Krystaliczny człowiek Kościoła, kapłan według Serca Jezusowego, charyzmatyczny rekolekcjonista i oddany Ojczyźnie Polak. Wczoraj w Krakowie pożegnaliśmy śp. o. Jana Mikruta, redemptorystę do końca oddanego Radiu Maryja.
Bezgranicznie zaufał Chrystusowi i jako kapłan i zakonnik oddał Sercu Jezusowemu całe swoje życie. Taki był śp. o. Jan Mikrut CSsR, heroicznie wierny charyzmatowi zgromadzenia redemptorystów, duszpasterz młodzieży, katecheta, rekolekcjonista, kapłan zaangażowany w dzieło Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa, Ruch Światło-Życie i Odnowę w Duchu Świętym.
Wczoraj w sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Krakowie ojca Jana Mikruta żegnali biskupi, współbracia redemptoryści, kapłani, siostry zakonne, rodzina, przyjaciele, artyści i rzesze wiernych świeckich, których formacji w dużej mierze poświęcił swoje powołanie.
– Ojcze Janie, zapamiętamy Cię jako człowieka dojrzałej wiary, nienarzucającej się, pokornej i mocnej – mówił w homilii o. Piotr Chyła, wikariusz prowincjała Prowincji Warszawskiej Redemptorystów. Podkreślił, że współtwórca Radia Maryja był człowiekiem Kościoła i patrzył na Kościół szeroko, wyczulony na jego potrzeby.
– Ukochał Kościół jak swoją matkę – podkreślał o. Chyła. Pogrzebowej Mszy św. koncelebrowanej przez licznych kapłanów oraz ks. bp. Jana Szkodonia z Krakowa i ks. bp. Edwarda Frankowskiego z Sandomierza przewodniczył ks. bp Stanisław Stefanek z Łomży.
Wśród koncelebransów był dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk CSsR, który wspominał swego współbrata i przyjaciela jako krystalicznego człowieka i kapłana, „perłę”, która odchodzi. Zaprosił wiernych do składania świadectw o ojcu Janie, które posłużą do postawienia mu żywego pomnika w postaci publikacji „Kapłan w moim życiu – o. Jan Mikrut”. – Potrzeba, aby światło nadal świeciło – mówił dyrektor Radia Maryja w czasie uroczystości pogrzebowych. Wyraził też słowa wdzięczności śp. o. Janowi za gorliwą współpracę w Radiu Maryja.
W ostatnich latach ojciec Jan zmagał się z ciężką chorobą, mimo to nie zaprzestał posługi kapłańskiej, do końca wypełniając misję powierzoną mu przez Chrystusa. Mottem swego cierpienia uczynił słowa „Jezu, ufam Tobie”, dając wielkie świadectwo wierności Bogu, szczególnie w trudnych dla niego ostatnich tygodniach życia.
– Przylgnął do Jezusa z wiarą dojrzałą i gotową na przejście do Domu Ojca. Całe jego życie przygotowało go do tej chwili – podkreślał w homilii o. Piotr Chyła. Zwrócił uwagę na miłość ojca Jana do Boga i cześć dla Matki Najświętszej oraz gorliwą posługę kapłańską ukierunkowaną na służbę Chrystusowi i człowiekowi. – Instynktownie zmierzał ku temu, czemu potem oddał całe swoje życie, drugiemu człowiekowi – mówił o. Chyła.
Podkreślił odwagę ojca Jana jako głosiciela Bożego odkupienia, który nie obawiał się podejmować nowych wyzwań, otwartego na Ducha, który go prowadził, i na posoborowe wezwania Kościoła powszechnego do udziału świeckich w życiu Kościoła. Ta praca pośród laikatu, formacja świeckich zajmowała ważne miejsce w życiu kapłańskim ojca Jana, co czyni też jego posługę wzorem na przeżywany obecnie Rok Wiary.
– Był Bożym człowiekiem, chłonącym wszystko to, co Boże, i przez to tak bardzo otwartym na drugiego człowieka, zawsze bezwarunkowo – wspomina śp. o. Jana Mikruta s. Ewa Budzisz, redemptorystka. – Potrafił spotykać Boga w drugim człowieku, a jednocześnie dawać innym bliskość Boga, Boży pokój, dobroć, radość, nadzieję, ufność – dodaje. Jak wskazuje, to właśnie ufność była strukturą jego osobowości, bardzo głęboką, bo dojrzewała w cierpieniu.
– Wiele czasu, energii i cierpliwości poświęcał studentom – mówią państwo Anna i Jacek Nowakowie, wspominając spotkania oazowe Ruchu Światło-Życie na Ryniasie, duszpasterstwo młodzieży w Krakowie, seminaria Odnowy w Duchu Świętym i ogromną serdeczność, otwartość i dyspozycyjność ojca Jana.
– Miał czas dla każdego na indywidualne rozmowy. Wyjaśniał nam wątpliwości związane z wiarą czy problemami, jakich doświadczaliśmy. Podkreślał szczególność młodych ludzi, studentów, którzy potrzebują rozmowy, uwagi, poświęcenia im więcej czasu.
– Ojciec Jan, prowadząc duszpasterstwo, nigdy nie wysuwał się na pierwszy plan. Spotkania były skupione na prowadzeniu ku Osobie Chrystusa i drodze do Niego – mówi pan Jacek. Ojciec Jan zdawał sobie sprawę ze znaczenia formacji młodzieży. W trudnych latach 70., 80., kiedy pośród młodych ludzi istniała potrzeba ukazania drogi życiowej, wspierał ich swoją posługą. – Zaangażował się w rekolekcje powołaniowe, pomagał rozpoznać nie tylko powołanie, ale również typ duchowości konkretnych osób – mówi z kolei pani dr Bożena Żebrowska, przypominając, że podczas rekolekcji oazowych na Ryniasie zrodziło się wiele powołań zakonnych do zakonów czynnych, ale również kontemplacyjnych.
Do Krakowa na uroczystości pogrzebowe śp. o. Jana przyjechali również górale z ukochanych przez ojca Tatr. – Zawsze umiał nam doradzić, pocieszyć nas, pożartować z nami. Oddany Bogu i ludziom redemptorysta. Żal, że odszedł – mówi pani Bronisława Babiarz z Brzegów. – Odszedł od nas i już nie zapuka do naszych drzwi, a przecież nieraz nas odwiedzał. Często bywał na Ryniasie i to właśnie u nas zatrzymywali się ludzie, których on potem dowoził na Pustelnię – dodaje.
W posłudze ojca Jana ważne miejsce miało dzieło Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa. Niejako jego testamentem w tej misji pozostanie wydana w ubiegłym roku książka „Intronizacja Najświętszego Serca Pana Jezusa – Wybór Jezusa w tajemnicy Jego Serca. ABC. Dla tych, co na ambonie i pod amboną”. Podczas rekolekcji, katechez, wykładów zaszczepiał w wiernych kult do Serca Pana Jezusa. Pani Józefa Murzańska, wspominając ojca Jana, podkreśla, że to on przybliżył ją do Boga, pokazał, jak żyć, rozbudził miłość do Serca Pana Jezusa.
– Dzięki niemu dziś należę do Honorowej Straży Serca Pana Jezusa i codziennie przez godzinę adoruję Jezusa. Jestem mu za to bardzo wdzięczna, bo Pan obdarza mnie wieloma łaskami – mówi pani Józefa.
– Bardzo cieszyło nas to, co robił dla Intronizacji Serca Pana Jezusa. Kapłan przewodnik, człowiek święty – tak go postrzegamy, dlatego jesteśmy tu, by mu towarzyszyć w jego ostatniej drodze – podkreśla Anna Kochańska z Krakowa. Pani Maria Gawor z Wieliczki zaznacza, że na zawsze zapamięta modlitwę, której uczył: „Jezu, jesteś Królem, jesteś moim Królem. Daj mi poznać Twoją wolę. Oto jestem”. – Ta modlitwa jest jakby streszczeniem jego postawy, jego życia, wszystkiego, co robił – mówi.
Ojciec Jan Mikrut CSsR zmarł po ciężkiej chorobie nowotworowej w pierwszy piątek miesiąca, 4 stycznia bieżącego roku. Miał 70 lat. Wczoraj po uroczystościach pogrzebowych w sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Krakowie spoczął na cmentarzu na Podgórzu.