logo
Stanisław Michalkiewicz
Na odcinku rządowym i kulturalnym
Piątek, 3 października 2014

Wprawdzie „cały kraj”, to znaczy „wszyscy Polacy” pasjonują się panią premierzycą Ewą Kopacz oraz obiecankami, jakie złożyła w sejmowym exposé, zwłaszcza obietnicą stabilności i bezpieczeństwa w każdym polskim domu, ale przecież poza rządem też jest życie. Zatem skoro pani premierzyca tak podkreśla potrzebę bezpieczeństwa, i to w dodatku w każdym polskim domu, to nie ulega wątpliwości, że w naszym nieszczęśliwym kraju rośnie rola bezpieczniaków – bo któż lepiej od nich potrafi zadbać o bezpieczeństwo?

Skoro bezpiecznie ma być w każdym polskim domu, to znaczy, że żaden polski dom nie obejdzie się bez bezpieczniaka, a przynajmniej – bez tajnego współpracownika. Będzie to wymagało skokowego kadrowego wzmocnienia bezpieki, która w ten sposób podporządkuje sobie nasz nieszczęśliwy kraj już bez reszty. Będzie to oczywiście kosztowało nas znacznie więcej niż teraz, ale wiadomo, że bezpieczeństwo kosztuje, tym bardziej że nie tylko zwykli obywatele pragną godnego życia.

Bezpieczniacy też chcą żyć godnie, a nawet coraz godniej, a wiadomo, że w odróżnieniu od zwykłych obywateli, to znaczy głupich cywilów, byle czego nie zjedzą. Jakże w takiej sytuacji głupi cywile mieliby sprawować nad bezpieczniakami jakąś surveillance? O tym nie może być mowy i dlatego lepiej rozumiemy, dlaczego Najwyższa Izba Kontroli ujawniła w raporcie, że tajnych służb, czyli bezpieczniaków, nikt w Polsce nie kontroluje, a także dlaczego ministrem spraw wewnętrznych w rządzie pani premierzycy Ewy Kopacz została pani Teresa Piotrowska, która prawie natychmiast zrzekła się wszelkiej kontroli nad tajnymi służbami. Ta decyzja dowodzi, że wreszcie mamy właściwego ministra na właściwym miejscu – osobę, która – niczym policmajster z „Pana Tadeusza” – „powinność swej służby rozumie” i do bezpieki wtrącać się nie będzie, żeby już bez żadnych zahamowań hulała ona po naszym nieszczęśliwym kraju niczym tornado – od Bałtyku aż do Tatr. Widać wyraźnie, że bezpieczniacy aranżujący tubylczą scenę polityczną zadbali o odpowiedni skład rządu, który pani premierzyca „przedstawiła” panu prezydentowi Komorowskiemu, a on go „zaprzysiągł”.

Ale – jak już powiedziałem – poza rządem też jest życie. Nie mówię o opozycji, bo wiadomo, że nigdzie nie żyje się lepiej niż w opozycji. Za te same oficjalne pieniądze opozycja recenzuje rząd, który wprawdzie już też za nic nie odpowiada, ale od czasu do czasu różne grupy obywateli się go czepiają – a to górnicy, a to sadownicy – przed którymi trzeba się tłumaczyć.

Opozycji nikt się nie czepia, więc tłumaczyć się z niczego przed nikim nie musi. Przeciwnie – może od czasu do czasu mrugać porozumiewawczo, dając do zrozumienia, że gdyby tak ona rządziła, to ho, ho! – ale cóż robić, gdy krajem rządzi obóz zdrady i zaprzaństwa? Więc nie mówię o opozycji, ale o kulturalnym odcinku frontu ideologicznego, na którym ostatnio dokazuje filmowy reżyser Patryk Vega. Ulegając nieodpartemu patriotycznemu impulsowi, nakręcił on film pod tytułem „Służby specjalne”, który właśnie dzisiaj wchodzi na ekrany, a poświęcony jest likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.

Film pana Vegi wychodzi naprzeciw nieutulonemu żalowi, jaki bezpieczniacy odczuwają z powodu zlikwidowania WSI, które było „sabotażem Polski”. Tak przynajmniej uważa pan Vega, drapując się przy okazji w coś w rodzaju „statusu pokrzywdzonego”, który dla Polski znosi rozmaite katusze. Chodzi o to, że podobno dziennikarze dostali rozkaz, by o filmie nie pisać – co zresztą przewidywali „oficerowie służb specjalnych”, którzy ostrzegali pana Vegę, że „pewni ludzie” będą starali się tę produkcję „sparaliżować”.

Na szczęście znalazły się w partii siły, co kres tym knowaniom położyły i chociaż dziennikarze, posłuszni rozkazom oficerów prowadzących, ani się o filmie pana Vegi zająkną, to przecież „produkcja” została ukończona i trafiła do kin, by za ich pośrednictwem ukazać naszemu umęczonemu narodowi całą nikczemność złowrogiego Antoniego Macierewicza, który tę sól ziemi czarnej, jaką stanowili funkcjonariusze WSI, te perły polskości perfidnie rozsypał przed wieprze.

Nasz Dziennik



Pozostałe felietony:
Piątek, 19 grudnia 2014
Piątek, 12 grudnia 2014
Piątek, 5 grudnia 2014
Piątek, 28 listopada 2014
Piątek, 21 listopada 2014
Piątek, 14 listopada 2014
Piątek, 7 listopada 2014
Piątek, 31 października 2014
Piątek, 24 października 2014
Piątek, 17 października 2014
Piątek, 10 października 2014
Piątek, 26 września 2014
Piątek, 19 września 2014
Piątek, 22 sierpnia 2014
Piątek, 8 sierpnia 2014
Piątek, 1 sierpnia 2014
Piątek, 25 lipca 2014
Piątek, 18 lipca 2014
Piątek, 11 lipca 2014
Piątek, 4 lipca 2014
Piątek, 27 czerwca 2014
Piątek, 20 czerwca 2014
Piątek, 13 czerwca 2014
Piątek, 30 maja 2014
Piątek, 23 maja 2014
Piątek, 25 kwietnia 2014
Piątek, 18 kwietnia 2014
Piątek, 11 kwietnia 2014
Piątek, 4 kwietnia 2014
Piątek, 28 marca 2014
Piątek, 21 marca 2014
Piątek, 14 marca 2014
Piątek, 7 marca 2014
Piątek, 21 lutego 2014
Piątek, 14 lutego 2014
Piątek, 31 stycznia 2014
Piątek, 24 stycznia 2014
Piątek, 17 stycznia 2014
Piątek, 3 stycznia 2014
Piątek, 13 grudnia 2013
Piątek, 6 grudnia 2013
Piątek, 22 listopada 2013
Piątek, 15 listopada 2013
Piątek, 8 listopada 2013
Piątek, 25 października 2013
Piątek, 18 października 2013
Piątek, 11 października 2013
Piątek, 4 października 2013
Piątek, 27 września 2013
Piątek, 20 września 2013
Piątek, 13 września 2013
Piątek, 6 września 2013
Piątek, 17 maja 2013