logo
logo
 

Slawomir Jagodzinski

Genderowy proces

Poniedziałek, 20 stycznia 2014 (02:00)

Jutro we Wrocławiu ma się rozpocząć proces, jaki działaczka feministyczna ze świętokrzyskich struktur Twojego Ruchu wytoczyła ks. abp. Józefowi Michalikowi. Nie spodobała jej się jedna z homilii przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.

Myli się jednak ten, kto myśli, że 16 października ubiegłego roku w katedrze wrocławskiej ksiądz arcybiskup analizował z ambony „życie i twórczość” tej osoby. Nic takiego. Nie wymienił nawet jej imienia, zresztą – jak sam podkreśla – „nie zna tej pani”. O co zatem tutaj chodzi? To ewidentna próba zainicjowania propagandowego, pokazowego procesu, który w gruncie rzeczy wymierzony jest w wolność głoszenia Ewangelii i nauczania Kościoła. Już sam pozew przeciw arcybiskupowi ma takie przesłanie: „księża, macie siedzieć cicho, o gender ani słowa”.

Jakie to „przestępstwo” popełnił ksiądz arcybiskup? Otóż, potępiając zło, jakim są wszelkie nadużycia dorosłych wobec dzieci, ośmielił się zwrócić uwagę, że „żadna stacja telewizyjna nie walczy z pornografią, z promocją fałszywej, egoistycznej miłości między ludźmi”, że „nikt nie upomina się za dziećmi cierpiącymi przez brak miłości rozwodzących się rodziców” i w końcu, że obecnie następuje promocja ideologii gender, „której programową radę stanowią najbardziej agresywne polskie feministki, które od lat szydzą z Kościoła i etyki tradycyjnej, promują aborcję i walczą z tradycyjnym modelem rodziny i wierności małżeńskiej”.

Rewolucja genderowa od lat sukcesywnie realizowana małymi krokami, wprowadzana tylnymi drzwiami do przedszkoli, szkół i uczelni, napotkała bardzo silny opór ze strony Kościoła katolickiego. Nie skończy się zatem na medialnych próbach dyskredytowania określonych biskupów i księży. Mamy teraz próbę wciągnięcia w tę walkę wymiaru sprawiedliwości. Skoro genderyzm słusznie określa się jako formę neomarksizmu, to także próby wytoczenia procesów pokazowych za sianie –jak to określano w PRL – „wrogiej propagandy na rzecz watykańskich mocodawców” nie powinny chyba już dziwić. Jaki to odniesie skutek? Trudno dziś przewidzieć. Zawsze rozprawa sądowa w procesie pokazowym stawała się osią ataku na całą grupę społeczną, uznaną za „wroga ludu”. Dziś dla wszelkiej maści genderystów takim wrogiem jest wierny Ewangelii i prawdzie Kościół. Można się więc wszystkiego spodziewać, nawet represji sądowych…

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Ksiądz arcybiskup Michalik został pozwany, bo rzekomo pomówił swą oskarżycielkę jako przedstawicielkę ruchu feministycznego oraz jako osobę po rozwodzie, wychowującą dziecko w niepełnej rodzinie, o postępowanie, które poniża ją w opinii publicznej i naraża na utratę zaufania potrzebnego w działalności społecznej. Czy nie chodzi tu o sprowokowanie kolejnych tego typu pozwów „o pomówienia” wobec księży, którzy w homiliach piętnują np. aborcję, in vitro czy choćby homoseksualizm? Zresztą w świecie już oskarżano przed sądem kaznodziejów nazywających związki jednopłciowe grzechem.

Na koniec jednak coś pocieszającego: feministki słuchają kazań i odnoszą je w jakiś sposób do siebie, a to znacznie lepsze niż rozważanie jedynie jakichś manifestów ideologicznych. To daje szanse na dostrzeżenie prawdy i może przyczynić się do nawrócenia. A przecież na Sądzie Ostatecznym liczyć się będzie tylko to.

Slawomir Jagodzinski

Nasz Dziennik