedział: „Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim [świecie] obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna antyewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji”. Naiwność uznająca, że Bóg ma na świecie wyłącznie samych przyjaciół, graniczy z grzechem.
Teraz Papież Franciszek przybywa do nas na Światowe Dni Młodzieży, w Roku Miłosierdzia i roku Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski.
– Papież Franciszek, jak to się wielokrotnie podkreśla, przybywa na Światowe Dni Młodzieży do Krakowa. Wobec tego z polskiej perspektywy najważniejszym punktem programu, który wykracza poza obręb spotkania z młodzieżą świata, jest obecność Franciszka na Jasnej Górze. Ta obecność i modlitwa przed Jasnogórską Madonną stanowią apogeum uroczystych obchodów 1050. rocznicy Chrztu Polski. To, co Papież Franciszek powie w ramach ŚDM w Krakowie, będzie skierowane do młodych z całego świata, natomiast adresatami jego słów na Jasnej Górze są przede wszystkim Polacy. Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia na pewno dostarcza wielu cennych inspiracji duchowych.
W telewizyjnym wystąpieniu Papież mówił o spotkaniu z Narodem, który w swoich dziejach pokonał wiele do- świadczeń. Bardzo mocno zabrzmiały słowa o rodzinie: „To rodziny pokazują, jakie jest moralne i duchowe ’zdrowie’ narodu. Dlatego św. Janowi Pawłowi II tak bardzo zależało na narzeczonych, młodych małżeństwach i rodzinach. Idźcie dalej tą drogą!”.
– Dobrze, że tydzień przed przybyciem do Krakowa Papież Franciszek skierował przesłanie do wszystkich Polaków. Jest ono bardzo potrzebne, abyśmy wszyscy poczuli się gospodarzami tej wizyty i adresatami papieskiego nauczania. Nie ulega żadnej wątpliwości, że droga Kościoła wiedzie przez rodzinę. To dlatego w ostatnich latach właśnie rodzina i małżeństwo stały się celem najbardziej zagorzałych ataków przejawiających się w promowaniu najrozmaitszych dewiacji oraz mniej i bardziej zakamuflowanych próbach przetrącenia kręgosłupa moralnego, zwłaszcza dzieci i młodzieży. Zdrowe moralnie polskie rodziny stanowią i dzisiaj, jak niegdyś w czasach zaborów, solidne bastiony wiary i moralności chrześcijańskiej, a tym samym również polskości. Innej Polski niż chrześcijańska nie było – i nie będzie!
Jednak czekając na papieskie przesłanie, musimy pamiętać, że wyrosło nowe, pod wieloma względami inne pokolenie Polaków. Współczesna Polska nie jest krajem z przełomu lat 70. i 80 czy lat 80. i 90., a nawet to nie jest już Polska z samego początku XXI wieku. Życie, zapatrywania i poglądy Polaków bardzo się zmieniły. Sądzę, że obecnie bardzo trudno liczyć na iskrę, która zapaliłaby nas wszystkich. Dają o sobie boleśnie znać różne dotkliwe podziały istniejące w społeczeństwie i Kościele. Dobrze, gdyby były skutecznie zasypywane i przezwyciężane, ale nie wydaje się, by kilka dni podniosłej obecności Papieża Franciszka wystarczyło do zupełnej przemiany sumień, myślenia i działania. Mimo to ufajmy, że raz jeszcze zostanie dowartościowany proces przemiany serc na bardziej wierne Ewangelii oraz wierze chrześcijańskiej przyjętej 1050 lat temu, przekazywanej i zachowanej w naszych rodzinach.