UE chce, aby OFE mogły inwestować aż do 30 % aktywów za granicą!
W Polsce toczy się coraz bardziej intensywna debata na temat naszego systemu emerytalnego. Wiele osób zabiera w niej glos. Pojawia się szansa na wzbogacenie wiedzy Polaków o działalności Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz otwartych funduszy emerytalnych. Skłaniam się do opinii, że faktycznie warto dać Polakom wybór. Jest taka grupa naszych rodaków, która zapewne ma wyraźnie większe zaufanie do ZUS i zaufanie to jest tak duże, że gotowa jest powierzyć ZUS całość swej składki emerytalnej. Są jednak zapewne i tacy, którzy gotowi byli część składki emerytalnej przekazywać do wybranego otwartego funduszu emerytalnego.
Uważam, że osoby, które pragną dokonać tego drugiego wyboru, mają do tego prawo, przy czym można spodziewać się, że w tej grupie znajdą się przeważnie (choć oczywiście nie tylko!) ludzie młodzi. Myślę, że ogromne znaczenie ma to, aby prezentowana była publicznie zrozumiała dla odbiorców informacja na temat działalności OFE, po to aby można było dokonać świadomego wyboru. Duże zadanie stoi przed Komisją Nadzoru Finansowego, która w odpowiedniej ustawie zobowiązania jest do prowadzenia działań edukacyjnych. KNF nadzoruje działające w Polsce powszechne towarzystwa emerytalne. Obecnie jest 14.
Kiedy w gronie rodziny, wśród przyjaciół czy kolegów zadawane będzie pytanie "Co mam zrobić? Postawić całkowicie na ZUS czy też częściowo powierzyć swe składki któremuś z OFE?", warto, aby uczestnicy tej dyskusji mogli dokonać odpowiedniego wyboru.
Podzielę się pewną refleksją. Dotychczas OFE składki emerytalne inwestują prawie wyłącznie w Polsce. Za granicą mogą inwestować tylko do 5 proc. aktywów. Limitu tego zresztą w całości nie wykorzystują. Mówiąc wprost, OFE kupują prawie wyłącznie polskie papiery wartościowe. Są to głównie polskie obligacje i polskie akcje.
Od wielu lat Unii Europejska prowadzi agresywne działania przeciwko Polsce, których celem jest zmuszenie nas do powiększania limitu inwestycji zagranicznych dla OFE docelowo aż do 30 procent.
W trakcie ostatniego posiedzenia Sejmu sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Izabela Leszczyna powiedziała: "Wykonując wyrok Trybunału Sprawiedliwości, wprowadzamy zasadę stopniowego uwalniania inwestycji, także na rynki zagraniczne. W 2014 r. to mogłoby być, czy będzie, 10 proc., w 2015 r. – 20 proc. i od 2016 r. – 30 procent".
Wynika z tego, że Unia Europejska oczekuje tego, aby składki emerytalne polskich pracowników inwestowane były nie tylko w Polsce, ale w coraz większym stopniu za granicą, prawdopodobnie w innych państwach członkowskich UE.
Przypominają mi się w tym momencie słowa ks. bp. Edwarda Frankowskiego, który w swej homilii w grudniu 2002 roku w Godziszowie, ostrzegając przed konsekwencjami wejścia Polski do UE, mówił: "My wiemy dobrze, że ani jedna marka, ani jeden frank czy teraz euro pochodzące z pomocy nigdy nie są dawane bezinteresownie. Trzeba o tym dzisiaj pamiętać" ("Nasz Dziennik" z 6 stycznia 2003 r.). To słowa trudne, bardzo trudne. Wymagają bowiem krytycznej oceny tego wszystkiego, co prezentowane nam jest w wielu mediach. Czyż jednak właśnie dlatego nie trzeba się nam szczególnie głęboko nad nimi zastanowić?
Uważam, że spośród tych osób, które gotowe były nadal przekazywać swoją składkę otwartym funduszom emerytalnym, są zapewne i tacy, którzy gotowi byliby to uczynić, ale pod warunkiem, że dany konkretny fundusz będzie inwestował tylko w Polsce, powtarzam - tylko w Polsce. Uważam, że taka postawa jest przejawem patriotyzmu gospodarczego.
Być może należałoby wprowadzić takie rozwiązania, aby każdy obywatel naszego państwa, który gotów jest powierzać swą składkę wybranemu funduszowi emerytalnemu, mógł podpisać dokument zwany Deklaracją Polską, w którym wyrazi życzenie, aby fundusz ten jego składkę inwestował tylko w Polsce, czyli nie w Niemczech, Francji czy USA, ale właśnie tylko w Polsce.
Uważam ponadto, że każdy z Polaków powinien mieć prawo do wiedzy o strukturze własnościowej powszechnych towarzystw emerytalnych. Ważne, aby wiedza ta była jak najbardziej dostępna. Najlepiej, aby zadbała o to Komisja Nadzoru Finansowego, umieszczając tę informację na swojej stronie internetowej w bardzo widocznym miejscu. Warto wiedzieć, które z 14 powszechnych towarzystw emerytalnych znajdują się pod kontrolą kapitału polskiego, a które pod kontrolą kapitału zagranicznego. Nie chodzi o budowanie jakiejś niechęci. Chodzi o prawo do wiedzy.
Akcjonariuszem jednego z powszechnych towarzystw emerytalnych jest Konferencja Episkopatu Polski. Posiada ona 4 proc. akcji Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego Pocztylion. W związku z tym Andrzej Bąk, dyrektor inwestycyjny w tym towarzystwie, mówi: "Nasza polityka inwestycyjna ma być zgodna z chrześcijańską nauką Kościoła" ("Rzeczpospolita" z 21 października 2010 r.).
Skutkiem obecności Konferencji Episkopatu Polski w strukturze akcjonariatu PTE Pocztylion była m.in. decyzja o braku inwestycji w daną spółkę, np. w akcje producenta prezerwatyw Unimil. Innym przykładem była rezygnacja z kupna akcji spółki ATM Grupa, spółki, która była producentem reality show „Bar” w Polsacie. Powodem było to, że program ten ocierał się o treści pornograficzne.
Myślę, że warto także i pod tym kątem spojrzeć na politykę inwestycyjną OFE, zwłaszcza myśląc o perspektywie bardzo radosnego wydarzenia, jakim będzie kanonizacja Jana Pawła II i Jana XXIII w przyszłym roku. Rezygnacja z pewnych działań zawodowych w imię miłości do Jezusa Chrystusa jest ważnym świadectwem dla innych. Myślę, że warto także i pod tym kątem spojrzeć na politykę inwestycyjną OFE.
Warto w tym miejscu przytoczyć bardzo budujące słowa Papieża Franciszka, który 20 września tego roku mówił "Ktoś kiedyś opowiadał mi o pewnym rolniku, który nigdy nie pracował na polu w niedzielę. Nieraz się z niego śmiano, że pomimo zagrażającej złej pogody nie ratował w dzień święty swoich plonów. I rzeczywiście nieraz je tracił. A jednak – jak zaznaczyła opowiadająca o tym rolniku osoba – miał on środki do życia, a wysokie plony z innych lat rekompensowały poniesione straty. Ktoś inny przytoczył przykład młodej osoby, która przez kilka miesięcy była bezrobotna, bo zrezygnowała z pracy, którą uznała za „bałwochwalstwo”. Na takie postępowanie potrafi się zdobyć jedynie ten, kto głęboko wierzy w Bożą pomoc".