Pod wpływem rosyjskiej agresji na Ukrainę lewa strona polskiej sceny politycznej zaczyna korygować, a nawet zmieniać swoje dotychczasowe poglądy. Do grona poważnie zaniepokojonych polityką Putina dołączył ostatnio Adam Michnik. Przez ostatnie lata widział on w Putinie modernizującego Rosję „przewidywalnego” przywódcę. Dziś stwierdza, że się go boi i nie jest w stanie przewidzieć, co może się jeszcze zdarzyć. Przerażony wręcz polityką obecnej Rosji Michnik przyznaje, że pomylił się w ocenie Putina, co jeszcze nie znaczy, że jest gotowy przyznać rację śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, który wyłożył w Tbilisi plan putinowskiej ekspansji Europy Środkowo-Wschodniej. To byłoby dla Michnika zbyt wiele zgodzić się z „rusofobem” Kaczyńskim, choć sam w swoim najczarniejszym scenariuszu widzi Rosję, która zatrzymuje się daleko poza Polską, bo aż… w samym Paryżu.
Cała polska lewica, szczególnie SLD na czele z Leszkiem Millerem, może czuć się słusznie zaniepokojona, gdyż z punktu widzenia Rosji, spadkobierczyni Związku Radzieckiego, zdradziła jej geopolityczne interesy. Związała się z NATO i realizowała proamerykańską politykę w Europie. W ten sposób dzisiejsi spadkobiercy PZPR utracili raz na zawsze zaufanie Rosji, tym bardziej że ta ma już w Polsce nowych zwolenników w osobach wielu naiwnych i sterowanych z zewnątrz młodych ludzi z ruchu narodowego.
Sprzymierzeńcem Putina w Polsce jest każdy, kto podaje w wątpliwość możliwe, realne wojenne scenariusze Rosji w stosunku do całej Ukrainy, państw bałtyckich oraz Polski. Jest nim też każdy, kto nie chce pamiętać o niedawnych manewrach Rosji i Białorusi Zapad 2013, tuż przy granicy z Polską, gdzie ćwiczono atak nuklearny na Warszawę. Rosja jest jedynym krajem, który zastrzega sobie użycie w konfliktach wojennych broni nuklearnej rozprzestrzenianej za pomocą konwencjonalnych środków jej przenoszenia.
O takiej możliwości mówią dziś poważni dziennikarze i amerykańscy analitycy wojskowi. Ich zdaniem, atak na Ukrainę jest jedynie wstępem do ataku na NATO, dlatego najprawdopodobniej pierwszym państwem, które zostanie nuklearnie zaatakowane, będzie Polska. Niestety to, co przed wyborami uzupełniającymi do Senatu zrobiło Polskie Stronnictwo Ludowe, wpisuje się w politykę Putina. Akcja ulotowa PSL ukazująca atomowy grzyb z wpisanym na jego tle słowem „PIS” i komentarzem „PiS = wojna” to nie tylko straszenie Polaków, to współudział w propagandowej polityce Putina, któremu jak dawnej Rosji zależy na słabej, bezbronnej i wewnętrznie skłóconej Polsce.
Gdyby naszą Ojczyzną nie rządziła przez ostatnie lata ekipa Donalda Tuska do spółki z PSL, a rząd i prezydent byli autentycznie przejęci bezpieczeństwem kraju, mielibyśmy szansę na zbudowanie bardziej trwałych relacji z Ameryką. Nie mówiąc o szansie wyjaśnienia tragedii smoleńskiej przy współudziale międzynarodowych ekspertów, co także miałoby istotne znaczenie dla naszego bezpieczeństwa. Nie doszłoby też do otwarcia granicy z Rosją na północy kraju. Obwód kaliningradzki jest dziś jednym z największych w Rosji terenów zmilitaryzowanych. Stacjonują tam wszystkie rodzaje sił zbrojnych rosyjskiej federacji, a nad Polską od lat latają rosyjskie samoloty transportowe łączące Rosję z Kaliningradem.
Media niezależne donoszą, że tuż przy granicy z Polską, na zachodnim skraju Puszczy Rominckiej, na wysokości Gołdapi, trwa intensywna wycinka drzew, w wyniku której powstają szerokie, prostopadłe do granicy, leśne korytarze. To nie wycinka pod linie energetyczne, to najprawdopodobniej wyrąbywanie dróg dostępu do Gołdapi, skąd już prowadzi prosta i łatwa, bo omijająca jeziora, rzeki i naturalne przeszkody, szybka droga do Ełku przez Olecko lub do Suwałk. Miejmy nadzieję, że w Polsce są jeszcze jakieś służby, które zainteresują się nową „leśną polityką” Putina wzdłuż granicy z Polską. Byłaby też wskazana jakaś szybka interwencja posłów PSL w tej sprawie (może nawet wicepremiera Janusza Piechocińskiego), przecież tak bardzo liczą na wsparcie Polaków przed wyborami samorządowymi.