Wizyta prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza w Moskwie zakończyła się podpisaniem porozumienia handlowego z Rosją, które nie jest jeszcze oficjalnym przystąpieniem Ukrainy do Unii Celnej, organizacji stworzonej przez Moskwę z Białorusią i Kazachstanem.
Jest to trochę osobisty sukces prezydenta i trochę ukraińskiej opozycji skupionej na Majdanie, która wręcz zakazała Janukowyczowi podpisania Unii Celnej z Rosją. Znaleziono doraźne rozwiązanie – dwustronną umowę handlowo-celną i finansową.
Rosja, godząc się na zmniejszenie o 33 proc. ceny gazu dla Ukrainy (do kwoty 268,5 dolara za 1000 m sześc.) oraz deklarując zakup ukraińskich rządowych obligacji o wartości 15 mld dolarów, rzuciła Ukrainie koło ratunkowe, niczego niby w zamian nie żądając, o czym osobiście zapewnił Władimir Putin.
W ten sposób Rosja określiła „cenę” za przyciągnięcie gospodarki, a więc i ukraińskiej polityki, do Rosji. Należy wątpić, że stawka ta zostanie podbita przez Unię Europejską, która zbyt późno zdała sobie sprawę z wielkiej szansy geopolitycznej, jaką daje obecność Ukrainy w rozszerzającej się Unii.
Winę ponosi za to także polska dyplomacja, ślepo zapatrzona w Brukselę, która miała przecież skutecznie pilotować program UE Partnerstwo Wschodnie.
Dlatego także zbyt późno, a nawet niechętnie, włączyła się w starania o pozyskanie Ukrainy dla UE. Warto przypomnieć znany już powszechnie kuriozalny wpis internetowy ministra Radosława Sikorskiego adresowany do polskiej opozycji (PiS): „Ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę Ukrainy, aby przekupić prezydenta Janukowycza?”.
Abstrahując od formy tej wypowiedzi urągającej podstawowym zasadom dyplomacji (umieszczonej na Twitterze), jej treść jest równie skandaliczna. Pamiętamy przecież o pomocy Unii Europejskiej (w tym Polski) i Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Grecji, której II transza wyniosła aż 240 mld euro.
Dzięki niej oraz III transzy pomocy (prawie 2 mld euro) kraj ten będzie funkcjonował w strukturach Unii Europejskiej, daleko od „pomocy” Rosji, a czy jest mniej skorumpowany niż Ukraina, to kwestia dyskusyjna.
Prawdziwe aspiracje i oczekiwania Ukrainy manifestuje od czterech tygodni kijowski Majdan zamieniony w wielki warowny obóz przeciwników integracji Ukrainy z Rosją. Dzięki portalowi SDP, który transmituje ukraińską internetową telewizję Espreso, możemy poznać, czym są w rzeczywistości te europejskie marzenia Ukraińców.
Ponieważ uważają się za część Europy, chcą w niej być na równi z innymi europejskimi państwami, a nie należeć geograficznie, politycznie i mentalnie do Azji, którą uosabia dla nich Moskwa. Odrzucają też „model białoruski”, znany im dobrze z autopsji z niedawnych jeszcze lat. Mówiąc ogólnie – pragnienie uniezależnienia się od Rosji jest głównym motywem dążenia do integracji z Unią Europejską. Stąd ogólne zaskoczenie i wstrzemięźliwość polityków europejskich przed konsekwencjami reakcji ze strony Moskwy.
Ukraińcy domagają się wolności, swobód, a od swoich konstytucyjnych władz realizacji takiej polityki, która będzie zgodna z oczekiwaniami narodu, za który, szczególnie ci na Majdanie, w pełni się uważają.
Kontrmanifestacja w Kijowie zwolenników prezydenta Wiktora Janukowycza (nomen omen) na placu Europejskim okazała się kompromitacją. Zwiezieni do Kijowa w większości urzędnicy, rodziny wojskowych i milicjantów oraz etniczni Rosjanie kompletnie bez przekonania odstali swoje i pojechali z powrotem. Ale to, co usłyszeli na Majdanie, musiało i na nich zrobić wrażenie. Bo czegoś takiego Europa nie widziała od wielu, wielu lat.
Na jednej scenie, przed wielotysięcznym, dobrze zorganizowanym tłumem widownią, ramię w ramię występują pracownicy naukowi ze swoimi wykładami, studenci, politycy opozycji, robotnicy, artyści, muzycy, pisarze, poeci oraz bardzo liczni przedstawiciele duchowieństwa i – co ważne – wszystkich ukraińskich Kościołów.
Odnotujmy też występy polskich zespołów muzycznych, obok oczywiście wystąpień polityków z pierwszych dni protestów na Majdanie. Od ludzi zgromadzonych na Majdanie, którego nazwa brzmi przecież tak po polsku, zależy nie tylko przyszłość Polski, ale i całej jednoczącej się Europy.