Amber Gold i nowe przesilenie polityczne
Jeszcze niedawno wydawało się, że "tematem korupcyjnym" numer jeden w czasie tych wakacji będzie sprawa nadużyć w ministerstwie rolnictwa. Zaczęła się intensywna praca medialna nad poszukiwaniem nowych słabych punktów w poczynaniachPSL, związanych, jak twierdzono, z powszechnym wręcz nepotyzmem i nadużyciami tej partii. Waldemar Pawlak zdawał się być pod ścianą, PSL zaś mogło stać się całkowicie klienckcą partią w stosunku do PO. Wyjście z koalicji w takiej atmosferze byłoby bowiem katastrofą, przede wszystkim dla prezesa Pawlaka.Zatem los ludowcó zależał w ogromnej mierze od premiera.
Tymczasem potężny wybuch afery Amber Gold z całą siłą uderzył w Donalda Tuska. Stało się tak nie tylko ze względu na ukazanie kompletnej indolencji prokuratury i polskich służb specjalnych, ale również ze względu na bezpośrednie, zawodowe zaangażowanie syna premiera w pracę z tej skompromitowanej firmie . Tylko naiwni mogliby sądzić, że Marcin P. zatrudniał Michała Tuska ze względu na jego merytoryczne kompetencje. Oczywiście chodziło o tworzeniu parasola ochronnego na działania Amber Gold, króre w skrócie można nazwać goigantycznym oszustwem. W tej sytuacji komisja śledcza, której domagała się w debacie sejmowej cała opozycja, mogłaby się skończyć dla obecnago rządu jak komisja Rywina dla rządów SLD. Platforma musiała zatem pójść po prośbie do Waldemara Pawlaka, aby powstanie tej komisji zablokować. W ten sposób u końca wakacji PSL odżył, jego relacje z PO nie mają już tak jednoznacznie wasalistycznego charakteru.
Problem Donalda Tuska jednak nie minął. Otóż z pewnością będzie on musiał wziąć na siebie kolejne ataki związane z nepotyzmem PSL. Wszystko to w sposób tradycyjny dałoby się przykryć medialnie różnymi pijarowskimi zagrywkami (trzeba by tylko wymyślić nowy "zastępczy" temat), jednakże w dniu debaty sejmowej nad sprawą Amber Gold przyszły niepokojące informacje ekonomiczne, mówiące o mocnym spadku wzrostu gospodarczego w Polsce. Wszystko to nakłada się na zapowiedziane przez "Solidarność" wielkie jesienne protesty społeczne (również te emerytalne). Działania pijarowskie typu nowy "temat zastępczy" są zaś skuteczne tylko w przypadaku względnej stabilności gospodarczej. W czasie kryzysu ludzie mocno doświadczeni przez rzeczywistość mniej są skłonni dać się manipulować medialnymi zagrywkami.
Widać zatem, że na rząd PO - PSL przychodzi ciężki czas. Jest on ciężki również ze względu na nasilającą się walkę polityczną. I nie chodzi tu jedynie o opozycję prawicową tradycyjnie krytykującą rząd Donalda Tuska. Chodzi raczej o grę wewnętrzną. Z jednej strony naciska Janusz Palikot, domagając się zmiany koalicjanta - Ruch Palikota zamiast PSL. Z drugiej - Grzegorz Schetyna chętnie wróciłby do gry wprowadzając SLD jako alternatywnego partnera dla PO zamiast partii Palikota i Pawlaka. Zmiana koalicjanta (na PAlikota lub Millera) musiałaby się skończyć wyjściem tzw. "konseratywnego skrzydła" z PO z Jarosławem Gowinem na czele i z dużym zamieszaniem medialnym. Wszelkie roszady rządowe w sposób oczywisty osłabić zaś by musiały pozycję Tuska. Widzimy zatem, że najbliższej jesieni może nas czekać gorąca batalia polityczna.