Kto sieje wiatr, zbiera burzę
Patrząc na ostatnie poczynania (wciąż jeszcze) premiera Donalda Tuska, trudno nie docenić jego wielkich sukcesów w zakresie jednoczenia Polaków, mimo że od siedmiu lat dokładał starań, by – dla osiągnięcia politycznych celów – ich skutecznie podzielić.
Tak, tak, ukazała się chyba jedyna niepodważalna zasługa tego polityka, który konfliktując po mistrzowsku różne środowiska – zdołał połączyć we wspólnym działaniu związki zawodowe, toczące spory nie tylko o przywództwo w ruchu związkowym, ale także wielokrotnie rozgrywane politycznie i wykorzystywane przez partie i partyjki do osiągnięcia doraźnych zamierzeń, korzystnych jedynie dla politycznego establishmentu, a – długofalowo – uderzających w żywotne interesy ludzi pracy.
Ten rząd dokonał rzeczy wydawałoby się niemożliwej: związkowcy wspólnie odrzucili formy pozorowanych rozmów z rządem w Komisji Trójstronnej, nazywane przez Tuska szumnie dialogiem społecznym, i razem z pracodawcami – dwustronnie – poszukują rozwiązania konfliktów społecznych sprowokowanych przez ekipę Tuska.
Trudno nie pamiętać też o kibicach, którzy od lat toczą „święte” wojny międzyklubowe, a jednak wspólnie, jak mało które środowiska, pielęgnują pamięć o najnowszej historii Polski i jej bohaterach, a na stadionach zgodnie wykrzykują hasła o Donaldzie co ma Tole, za co wielokrotnie spadały na nich kary personalne i zbiorowe.
Teraz przyszedł czas na środowisko dziennikarzy, chyba najdłużej opierające się „wdziękom” premiera, choć dotąd to właśnie ludziom mediów Tusk chciał się podobać szczególnie. Dzisiaj łuska im spadła z oczu. Nawet najzacieklejsi dziennikarze tzw. mainstreamu oszołomieni rozwojem wydarzeń publicznie deklarują sprzeciw wobec pogwałcenia wolności słowa i retorycznie pytają: czy jeszcze żyjemy w państwie prawa?
Nieliczne czarne owce i wołki spotyka w dziennikarskim światku wyraźna krytyka i ostracyzm kolegów po piórze.
Biblijny przekaz brzmi: kto sieje wiatr,,zbiera burzę.
Mówi się, że polityka można zabić gazetą jak muchę... Czy w sytuacji buntu, oburzenia i zjednoczenia wszystkich mediów w obronie wolności słowa los biednej muchy podzieli całe POlityczne stado, a Donald Tusk stanie się na politycznym targecie „towarem przeterminowanym”?