Codzienność nie gra, codzienność skrzeczy
Chciałbym wrócić do gwizdów i buczenia podczas składania wieńców przez oficjeli w rocznicę Powstania Warszawskiego. Mam wrażenie, że buduje się kolejną narrację „dla ludu”. Niedawno uchwalono ustawę prawo o zgromadzeniach autorstwa prezydenta Komorowskiego, która raczej zwija to prawo niż rozwija. Kontekstu nie będę przypominał. Warto jednak pamiętać, kto sprowadził niemieckie lewackie bojówki na narodowe święto niepodległości Polski i jaki przekaz dawały wtedy media. Wcześniej prezydent jako znany miłośnik wolności słowa wraz z Janem Dworakiem i Hanną Gronkiewicz – Waltz otwierał Skwer Wolności Słowa na Mysiej, gdzie mieściła się cenzura. Wtedy też ludzie krzyczeli do prezydenta – „Dlaczego dyskryminujecie TV TRWAM?” Na co Bronisław Komorowski jako prezydent „wszystkich Polaków” z dumą odrzekł: „To, że pani może mówić w ten sposób, to jest dowód na zwycięstwo wolności słowa”. Łaskawca. Więc można sobie mówić, a oni i tak zrobią swoje…
Gdy jednak w rocznicę Powstania Warszawskiego wybuczany został premier Donald Tusk, szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz – Waltz miarka się przebrała. Reżimowe media zaczęły grać larum. Hipokryzja podniesiona do potęgi n-tej. Oto okazało się, że reżimowe media stają na straży powagi i godności miejsca, władzy, uroczystości. To, że wieńce w czasie uroczystości mogli składać tylko przedstawiciele władzy dobitnie świadczy o monopolizacji święta. Opozycja w demokratycznym ponoć państwie tego prawa nie miała. A ludzie – jak to ludzie – powiedzieli co myśleli. Przyznaję, że składanie wieńców na grobach powstańców przez rządzących, którzy rugują z polskiej szkoły lekcje historii i języka polskiego może budzić oburzenie. A w powietrzu unosi się smród obłudy. Czy nie przez ich decyzje przeszła przez Polskę fala protestów głodowych dawnych opozycjonistów? Czy nie oni rugują z polskiej szkoły lekcje religii, zrzucając odpowiedzialność na samorządy? I jak w wielu innych sprawach nie przekazując pieniędzy. A co, niech się na dole nawzajem zjedzą, jak nie będzie pieniędzy. Przecież rząd nie wyrzuca lekcji religii, najwyżej samorządom zabraknie kasy. Ale to już nie jest zmartwienie Donalda Tuska. On w ogóle nie lubi się niczym martwić. Przecież „polskość to nienormalność”.
Ciekawe, że na miejscach pamięci buczano i gwizdano na obłudną władzę, a na Stadionie Narodowym, gdzie w Godzinę „W” śpiewała podstarzała skandalistka – która nawiasem mówiąc bardzo lubi śpiewać w nasze narodowe święta – część zgromadzonych buczała i wygwizdywała powstańcze kroniki. Ot, jest Polska i polska. O tych gwizdach jednak w reżimowych mediach cisza. Dlaczego? Bo trzeba wskazać winnych. No wiadomo – kibole i pisowcy. Bogdan Borusewicz w stacji należącej do Agory poszedł jeszcze dalej, bo przecież czegoś w tym worku brakuje. Jasne! Trzeba dorzucić Radio Maryja. To są wrogowie święta demokracji. To oni buczą i gwiżdżą, to oni nie wiedzą, że cisza nad grobami. Ciekawe jak to marszałek Borusewicz sprawdził? Metoda weryfikacji jest zawsze ta sama: przecież wiadomo. Zresztą przypominam sobie scenę, jak to Bronisław Komorowski i Donald Tusk czekając na trumny ze Smoleńska śmiali się w najlepsze. Trzeba ludzi przygotowywać jak i co mają myśleć, gdy przyjdzie 29 września i manifestacja w Warszawie.
W tych samych reżimowych mediach, które zapłonęły obłudnym oburzeniem w rocznicę Powstania Warszawskiego, w niby rzeczowych debatach kwestionuje się sens Powstania, sens walki, sens marzeń o wolności, którą młodzież międzywojnia chciała zawdzięczać sobie. Deprecjonować, osłabiać, wdrukować kompleksy, brudzić karty polskiej historii – to działanie systemowe, nie wierzmy w incydentalność zachowań. Widać jak arogancka władza odstaje od społeczeństwa. Premier dla asekuracji składa wieńce w towarzystwie Władysława Bartoszewskiego (no ale ten choćby przez „dyplomatołków” związał się z obozem PO), Bronisław Komorowski boi się marszu niepodległości więc proponuje 90-letnim weteranom stanięcie na czele tego marszu, tuż za nim samym oczywiście. Dzięki temu marsz będzie i krótki i wolny, i … „nasz”. Czy można dziwić się spontanicznym reakcjom ludzi? Zamiast ubolewać, że ludzie gwiżdżą i buczą na władzę, może czas zreflektować się dlaczego?
Przez dwadzieścia lat media buczą i gwiżdżą na o. Rydzyka, dopadają go nawet w gabinecie zabiegowym – ale o. Rydzyka można – bo to taki chłopiec do bicia dla III RP. Można prowokować atmosferę, nienawiści, pogardy do o. Rydzyka, do Rodziny Radia Maryja, można zachęcać do obraźliwych, wyzywających telefonów do naszej rozgłośni. To wszystko w III RP można robić. Można robić reklamy „zimny Lech”, można organizować manifestacje i gwizdać w czasie rocznicy pogrzebu śp. prezydenta Kaczyńskiego, można sikać na palące się znicze, można wieszać pluszowe misie na krzyżu w miejscach publicznych, można robić krzyż z puszek po piwie, obrażać modlących się – to przejaw kreatywnej radości młodzieży (celowo sprowadzanej i nakręcanej), można pospiesznie wrzucać do śmietnika palące się znicze w rocznicę katastrofy smoleńskiej, można mówić o nekrofilii wobec tych, co szukają prawdy o Smoleńsku, usuwać krzyże z ulic miasta, dać 2 miliony na renowację pomnika okupantów sowieckich w Warszawie i równocześnie walczyć z pamięcią o Smoleńsku – bo pomnik już jest – na cmentarzu. Więc na cmentarzu są też gwizdy i buczenie. Chciałbym, żeby było inaczej, ale się nie dziwię. Rozdźwięk między świątecznymi gestami władzy a rzeczywistą polityką jest kolosalny. Codzienność nie gra, codzienność skrzeczy.