I kto tu udaje Greka?
Na ostatniej prostej kampanii prezydenckiej NSZZ „Solidarność” podpisał umowę programową z kandydatem na urząd prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzejem Dudą.
Program wyborczy kandydata PiS jest zbieżny ze społecznymi postulatami „Solidarności”, które po wielekroć kierowane były do rządu PO – PSL i urzędującego prezydenta.
Nigdy nie zostały zrealizowane, a pseudodialog w Trójstronnej Komisji związkowcy obnażyli, opuszczając to gremium.
Dlatego powstał projekt zawarcia umowy, która ma nie być kolejną pustą obietnicą wyborczą, ale swoistą mapą drogową wytyczoną dla przyszłego prezydenta i – co najważniejsze – ustaloną z nim wspólnie. To zbiór zadań dla Polski i Polaków, które trzeba zrealizować, aby odzyskać tożsamość narodową i odbudować zaufanie społeczne.
Oczywiście, jak można się było tego spodziewać, natychmiast ruszyło polowanie z nagonką „jedynie obiektywnych” dziennikarzy, a może raczej funkcjonariuszy mediów mainstreamowych.
Ogłoszono, że „Solidarność” to zbrojne ramię PiS lub - równie oryginalne – polityczna przybudówka.
Zawrzało i popłynęły strumienie jadu.
Oczywiście, nie zabrakło komentarzy odmawiających związkowcom prawa do popierania jakiegokolwiek kandydata – o ile oczywiście nie jest to Bronisław Komorowski.
Politycy PO niczym strażnicy świętego ognia grzmieli, że „Solidarność” właśnie utraciła swoją niezależność, że odeszła od wartości Sierpnia'80 itd., itp.
A sprawa jest „arcyboleśnie prosta” – cytując skandaliczne stwierdzenie B. Komorowskiego w odniesieniu do przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Pan prezydent Komorowski przez ostatnie pięć lat udowodnił, że nie tylko nie był „prezydentem obywatelskim”, ale wręcz przeciwnie – stał się otwartym przeciwnikiem społecznego dialogu.
Wystarczy przypomnieć: podpisanie ustawy o wydłużeniu wieku emerytalnego, „klepnięcie” rządowi likwidacji emerytur z OFE, bezrefleksyjne podpisywanie złych ustaw zdrowotnych, pełną akceptację dla podnoszenia podatków, w tym również na ubranka dla dzieci.
To wszystko uderzało głównie w rodziny, w środowiska ludzi pracy, w najuboższych.
Lekceważenie tylu inicjatyw obywatelskich, milionów podpisów zebranych w słusznych sprawach!
W takich, o które w normalnym kraju powinna się upominać właśnie głowa państwa.
Czy więc dziś może kogokolwiek, poza usłużnymi mediakreaturami, dziwić, że świat pracy nie wierzy kandydatowi PO i że w tych wyborach związkowcy i ich rodziny wystawią mu rachunek, nie tylko na związkowym portalu www.sprawdzampolityka.pl, ale także przy urnie wyborczej?
„Jak Kuba Bogu…”