Odchodzenie ojca jest pożegnaniem swojego przewodnika. Nauczyciela lat dziecięcych i wzoru z okresu młodzieńczego. 4 września 2012 roku otrzymałem informację o śmierci mojego ojca Józefa Szaniawskiego.
Nie było łatwo żegnać go, zwłaszcza że miałem aż 9 lat, gdy powrócił z więziennej tułaczki z dala od rodziny, a ja poznawałem go na nowo. Osobisty żal ustąpił przekonaniu, że dokończenie niezamkniętych przez ojca przedsięwzięć może przynieść ulgę w cierpieniu, przyjrzeć się wzajemnej miłości i przyjaźni i wyrwać jeszcze dla siebie kilka „wspólnych” chwil.
Tamtego dnia, rok temu żegnałem człowieka, który dał więcej innym niż sobie. Zrozumiałem to bardziej w ostatnim roku niż przez nasze wspólne lata.
Praca w muzeum Kuklińskiego, rozmowy ze współpracownikami i studentami. Zdecydował się przecież na wysyłanie korespondencji do Wolnej Europy, nie chcąc żadnej zapłaty. Wiedział, że przekazując utajone treści biuletynów specjalnych Polskiej Agencji Prasowej, ryzykuje bardzo wiele. Nie sądził jednak, że aż tak wiele, bo prokurator wojskowy zażądał 15 lat, gdy go złapali.
Wolałby nie być ostatnim więźniem politycznym PRL. A jeszcze bardziej nie chciałby być więźniem III RP. Kochał uczyć. Był historykiem z pasją i imperatywem do działania, który prowadził go poza salę wykładową.
Podjął się obrony płk. Ryszarda Kuklińskiego, gdy ogromna większość uważała tę sprawę za beznadziejną. Podjął się inicjatywy stworzenia Izby Pamięci Pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, z której uczynił szczególnego rodzaju centrum myśli historycznej.
Miejsce, w którym na podstawie misji pułkownika przedstawił geopolityczną historię Polski. Swoimi publikacjami powstrzymał wyjazd rozpadającej się „Bitwy pod Grunwaldem” Jana Matejki do Niemiec. W konsekwencji doprowadził do jej remontu. Przypomniał Polakom, że atak Al-Kaidy na Stany Zjednoczone w 2001 roku nastąpił w rocznicę klęski islamu pod Wiedniem.
Wytłumaczył na nowo, jakie znacznie miała tamta polska wiktoria. Dlatego odznaczony był medalem Kustosza Tradycji, Chwały i Pamięci Oręża Polskiego, Krzyżem Milito Pro Christo (Walczę dla Chrystusa) Ordynariatu Polowego WP oraz Medalem Pro Memoria za utrwalanie pamięci o ludziach i czynach w walce o niepodległość Polski w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu.
Nie zdążył dokończyć próby stworzenia muzeum w więzieniu na Rakowieckiej. Miało ono być poświęcone zamordowanym i więzionym tam Polakom walczącym o wolność Ojczyzny. Podobnie jak muzeum w areszcie kontrwywiadu wojskowego na ulicy Oczki – w obu tych więzieniach siedział. Niestety, to drugie muzeum zostało w ostatnich latach zamknięte.
Praca Józefa Szaniawskiego dla Radia Wolna Europa była pracą dziennikarską, jak określił to Jan Nowak-Jeziorański. Ojciec zapłacił za to cenę wolności, ale był to głos prawdy. W ostatniej dekadzie odczuwał brak tego głosu w mediach wolnej Polski. Odnalazł go w Radiu Maryja, Telewizji Trwam i „Naszym Dzienniku”. Śmiało mogę powiedzieć, że w dobie umacniania układu to właśnie media, które stworzył ojciec Tadeusz Rydzyk, stały się dla Polski, w tym Józefa Szaniawskiego, „Wolną Europą” XXI wieku.
Nie pisałbym dziś tego felietonu, gdyby nie zaufanie, jakim obdarzyli mnie przyjaciele ojca. Nie pisałbym tak osobiście, gdyby nie Państwa modlitwa za Józefa Szaniawskiego. Dziękuję za nią, za słowo wsparcia i za pamięć. Ta pamięć ocali to, co napisał dla Polski. Książki, felietony, tezy, w których wytykał niszczącą nasz kraj słabość władzy.
Stojąc nad trumną, dziękowałem jedynie za wspólne wspinaczki w górach, za kłótnie nad zeszytem do historii i naukę jazdy samochodem. Ta przemijająca szybko chwila nazwana rokiem przyniosła refleksję prostą, ale i najważniejszą. O tym, jak ważny jest ojciec i jak wiele mu zawdzięczam.