logo
Stanisław Michalkiewicz
Logika Kwaśniewskiego
Piątek, 23 maja 2014

„To cała kompania nie wykonała strzelania, mimo że karabinki były przystrzelane, warunki widoczności dobre. Ja tu podejrzewam waszą złą wolę i każden jeden żołnierz, który nie wykona strzelania, będzie uważany za agenta Bundeswehry” – oświadczył pułkownik Kwaśniewski studentom Wydziału Prawa i Wydziału Humanistycznego UMCS w Lublinie uczestniczącym w Studium Wojskowym tegoż Uniwersytetu w ramach 3. kompanii zmotoryzowanej.

Było to w marcu 1968 roku, kiedy to studenci szczególnie podpadli ówczesnym władzom partyjnym i ubeckim, co oczywiście natychmiast przeniosło się również na teren wojskowy.

Jego pogróżka wywołała w naszych szeregach dużą wesołość, przechodząc do legendy, którą starannie kultywowałem również dzięki temu, że potrafiłem do złudzenia naśladować sposób mówienia pułkownika Kwaśniewskiego przez zaciśnięte zęby – i na różnych studenckich biesiadach chętnie tę scenę odtwarzałem. Dzisiaj nie miałoby to już sensu, ponieważ „agenci Bundeswehry” i to bynajmniej nie z nominacji pułkownika Kwaśniewskiego, tylko niemieckiej CDU, a może nawet – któż bowiem takie rzeczy może wiedzieć na pewno? – niemieckiego wywiadu, są najwyższymi dygnitarzami państwowymi.

Zgodnie bowiem z moją ulubioną teorią spiskową, w naszym nieszczęśliwym kraju rządzą trzy stronnictwa: Ruskie, Pruskie i gwałtownie właśnie reaktywowane Stronnictwo Amerykańsko-Izraelskie. Wchodzą do nich reprezentanci poszczególnych bezpieczniackich watah, co to jeszcze pod koniec lat 80. albo dokonały przewerbowania na służbę u naszych przyszłych sojuszników, albo pozostały wierne Moskwie, no i oczywiście – Umiłowani Przywódcy, spełniający przy tych wszystkich bezpieczniakach różne czynności posługaczowskie.

A to na przykład, gwoli lepszego zabezpieczenia okupacji Polski, uchwalą im ustawę o „bratniej pomocy” albo znowu gowinowską ustawę o psychuszkach, dzięki której przeciwników politycznych będzie można w tak zwanym majestacie prawa bezterminowo poumieszczać w izolatorach, to znaczy – koncentrakach w rodzaju tego eksperymentalnego w Gostyninie.

Za to dostają diety i za murami immunitetu mogą kręcić lody, a poza tym funkcjonariusze zatrudnieni w niezależnych mediach głównego nurtu mają obowiązek utwierdzania w opinii publicznej ich wizerunku jako „poważnych polityków”, a także – że przekomarzania między służącymi poszczególnym watahom grupkami Umiłowanych Przywódców, stanowią najważniejszą treść życia politycznego. Na tym właśnie polega układ Okrągłego Stołu, sprokurowany w 1989 roku przez generała Kiszczaka i grono jego konfidentów.

Toteż nie ma nic dziwnego w tym, że wobec ugrupowań deklarujących intencję rozsadzenia tego dławiącego Polskę układu i powstrzymania ześlizgiwania się kraju w stronę całkowitej utraty niepodległości i suwerenności państwowej, Umiłowani Przywódcy oraz ich klakierzy zarówno w mediach tzw. niezależnych, jak i tzw. niepokornych, jednym głosem podnieśli oskarżenie o agenturalność.

Do ataku zatrąbił pan minister Sikorski z Platformy, uważanej za partyjną ekspozyturę Stronnictwa Pruskiego, a dołączył do niego odbywający w Platformie nowicjat pan Michał Kamiński. Ale i Stronnictwo Ruskie nie pozostaje w tyle; wystarczy tylko posłuchać pana Leszka Millera z SLD, tego od moskiewskiej pożyczki, która, nawiasem mówiąc, stanowiła zaledwie drobny ułamek forsy, jaką PZPR przez całe 18 lat kradła sobie z Pewexu i chowała w szwajcarskich bankach – albo biłgorajskiego filozofa przewodzącego swojej trzódce dziwnie osobliwej.

Wreszcie uczestnikom Stronnictwa Amerykańsko-Izraelskiego sposób argumentacji podsunął „Washington Post” – że mianowicie każdy, kto w Polsce głosuje na Korwina-Mikkego, w Anglii – na Nigela Farage, a we Francji – na Marynę Le Pen – w rzeczywistości głosuje na Putina. Kto by pomyślał, że pułkownik Kwaśniewski ze Studium Wojskowego UMCS w Lublinie zmartwychwstanie w Ameryce, w redakcji „Washington Post”? Dowodzi to nie tylko słuszności teorii konwergencji, według której Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki coraz bardziej się do siebie upodabniały, ale również i tego, że złota myśl raz rzucona w przestrzeń, prędzej czy później znajdzie swego amatora.

Nasz Dziennik



Pozostałe felietony:
Piątek, 19 grudnia 2014
Piątek, 12 grudnia 2014
Piątek, 5 grudnia 2014
Piątek, 28 listopada 2014
Piątek, 21 listopada 2014
Piątek, 14 listopada 2014
Piątek, 7 listopada 2014
Piątek, 31 października 2014
Piątek, 24 października 2014
Piątek, 17 października 2014
Piątek, 10 października 2014
Piątek, 3 października 2014
Piątek, 26 września 2014
Piątek, 19 września 2014
Piątek, 22 sierpnia 2014
Piątek, 8 sierpnia 2014
Piątek, 1 sierpnia 2014
Piątek, 25 lipca 2014
Piątek, 18 lipca 2014
Piątek, 11 lipca 2014
Piątek, 4 lipca 2014
Piątek, 27 czerwca 2014
Piątek, 20 czerwca 2014
Piątek, 13 czerwca 2014
Piątek, 30 maja 2014
Piątek, 25 kwietnia 2014
Piątek, 18 kwietnia 2014
Piątek, 11 kwietnia 2014
Piątek, 4 kwietnia 2014
Piątek, 28 marca 2014
Piątek, 21 marca 2014
Piątek, 14 marca 2014
Piątek, 7 marca 2014
Piątek, 21 lutego 2014
Piątek, 14 lutego 2014
Piątek, 31 stycznia 2014
Piątek, 24 stycznia 2014
Piątek, 17 stycznia 2014
Piątek, 3 stycznia 2014
Piątek, 13 grudnia 2013
Piątek, 6 grudnia 2013
Piątek, 22 listopada 2013
Piątek, 15 listopada 2013
Piątek, 8 listopada 2013
Piątek, 25 października 2013
Piątek, 18 października 2013
Piątek, 11 października 2013
Piątek, 4 października 2013
Piątek, 27 września 2013
Piątek, 20 września 2013
Piątek, 13 września 2013
Piątek, 6 września 2013
Piątek, 17 maja 2013