logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Zapach świętości Jana Pawła II

Sobota, 29 marca 2014 (02:03)

Aktualizacja: Niedziela, 30 marca 2014 (13:16)

Z ks. Sławomirem Oderem, postulatorem w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym Ojca Świętego Jana Pawła II, rozmawia Małgorzata Jędrzejczyk

 

Wkrótce spełni się pragnienie milionów osób na całym świecie, które czekały na kanonizację Jana Pawła II. Dla Księdza to też finał wytężonej pracy. Czy może Ksiądz przybliżyć kulisy procesu kanonizacyjnego Papieża Polaka?

– Muszę powiedzieć, że od chwili beatyfikacji niespodziewanie i opatrznościowo nasz rytm pracy nabrał tempa. Jan Paweł II zrobił nam niespodziankę i już w dniu swojej beatyfikacji wyprosił łaskę dla Floribeth Mora Diaz, mieszkanki Kostaryki. Zaledwie kilka dni po wyniesieniu Ojca Świętego na ołtarze kobieta zgłosiła do postulacji swoje świadectwo uzdrowienia. Jej przypadek był na tyle interesujący, że nawiązaliśmy kontakt. Po przejrzeniu przez lekarzy dokumentacji okazało się, że istnieją przesłanki, by zbadać ten przypadek jako domniemany cud, który jest niezbędny do kanonizacji. Cóż, nie było wakacji po beatyfikacji, ale raczej marszobieg. I bardzo dobrze, po prostu nie wyszliśmy z rytmu pracy.

Dlaczego zdecydowano się na zbadanie właśnie przypadku z Kostaryki, a nie innych?

– Przypadek Floribeth Mora Diaz jest bardzo interesujący i jednoznacznie wskazuje na niezwykłą ingerencję zarówno z punktu widzenia medycznego, jak i teologicznego. A przy badaniu cudu te dwa aspekty brane są pod uwagę i one niejako determinują możliwość uznania lub też nieuznania jakiegoś wydarzenia za niewytłumaczalne z punktu widzenia wiedzy i nauki. Kilka tygodni przed beatyfikacją Jana Pawła II pani Floribeth poczuła bardzo dotkliwy ból głowy. Lekarka, która ją prowadziła, początkowo myślała, że jest on spowodowany zbyt intensywnym trybem życia kobiety. Floribeth jest osobą niezwykle dynamiczną – zajmuje się domem, jest matką czworga dzieci, babcią, jednocześnie pracuje zawodowo, studiuje. Wraz z mężem prowadzą firmę ochroniarską. Floribeth jest ciekawa świata, a przy tym wszystkim bardzo wierząca. Patrzy racjonalnie na rzeczywistość.

Terapia, którą u niej zastosowano, nie pomogła. Ból głowy nie ustępował. Okazało się, że nie była to kwestia stresu, zmęczenia. Pogłębione badania wykazały w mózgu tętniaka, który krwawił. Sytuacja była dramatyczna. Lekarz, który badał Floribeth, po konsultacji z kolegami z Meksyku stwierdził, że ze względu na zaawansowany rozwój tętniaka nie ma możliwości ingerencji chirurgicznej. Wykluczono także wszczepienie stentu, który uniemożliwiałby dalszy rozwój choroby. W tej sytuacji zalecano tylko terapię farmakologiczną, która sprowadzała się do próby wzmocnienia tkanek naczyniowych. Jednocześnie była to łagodna forma utrzymania pacjentki w stanie śpiączki farmakologicznej, która z kolei zwiększała prawdopodobieństwo przeżycia. Jednak lekarze nie dawali Floribeth żadnych szans na normalne życie i niewielkie szanse na przeżycie.

W tej dramatycznej sytuacji oczekiwano właśnie pomocy Jana Pawła II?

– Beatyfikacja Jana Pawła II pojawiła się jako naturalna okazja, by wzywać jego wstawiennictwa. Rodzina Floribeth czuła się związana z Papieżem. W czasie pielgrzymki Ojca Świętego do Kostaryki mąż Floribeth był jedną z osób zapewniających mu bezpieczeństwo. Miał okazję poznać Papieża. I bardzo prosto się modlił: „Janie Pawle, ja Ciebie chroniłem, chroń teraz moją żonę”. Sama Floribeth też modliła się w sposób bardzo wzruszający. Mówiła wprost, że boi się śmierci. Była młoda, miała czterdzieści parę lat. Ubolewała nad faktem, że odchodząc, pozostawi dzieci, wnuki.

Po beatyfikacji Jana Pawła II wydarzenia potoczyły się niespodziewanie zaskakująco. Kiedy w Rzymie trwała Msza Święta beatyfikacyjna, w Kostaryce była noc. W poranek 1 maja – w dniu beatyfikacji – Floribeth na łożu śmierci, w towarzystwie swojego męża w domu modliła się do Jana Pawła II. Jej rodzina była na stadionie narodowym, gdzie transmitowano Mszę św. beatyfikacyjną z Rzymu. Po transmisji Floribeth zasnęła. Kiedy obudziła się rano, patrząc na obrazek Jana Pawła II, który umieściła przed swoim łóżkiem, usłyszała wewnętrzny głos, który jej mówił: „Nie lękaj się, podnieś się, jesteś uzdrowiona”. Posłuszna temu wewnętrznemu głosowi wstała i rozpoczęła normalne życie.

Badania, które przeprowadzono kilka dni później, wykazały, że tętniak zniknął, nie było po nim najmniejszego śladu. Dziękując za uzdrowienie, kobieta zaniosła do kościoła kwiaty, złożyła je przy relikwiach Papieża. Do postulacji natomiast wysłała swoje świadectwo. Uczyniła to w sposób bardzo subtelny, charakterystyczny dla niej. Nie zwracając uwagi na swoją osobę, bez chęci zaistnienia, opisała wielkie rzeczy, które Jan Paweł II uczynił w jej życiu.

Przez to wydarzenie Pan Bóg dał bardzo mocny i konkretny znak. Opatrzność nie straciła ani chwili. Zgodnie z przepisami prawa kanonicznego do uznania świętości konieczne jest uznanie cudu, który musi nastąpić po beatyfikacji albo w chwili beatyfikacji. Widać, że tam, „w górze”, wysłuchano głosu, który wołał: „Santo subito!”, spełniono również pragnienia Benedykta XVI.

W książce-wywiadzie „Zostałem z wami. Kulisy procesu kanonizacyjnego Jana Pawła II” opisuje Ksiądz również przypadki interwencji Ojca Świętego, jakich doświadczał Ksiądz osobiście.

– Tak. I muszę przyznać, że Jan Paweł II ingerował w sposób bardzo jednoznaczny. Wiele łask otrzymywałem w chwilach po ludzku trudnych. Doświadczyłem też bardzo namacalnej obecności Jana Pawła II szczególnie w dwóch przypadkach. Jeden dotyczył mojego taty. Mianowicie krótko przed beatyfikacją ulegliśmy wypadkowi samochodowemu. Z tej kolizji, która – zdaniem policji – powinna zakończyć się naszą śmiercią, wyszliśmy bez szwanku. W następstwie badań po wypadku u mojego taty wykryto bardzo poważną chorobę nowotworową, w początkowej fazie rozwoju. Była więc możliwość natychmiastowej interwencji i rozwiązania problemu. Prawdopodobnie gdyby nie wypadek, nie wiedzielibyśmy o chorobie, która mogłaby rozwinąć się bardzo niebezpiecznie. Jednoznacznie przypisuję to wstawiennictwu Jana Pawła II i mam na to obiektywny dowód. Kiedy po wypadku przyjechała policja i zobaczyła, że wyszliśmy z niego bez szwanku, choć samochód nadawał się tylko do kasacji, jeden z policjantów powiedział: „Musiał wam pomóc Jan Paweł II”. Policjant nie wiedział, że jestem postulatorem w procesie kanonizacyjnym…

A drugi przypadek czego dotyczył?

– Chodzi o jedną z moich najbliższych współpracownic, która bardzo mocno pomagała mi w procesie. Poprosiłem ją o nawiązanie kontaktu z lekarzami w celu zbadania pewnego przypadku, który mógł świadczyć o cudzie. Jak się okazało, nie miał takiego charakteru, natomiast z zupełnie przypadkowej rozmowy mojej współpracownicy z lekarzem wyszło na jaw, że jest ona bardzo poważnie chora. Dotąd nie zdawała sobie z tego sprawy. Dzięki wykryciu choroby możliwa była natychmiastowa interwencja w postaci zabiegu chirurgicznego, który najprawdopodobniej uratował jej życie.

O wstawiennictwie Jana Pawła II świadczyły też inne listy z opisem uzdrowień, które napływały do postulacji. Jak wygląda mapa łask otrzymanych dzięki Ojcu Świętemu?

– Nie było zakątka świata, skąd nie dotarłoby chociażby jedno świadectwo. Intensywność wspomnień pokrywa się z intensywnością pielgrzymek apostolskich Jana Pawła II. Dosyć dużo świadectw otrzymałem z dawnej NRD, która miała być krajem ateistycznym. A jednak podczas wizyty w tym kraju Jan Paweł II mógł odwiedzić katolików żyjących w malutkich wspólnotach, praktycznie diasporach. Te wizyty ożywiały wiarę.

Ale wracając do pytania. Takich świadectw nadeszło bardzo dużo. Kilka z nich wykraczało poza standard łask osobistych, spełniały pewne kryteria, które pozwalały sądzić, że może mamy do czynienia z cudem. Przy badaniu tych dokumentów okazało się, że niestety nie ma wszystkich elementów spełniających kryteria cudu. Przypominam sobie historię dziewczynki, która urodziła się we Włoszech kilka tygodni przed beatyfikacją Jan Pawła II. Cierpiała na poważną wadę układu krążeniowo-oddechowego. Leczono ją w szpitalu na oddziale noworodków, gdzie zachorowała na sepsę. Sytuacja była praktycznie beznadziejna. Chociaż lekarze podjęli bardzo intensywną terapię, rano, w dniu beatyfikacji Jana Pawła II, nie widziano żadnej możliwości uratowania dziecka. Rodzice bardzo intensywnie modlili się właśnie za wstawiennictwem Jana Pawła. Kilka godzin później kryzys minął. Temperatura spadła, wszystkie parametry świadczące o stanie zdrowia zaczęły wracać do normy.

Dziewczynka przeżyła. Niestety, dzieci, które były na tym samym oddziale, umarły. Jak się później okazało, lekarze, którzy na moją prośbę badali ten przypadek, stwierdzili, że jest on niezwykle interesujący z punktu widzenia medycyny. Jednak, według ich oceny, trudno go było uznać za przypadek cudowny ze względu na fakt, iż dziewczynki mają większą siłę odpornościową aniżeli chłopcy. Predyspozycje osobiste tej dziewczynki mogły zdeterminować przebieg choroby, więc w tym przypadku udowodnienie cudu mogło być wątpliwe.

Mimo wszystko jest to wydarzenie również spektakularne. Czy Jan Paweł II interweniuje w trudnych sytuacjach także poprzez swoje nauczanie, które nam pozostawił?

– Do postulacji wpłynęła sprawa pewnego małżeństwa, które było w ciężkim kryzysie, groziło im rozstanie. Po lekturze pism Jana Pawła o teologii ciała udało się im przetrwać trudny okres. Teraz są szczęśliwi i sami ewangelizują inne małżeństwa.

Ta historia pokazuje, że chyba wciąż za mało doceniamy nauczanie Ojca Świętego o rodzinie.

– Gdybyśmy przeanalizowali przypadki przypisywane wstawiennictwu Jana Pawła II, to rzeczywiście wyłania się pewna ich analogia ściśle związana z życiem i z rodziną. Uważam, że rola świętych, a zwłaszcza świętych Papieży, polega na tym, że oddziałują głównie przez swe nauczanie. Są dla nas wzorem do naśladowania, ale równocześnie pozostawili po sobie dokumenty, pisma, które są zachętą do podążania drogą świętości. Jan XXIII przez całe życie pisał dziennik duchowy. Te pisma mają bardzo osobisty i wzruszający charakter i mogą być lekturą duchową, ascetyczną dla każdego. Jan Paweł II pozostawił nam bardzo bogate nauczanie. Wydaje mi się, że od Pana Boga, który powołuje do świętości i rozdziela łaski, Jan Paweł II dostał właśnie charyzmat nauczania i prowadzenia do świętości poprzez myśl, którą nam pozostawił.

Silnym rysem nauczania bł. Jana Pawła II jest lekcja przebaczania, głoszenie Miłosierdzia Bożego.

– Jest to chyba jedno z największych i najcenniejszych przesłań jego pontyfikatu, co zresztą wielokrotnie podkreślał Papież Franciszek. Zachęta do przebaczenia, jaką Jan Paweł II pozostawił nam jako warunek sine qua non współżycia między ludźmi, została podjęta z wielką intensywnością i zaangażowaniem także przez Papieża Franciszka. Jan Paweł II, mówiąc o Bogu bogatym w miłosierdzie, nie tylko nauczał słowem, ale sam poprzez przykład swojego życia, poprzez przebaczenie Alemu Agcy i podkreślenie wartości Bożego Miłosierdzia stał się jego orędownikiem i apostołem.

Pewną konsekwencją misji niesienia przez Jana Pawła II światu miłosierdzia i pokoju jest obalenie komunizmu. Jak przedstawiciele państw wspominali wkład Ojca Świętego w przemiany na świecie?

– Jan Paweł II bardzo niechętnie mówił o tym, że miał udział w obaleniu komunizmu. Nie przypisywał sobie w żadnym wypadku zasługi w tej materii. Zawsze wszystko oddawał w ręce Maryi i mówił o Bożej Opatrzności. Niemniej jednak zarówno nauczanie Jana Pawła II, jak i jego postawa, jego wybory na pewno wpływały na bieg historii. Każdy Papież poza tym, że jest głową Kościoła powszechnego, jest też przywódcą Państwa Watykańskiego, a więc siłą rzeczy następuje interakcja ze światem polityki. Samo nauczanie Kościoła w sposób jednoznaczny może wpływać na konkretne wybory, także te polityczne.

Przypominam sobie rozmowę np. z Vaclavem Havlem, byłym prezydentem Czechosłowacji, który wspominał swoje spotkanie z Janem Pawłem II w sposób bardzo emocjonalny; mówił o tym, w jaki sposób słowa Papieża, jego nauczanie społeczne o godności człowieka wpływało na postawę środowisk opozycyjnych wobec władz komunistycznych, formowało ich poglądy i program działania. Zresztą sam prezydent Havel w swoim przemówieniu podczas wizyty Papieża w wolnej już Czechosłowacji powiedział, że nie wie, co to jest cud, niemniej jednak fakt, że Papież przybywa do jego kraju, niegdyś komunistycznego i najbardziej zateizowanego, jest z całą pewnością cudem, który dzieje się na naszych oczach.

Świadkami niezwykłego pontyfikatu Jana Pawła II były miliony ludzi. Dziś to oni niosą jego dziedzictwo, żyją bogactwem nauczania błogosławionego, które będzie rozpalać serca następnych pokoleń, zwłaszcza młodzieży.

– Jan Paweł II stał się patronem Światowych Dni Młodzieży. Ta idea zawsze będzie wiązała się z obecnością Jana Pawła II, który dla pokolenia młodych ludzi stanowi punkt odniesienia do wartościowania rzeczywistości, wyborów życiowych, podejmowania wyzwań. Papież był osobą ucieleśniającą postawę ojcowską. I to jest właśnie piękne. Jego relacja z młodymi była bardzo bezpośrednia, pełna uczucia, wzajemnej życzliwości, sympatii. Jednocześnie była to relacja ojca z dziećmi – postawa pełna szacunku i nadziei wobec młodych. Jan Paweł II mówił o młodych, którzy są nadzieją Kościoła.

Był świadomy potencjału ich dobra, wrażliwości, wiary, która buduje się w sercach. I tak jak każdy dobry ojciec nie zadowalał się bylejakością swojego dziecka, lecz pragnął, by osiągnęło coś więcej aniżeli on sam. Jan Paweł II inspirował do odważnych wyborów. Przypominam sobie spotkanie z Ojcem Świętym podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski, kiedy jeszcze jako bardzo młody chłopak, poszukujący drogi powołania, wsłuchiwałem się w jego słowa. Do tej pory pozostała mi w sercu zachęta, by unikać bylejakości i przeciętności, ujęta w słowach Papieża: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”.

To spotkanie z Janem Pawłem II miało wpływ na powołanie Księdza?

– Rzeczywiście, te słowa zainspirowały mnie do myślenia. Były dla mnie ważne i do dziś pozostają w moim sercu. I kiedy myślę o Janie Pawle II i o mojej z nim relacji, to właśnie te słowa przychodzą mi na myśl.

A co zwróciło szczególną uwagę Księdza podczas badania życia Jana Pawła II w obu procesach?

– Chyba najbardziej to, że Jan Paweł II jest osobą bardzo transparentną, jednoznaczną i prawdziwą. To, w jaki sposób pokazywał się światu, było odkryciem prawdy o nim samym. Taki sam był zarówno dla mediów, jak i w codzienności, w spotkaniach z ludźmi. Emanował prawdą. Z całą pewnością studium dokumentów pozwoliło na odkrycie bardzo interesujących pism. Na przykład nieznanego listu Karola Wojtyły do Ojca Pio. Znamy historię orędownictwa o. Pio w intencji doktor Wandy Półtawskiej. Wiemy o korespondencji, w której Karol Wojtyła dziękował za skuteczność modlitwy w intencji uzdrowienia jej z nowotworu. Papież prosił o modlitwę również w innych intencjach, także osobistych, m.in. o duchowe wstawiennictwo w czasie, kiedy pełnił funkcję wikariusza kapitularnego przed nominacją na biskupa krakowskiego. Ojciec Święty spotkał się z o. Pio. Wiemy od świadków, że to spotkanie wywarło ogromne wrażenie na zakonniku.

Swoją posługę w postulacji pełnił Ksiądz przy boku dwóch Papieży.

– Kiedy dziękowałem Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI na początku procesu za zaufanie i udzielenie mi mandatu do prowadzenia tego procesu w charakterze postulatora, powiedział mi z życzliwością i sympatią: „Pracuj szybko, ale pracuj dobrze”. Te słowa rzeczywiście były mottem mojej pracy przez wszystkie lata. Benedykt XVI pozostaje bardzo mocno wpisany w historię tego procesu. Nie zapominajmy, że to on jeszcze jako kardynał i dziekan Kolegium Kardynalskiego w dniu pogrzebu Jana Pawła II wyraził jednoznaczne przekonanie o świętości Papieża Polaka.

To on mówił o uchylonym oknie w Niebie, z którego Jan Paweł II udziela nam swego błogosławieństwa i nam towarzyszy. A potem podczas każdej rocznicy śmierci Jana Pawła II, aż do beatyfikacji, Benedykt XVI dzielił się swoim świadectwem i przekonaniem o świętości Jana Pawła II. Często mówił o zapachu świętości, który wypełnił Kościół poprzez obecność Jana Pawła II. Niezwykle wzruszającym dla mnie momentem było publiczne przypomnienie przez Benedykta XVI, że każdego dnia modli się za osoby, które prowadzą proces. Bardzo mocno odczuwałem tę modlitwę.

Czy po wyborze nowego Papieża coś się zmieniło?

– Na płaszczyźnie procesowej zmiana na urzędzie Papieża nie wpłynęła na przebieg procesu, chociaż na początku odczuwałem pewien zawód z powodu ustąpienia Ojca Świętego Benedykta XVI. Zawsze czułem jego bliskość w tym procesie. W dniu beatyfikacji, widząc wielką radość Benedykta XVI, powiedziałem sobie w duchu: „Ojcze Święty, zrobię wszystko, co tylko możliwe, byśmy wkrótce mogli przeżywać radość kanonizacji Jana Pawła II”. Kiedy więc usłyszałem jego decyzję o rezygnacji z urzędu, a wówczas proces w sprawie cudu był już praktycznie zakończony, poczułem pewnego rodzaju zawód. Teraz mam pewność, że w dniu kanonizacji Jana Pawła II radość, jaką wyrażał Benedykt XVI, będzie obecna na obliczu Papieża Franciszka, który pod wieloma względami przypomina Jana Pawła II. I mam taką cichą nadzieję, że w tej uroczystości obok Papieża Franciszka pojawi się też Benedykt XVI, który z całą pewnością będzie chciał być obecny w tym tak istotnym momencie dla życia Kościoła, dla niego samego i dla jego przyjaciela – świętego Jana Pawła II.

Dziękuję za rozmowę.

Małgorzata Jędrzejczyk

Nasz Dziennik