Terror reklam
Reklamy to już nie tylko ogłoszenia, ale cały przemysł, który w oparciu o znajomość ludzkich reakcji atakuje z coraz większą siłą, ale i podstępem wszędzie tam, gdzie można zdobyć klienta, wyborcę, zwolennika. Reklamy są nieomal wszędzie, zarówno na zewnątrz, zwłaszcza w miastach, jak i w mediach takich jak radio, telewizja, gazeta. Czasem nie wiadomo, jak się od nich opędzić, bo tak są natrętne.
Momentami odnosi się wrażenie, że reklama to nie jest informacja, czy zachęta do kupowania lub wybierania, ale wręcz psychologiczny terror, jakaś wojna kulturowa, jakaś tresura wielkich mas ludzkich, które poruszając się po mieście, nie mogą reklam nie widzieć. Bo reklamę w telewizji można ominąć wyłączając w ogóle odbiornik albo zmieniając kanał, ale miejskich reklam ominąć się nie da, są tak ustawione, że czy pieszy, czy kierowca musi je widzieć, jeśli chce bezpiecznie dotrzeć do celu.
Od pewnego czasu Warszawę przeżywa po raz kolejny atak barbarzyńców. Strach wyjść na ulicę. Nie dość im pornografii, to jeszcze oblepili miasto plakatami człowieka bez skóry. Nie ma dla nich ani wstydu, ani smaku. Człowiek to dla nich przedmiot, rzecz, można go obedrzeć ze skóry i tryumfalnie pokazywać jak łup wojenny: niech patrzą dorośli, niech patrzą dzieci. Człowieka trzeba pozbawić intymności i godności, rozebrać do gołej skóry albo nawet ściągnąć zeń skórę. To dopiero ubaw. Ubaw godny troglodytów.