Największym społecznym zaufaniem w Polsce cieszą się strażacy, a najmniejszym politycy. Polscy politycy mogą liczyć jedynie na 3 procent społecznego zaufania. W Europie podobnie; strażacy na czele, a na końcu listy społecznego zaufania politycy – średnio 9 procent. Pal sześć, jeśli raz w roku pojawi się w mediach polityk w mundurze strażaka, jak na przykład w przeddzień wspomnienia św. Floriana poseł Zbigniew Girzyński, gorzej, gdy politycy, szczególnie Platformy Obywatelskiej, podszywają się pod strażaków, ubierając się w ich mundury albo się nimi stają, jak prezydent Katowic Piotr Uszok.
W najlepszej sytuacji był i jest Waldemar Pawlak, polityk, a równocześnie prezes Związku Ochotniczych Straży Pożarnych. Gdy psuje w polityce, naprawia swój wizerunek w straży, po czym znów może brylować w polityce. Można by jeszcze dodać, że strażaków kocha też Unia Europejska. W ramach programu „Wdrażanie lokalnych strategii rozwoju” kilka polskich gmin dostało dotację na zakup… galowych strażackich mundurów.
Ale nie o strażakach ten tekst, choć nurtuje mnie pytanie, czy gdyby poseł Sławomir Nowak wstąpił do straży pożarnej i chodził na co dzień w mundurze strażackim, miałby szansę odzyskać dawną reputację. Zapowiedział w czerwcu, że złoży swój mandat poselski, po tym jak ujawniono jego knajpianą rozmowę z byłym wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem, a nadal jest posłem za 10 tysięcy złotych miesięcznie. Warto przypomnieć, że Parafianowicz doradzał, jak można pomóc małżonce Nowaka w jej kłopotach z urzędem skarbowym.
Wówczas to my, zwykli podatnicy usłyszeliśmy coś, o co od lat podejrzewaliśmy skarbówkę, ale nie mieliśmy na to dowodów. Otóż działania urzędów skarbowych dzielą się na „rutynówki” i „zadaniówki”. Rutynówki – jak sama nazwa wskazuje – jako rutynowe nie stanowią zbyt dużego zagrożenia, bo są raczej przypadkowe. Groźne (dla wskazanego „delikwenta”) są z pewnością „zadaniówki”, podejmowane na czyjeś (polityczne?) zlecenie w celu „przetrzepania” konkretnego podatnika, aby znaleźć na niego jakieś haki albo dać mu coś do przemyślenia.
Także w czerwcu, inny „bohater” knajpianych rozmów, minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, nadzorujący między innymi Państwową Straż Pożarną (znowu ta straż), zapowiedział wycofanie się z polityki. Nie widzę dla siebie żadnej politycznej przyszłości, przekonywał medialną widownię. Mówił, że ma tylko jedno zadanie do wykonania, zlecone przez premiera, a mianowicie wytropienie i złapanie osób, które nagrywały potajemnie polityków. Trudne to zadanie szukać winnych w tylu podległych mu służbach. Dziś minister Sienkiewicz nie wspomina już o swoim odejściu z polityki.
Najpierw otrzymał wsparcie od prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, który w rozmowie Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką nie dopatrzył się jakichkolwiek znamion przestępstwa, a potem od samego premiera, który powołał się na wypowiedź prokuratora generalnego. Co prawda prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, przesłuchała już szefa MSW, i ponoć ma jeszcze przesłuchać jako świadka samego premiera, ale po tych dwóch wystąpieniach umorzenie śledztwa jest chyba oczywistością. Dodajmy, że obie te wypowiedzi nie miały jakichkolwiek znamion politycznego wpływu na niezależną prokuraturę.
A jak zostaną zakwalifikowane prawnie tzw. skróty myślowe ministra Sienkiewicza pod adresem właściciela Mennicy Polskiej Zbigniewa Jakubasa: „Może trzeba mu powiedzieć, że trzeba go jeszcze bardziej okraść, może to zrozumie”? Czy to nie ta sama „zadaniówka” znana z praktyki urzędów skarbowych PRL i III RP?
Oczywiście „zadaniówką” jest też pomysł wprowadzenia nowych przepisów, dzięki którym poseł Sławomir Nowak uniknie kary za niezgłoszenie zegarka powyżej wartości 10 tysięcy złotych. Inną dużą „zadaniówką” jest zamiar powołania sejmowej komisji śledczej ds. likwidacji WSI. W tym wypadku zadanie brzmi mało elegancko, ale wszyscy wiedzą, o co chodzi.