Kłamstwo czerwcowe
Kilka dni temu dostałem zaproszenie do prowadzenia bloga na stronach internetowych „Naszego Dziennika”. Propozycję tę przyjmuję jako ogromne wyróżnienie, zwłaszcza że identyfikuję się z rodziną Radia Maryja, do której zaliczam również „Nasz Dziennik”. Jest też ona kredytem zaufania udzielonym mi, mam wrażenie, nieco na wyrost.
Nigdy wcześniej nie pisałem bloga, nie komunikowałem się także z czytelnikami w żaden inny sposób. Początek mojej blogerskiej drogi będzie zatem bardzo trudny, tym bardziej że nie zawsze język giętki powie (w tym wypadku napisze) to, co pomyśli głowa. Mam jednak nadzieję, że z biegiem czasu moje wpisy staną się coraz ciekawsze i nie będą odstraszać potencjalnych czytelników.
Niedawno obchodziliśmy podwójną rocznicę w historii Polski – 4 czerwca. 4 czerwca 1989 roku odbyły się wybory do Sejmu i Senatu , a 4 czerwca 1992 roku obalono pierwszy wyłoniony w demokratycznych wyborach rząd Jana Olszewskiego.
21 lat temu Pan Premier wypowiedział pamiętne słowa: „Czyja będzie Polska?” – a o tym miał zdecydować wynik głosowania nad przyszłością jego gabinetu. I zdecydował… Na następny, w pełni niepodległy i realizujący interesy narodowe rząd musieliśmy czekać do 2006 roku. Niestety, ten drugi powiew wolności był niewiele dłuższy. Już po roku urzędowania Jarosława Kaczyńskiego przeprowadzono wcześniejsze wybory, a władzę przejęła Platforma Obywatelska.
Gdyby w tej chwili przyszło brać udział w podobnej debacie, jak ta z pamiętnej nocy 4 czerwca, to pytanie: „Czyja będzie Polska?”, byłoby już nieaktualne, ponieważ czyja dziś jest nasza Ojczyzna, kto w niej rządzi, nie tylko w ministerialnych gabinetach, wszyscy możemy zobaczyć. Dzisiaj trzeba by postawić pytanie, czy za 10, 15 lat będzie jeszcze Polska, nie tylko w sercach ludzi, ale w urzędach, Konstytucji, na mapie świata. Bo to dziś posłowie, teoretycznie elita Narodu, głoszą agresywny kosmopolityzm, wyrzekają się polskości. No ale przecież przykład idzie z góry, od ich politycznych mentorów. Sam premier Tusk mówił, że Polska to nienormalność…
Dla mnie jednak nienormalnością jest twierdzenie, że pierwszymi wolnymi lub częściowo wolnymi wyborami były te, które odbyły się 4 czerwca 1989 roku. Tak jak nie można być częściowo w ciąży, tak samo nie ma czegoś takiego, jak częściowo wolne wybory. To były wybory, których wynik był z góry ustalony, i koniec, kropka. Można spierać się co do sensu tego układu, co do konieczności przestrzegania jego postanowień po 4 czerwca 1989 r., ale faktów nie można zniekształcać. A to właśnie robi część mediów i polityków!
Dla mnie nienormalnością było to, co napisał Adam Michnik, który postulował uwłaszczenie nomenklatury, pisząc w 1989 r.: „trzeba tym ludziom otworzyć możliwość ubiegania się o przejmowanie na własność części majątku”. Dziś „ci ludzie” mają się świetnie. Nie martwi ich, że w kraju dominuje antypolskie nastawienie, które jak fale tsunami zatapia „zieloną wyspę”.
Dla mnie nienormalnością jest znamienna cisza, jaka panuje w rocznicę obalenia rządu Jana Olszewskiego.